20 kwietnia, 2024

Kozioł ofiarny i bohater rodzinny w jednym – syndrom. Jak to przezwyciężyć?

Udostępnij:
Pin Share
człowiek z zaklejoną twarzą i zamkniętymi oczami rysunek bezsilny mądry
Źródło: Pixabay.com

Jeśli w dysfunkcyjnej rodzinie pełniłeś jednocześnie rolę kozła ofiarnego i rodzinnego bohatera, to wiedz (chyba że już wiesz), że nie kończy się ona zaraz po opuszczeniu tej rodziny (tak jak i inne role). To smutna prawda. Ale jak sobie to wyobrażasz inaczej? – Że nasiąknięty specyficznymi przekonaniami o sobie i otoczeniu, modelowany jak ciastolina na kształt ofiary, która ma się poświęcać, nagle powrócisz do naturalnych kształtów i wypróżnisz się z tego, co do Twojego środka przez tyle lat wpychano? Kiedy nie zastanawiałeś się nawet, czym zapełnić pustkę, która się pojawi?

To tak nie działa. Idziesz w świat ukształtowany jako kozioł ofiarny i jednocześnie rodzinny bohater, do tej roli stworzony. Pewnie nawet nieraz, w różnych sytuacjach to zauważyłeś, poczułeś się frajerem. Ja też: frajerką.

Ale to nie jest pesymistyczny tekst. Wręcz przeciwnie.

Bo, mimo wszystko, możesz przestać być kozłem ofiarnym i bohaterem rodzinnym w jednym. Przestać w końcu pełnić tą dwubiegunową, wymęczającą rolę. Najpierw jednak zacznij od poznania zasad.

20 zasad kozła ofiarnego-bohatera rodzinnego (a nawet więcej)

To swoisty podwójny dekalog “Obiektu do Poświęceń”:

  1. Zasoby gromadzić dla kogoś. Jak najwięcej. Mają leżeć nierozpakowane, trzeba być dla nich magazynem, jednocześnie nie mając do nich dostępu i pozwalać korzystać z nich innym.
  2. Nie dawać powodów do zazdrości i zawiści innym, aby w ten sposób chronić się przed napadami frustracji, agresją, deptaniem psychicznym i jawną dewaluacją: nie wyróżniać się, nie wypowiadać swojego zdania (zatrzymywać je dla siebie), nie ujawniać prawdy o czymś, o kimś, kontrolować się ciągle.
  3. Być zawsze co najmniej o krok w tył za kimś lub niżej: być gorszym, aby nie przyćmić innych. Nie walczyć o swoją przestrzeń i poszanowanie swoich praw – aby nie wejść w konflikt i nie spotkać się z zemstą.
  4. Nie wchodzić w konflikty, jeśli sytuacja tego wymaga: w obronie swoich i cudzych granic, gdy są przekraczane, w obliczu krzywdy – bo można spotkać się ze swoim lękiem, zemstą, wyśmianiem, agresją.
  5. Milczeć. Nie mówić tego, co się wie, nie wyprowadzać nikogo z błędu, dać mu przyzwolenie na działanie niezgodne z zasadami, niezgodne z prawem, niezgodne z etyką. Bo to może wywołać agresję, zemstę, krzywdę, ból, zaszkodzić osobie, która dopuszcza się nadużyć.
  6. Osobę będącą nie w porządku, niesprawiedliwą, dokonującą krzywd należy otoczyć troską, opieką, bo nie wie, co czyni. Jest jak dziecko we mgle i należy ją chronić, bronić (bo robi z siebie ofiarę po dopuszczeniu się przewinień, a to oznacza, że jest jednak osobą dobrą, wrażliwą, nieporadną, zdolną do skruchy). Trzeba być wyrozumiałym. Można pozwolić krzyczeć innym na siebie i pozwolić żądać, aby coś dla nich wykonać natychmiast. Niech poczują się lepiej, bo wcześniej nikt im na to nie pozwolił.
  7. Trzeba mieć dużą cierpliwość. Nawet jak już się jej nie ma, to i tak trzeba ją mieć. Zawsze. Nie wolno używać brzydkich słów! Nigdy.
  8. Trzeba być wyrozumiałym i serdecznym dla wszystkich. Trzeba sprawić, aby wszyscy nas lubili, wtedy nie będą się nas czepiać, nie będziemy z nimi w konflikcie.
  9. Zaprzeczać, że czuję się źle, że mam depresję, że nie czuje się na siłach, że czuję gniew. Pokazywać zawsze, że daję sobie radę, oczekując w ten sposób pochwały. Być w tym dobrym.
  10. Być niewolnikiem swojego lęku (tak jak chcą sprawcy przemocy).
  11. Racjonalizować czyjeś krzywdzące zachowanie (czyli tłumaczyć kogoś na przykład, że miał zły dzień)
  12. Udawać, że się jest głupim, naiwnym, uśmiechać się i udawać, że wszystko jest okej, aby czasem nie wejść w konflikt, bo komuś się nie spodoba grymas bólu, zmęczenia, zniesmaczenia i wywoła w nim złość.
  13. Efekty swoich obserwacji i analiz sytuacji, otoczenia, ludzi, relacji między nimi zostawić tylko dla siebie i nie ujawniać ich, ani nie wykorzystywać.
  14. Tłumić złość, gniew, aby nie zostać uznanym za wariata, furiata, osobę agresywną.
  15. Być zawsze dostępnym dla innych i gotowym im do pomocy. Rozwiązywać najpierw problemy innych, a swoje własne wtedy, gdy starczy na to czasu albo wcale. Umniejszać swoje potrzeby i zasługi. Nie przyjmować podziękowań.
  16. Najlepiej wyzbywać się potrzeb. Nie walczyć o swoje. Pozwolić innym coś nam zabrać/zakazać/wprowadzić nas w błąd/zapomnieć o przyrzeczeniu i wmawiać sobie, że nic się nie stało. Odpuszczać coś, co jest dla nas ważne i co zawsze chcieliśmy mieć. Nie wykorzystywać szans dla siebie. Nie kończyć swoich projektów, realizacji celów.
  17. Można pozwolić innym na oczernianie swojej osoby. W końcu nie jest się świętym, ma się też swoje wady. Oni też mają rację.
  18. Nie zarabiać dużo pieniędzy i nie zaopatrzać się w dobra postrzegane jako wartościowe i świadczące o przynależności do wyższej klasy społecznej, pożądane przez innych, aby nie spotkać się z zawiścią. W ogóle to najlepiej zarabiać mało albo wcale.
  19. Być pomijanym i twierdzić, że jakoś sobie poradzę.
  20. Dać sobie wmówić, że jest z tobą coś nie tak. Że źle czujesz, że źle coś odbierasz, że wydaje Ci się.

Dlaczego kozioł ofiarny i bohater rodzinny w jednym trzyma się tych zasad?

Analizując, nawet pobieżnie, te zasady, można zauważyć, że kieruje nim lęk. I tu dwa lęki najbardziej rzucają się w oczy:

  • lęk przed konfliktem
  • lęk przed zemstą

Lęk przed konfliktem to tak naprawdę lęk przed brakiem akceptacji, odrzuceniem.

A to z kolei wskazuje, że w istocie wyczuwa brak akceptacji i odrzucenie. Wytrwanie w braku konfliktu staje się wtedy jedyną deską ratunku – pozwala łudzić się, że jednak tą akceptację się ma.

A lęk przed zemstą?

-Tu już raczej można mówić o strachu. Czyli: “Co mi zrobisz, gdy powiem/zrobię coś, co jest dla ciebie nie do przyjęcia, mój oprawco”.

Jak powstaje kozioł ofiarny i bohater rodzinny w jednym?

Mechanizm stawania się kozłem ofiarnym i bohaterem rodzinnym w jednej osobie powstaje na skutek konkretnych postaw ludzi niedojrzałych osobowościowo i społecznie w danym systemie/ środowisku, którzy nie są w stanie przyjąć odpowiedzialności za siebie i za swoje działania, a przerzucają ją na inną osobę w najbliższym otoczeniu przy jednoczesnym pasożytowaniu na niej. Sposób podejścia tych osób (toksycznych rodziców) można przedstawić następująco:

„On jest zły, bo wszyscy są przecież źli. Ale przynajmniej na nim można się wyżyć. Przelać na niego to wszystko, co jest trudne, brudne i niewygodne, z czym nie możemy się uporać.

Jeśli jest jednak zauważalnie dobry, to należy go sprowokować, zdewaluować, zdemonizować, aby wywołać w nim złość i gniew i w ten sposób udowodnić sobie, że właśnie jest inny. Że tylko udawał dobrego.

Chce nas wpędzić w poczucie winy? – Stawia nas w złym świetle. Bezczelnie każe nam ją przyjąć. Za kogo on się uważa? Trzeba go przekonać, że jest winny każdej trudnej sytuacji (bo przecież wszyscy są winni). Należy tak długo prać mu mózg, aż w to uwierzy, że to on jest winny. Odwrócić kota ogonem, aby nie ujawniał prawdy o nas, zakrzyczeć go – aby nie mówił, że to my ponosimy odpowiedzialność za zaistniałą sytuację i byśmy tej odpowiedzialności ponosić nie musieli. Prawda o nas jest nie do przyjęcia.

Ale uwaga: on ma też cenne zasoby. Można się nimi pochwalić, więc chwalmy go – w ten sposób chwalimy siebie, bo on od nas pochodzi, zatem od nas je ma. Można je także wykorzystać, bo przecież w ten sposób również i do nas należą. Jest też silny. To też jest cenne. On więc może nosić wszystkie nasze ciężary, rozwiązywać nasze problemy i bronić nas, a z tego powodu może czuć się dumny. Może zrehabilitować się w ten sposób za swoje wszelkie przewinienia. W końcu doczekaliśmy się. Będziemy zatem i to od niego egzekwować.”

Na podstawie przedstawionego podejścia, które zostało sformułowane na bazie doświadczeń z ludźmi, którzy tworzą kozła ofiarnego i bohatera rodzinnego w jednej osobie, można zauważyć silne kierunkowe oddziaływanie na „obiekt” celem zdominowania i wykorzystania według swoich potrzeb: albo zwalenia winy na niego, albo czerpania z jego zasobów (na zmianę). Działania takie są podejmowane przez rodziców przemocowych z zaburzeniami narcystycznymi i/lub borderline.

Kozioł ofiarny-bohater rodzinny występuje raz jako obrazek do pokazania, a raz jako wiadro na rodzinne pomyje, w zależności od potrzeb rodziny. Góra-dół. Hosanna na wysokości i szambo.

W efekcie tych działań kozioł ofiarny i bohater rodzinny w jednym jest wymęczany psychicznie. Czuje się jak na rollercoasterze. Zaczyna wierzyć, że jest zły, że wszyscy przez niego cierpią, że jest niespełna rozumu, że coś mu się zdaje.

Gdy jednak dochodzi do prawdy, to czuje, że nie może jej ujawniać, nie może egzekwować odpowiedzialności, bo siły nacisku są zbyt duże (przemoc) – jest zastraszany bezpośrednio albo uważa, że stoi na straży rodziny i nie może jej zdradzić. Jest izolowany od zdrowej reszty ludzi. Ma niskie poczucie wartości, nie broni się.

Trzeźwa ocena sytuacji zaczyna być coraz bardziej rozmywana, dla świętego spokoju zaczyna racjonalizować swoją bierność i daje sobie wmówić, że naprawdę jest coś z nim nie tak. Że źle myśli, źle czuje. Woli przyjąć winę na siebie i w ten sposób uzyskać spokój. Złość na siebie i niemożność zmiany sytuacji jednak pozostaje. Zostaje zepchnięta głęboko i tkwi wewnątrz niego. Jest stłamszony, nie ma już siły, aby mierzyć się z rzeczywistością i walczyć o normalność. Sytuacja go przerosła. Popada w depresję.

I o to chodzi przemocowcom, bo wtedy nie będzie już walczył o prawdę i zmianę na lepsze. Pranie mózgu się powiodło. Przytłoczenie też.

Tak tworzy się kozła ofiarnego, który ma bronić rodziny (systemu) i tworzyć piękną fasadę sugerującą wspólną szczęśliwość. I tak się egzekwuje od niego pełnienie przypisanej mu podwójnej roli.

Nikt się nie przejmuje, że ma depresję. Bo nikt nie akceptuje tego, że tą depresję ma.  Ona jest nie do przyjęcia.

Względnie sprawcą tej jego depresji jest ktoś inny.

Dlaczego takie traktowanie

Wszystkie te działania wynikają z braku akceptacji dziecka wybranego do roli kozła ofiarnego-bohatera rodzinnego – takim, jakie jest – przez przemocowych rodziców. Wynikają też z ich nagromadzonej złości, frustracji, zawiści. A to wszystko to efekt ich nieprzepracowanych doświadczeń z ich własnymi rodzicami.

Można te ich motywy zrozumieć. Ale absolutnie nie można tych działań tolerować. To dwie różne rzeczy.

Dlaczego syndrom kozła ofiarnego i rodzinnego bohatera?

Wymienione w punktach przekonania, myślenie, podejście kozła ofiarnego i rodzinnego bohatera w jednym utrzymują się na długo po odejściu z dysfunkcyjnego systemu (rodziny pochodzenia), dla którego niezwykle ważne było utrzymywanie tej roli, zatem można mówić o pewnym syndromie. Z takim podejściem wchodzi w inne społeczności (grupy szkolne, środowisko pracy), które to podejście wyczuwają i w takiej sytuacji grozi mu po raz kolejny stanie się kozłem ofiarnym.

Jak przestać być kozłem ofiarnym i bohaterem rodzinnym w jednym?

Dlatego, aby zaprzestać w końcu pełnienia takiej podwójnej roli, należy zacząć od:

1) rozkruszania swoich dysfunkcyjnych destrukcyjnych przekonań,

2) akceptacji siebie i

3) dokopania się do własnych wartości, zauważenia ich i życia zgodnie z nimi, czy się komuś to podoba, czy nie, kształtując w ten sposób swoją własną osobowość.  

Należy to robić wraz z oswajaniem się ze swoimi lękami i redukowaniem ich.

W następnej kolejności jest:

4) trening asertywności,

5) nabywania umiejętności wchodzenia w konflikty w celu obrony siebie i

6) trening negocjacji.

Niezbędna jest zatem psychoterapia – tu poleca się psychoterapię poznawczo-behawioralną. Ale już teraz możesz w tym zakresie robić coś samodzielnie. Określ to i zacznij to robić.

Albo po prostu zacznij łamać przedstawione zasady. Zacznij od pierwszej z nich. Kolejność dowolna, ale najlepiej wybierz tą, której złamanie jest dla Ciebie względnie najłatwiejsze. Najpierw oswój się z możliwymi skutkami, przygotuj się na nie i wytrwaj w tym.

Wyjdziesz z tego!


Spodobał Ci się ten artykuł?


Udostępnij:
Pin Share

10 thoughts on “Kozioł ofiarny i bohater rodzinny w jednym – syndrom. Jak to przezwyciężyć?

  1. Ten artykuł jest o mnie. W domu rodzinnym byłam takim “kozłem -bohaterem”, winna byłam głównie złej sytuacji finansowej bo musieli mnie utrzymywać. To że ojciec nie pracował i miewal alkoholowe ciągi to pikuś gorsze było kupno butów dla mnie albo kurtki. Musiałam więc “zasłużyć” na swoje istnienie. Od 13 roku życia przejelam większość obowiązków domowych a od 16 roku robiłam wszystko łącznie z pracą w małym sklepie rolniczym założonym przez moją matką. Tak było do 25 roku życia. Wtedy wyprowadzilam się i faktycznie zostało to we mnie. Długo miałam wyrzuty sumienia kiedy odpoczywalam czytając prasę albo oglądając film zamiast coś cały czas nieustannie robić bo inaczej ktoś nazwie mnie leniem. Obecnie nie utrzymuje kontaktów z rodzicami, zwyczajnie nie mam siły na ich gierki. Utrzymuje kontakt z bratem i on mnie raczy historiami o tym jak to go zaczęli traktować w wredny sposób, posadzaja go o coś czego nie zrobił, kpią z niego itp. A był ich złotym dzieckiem. Traktują go teraz jak mnie gdy z nimi mieszkałam. Najbardziej boli że to rodzice choć zaczynam się godzić z tym że mnie nigdy nie kochali, to taka moja niepełnosprawność, taki mój krzyż. Modlę się jeszcze żebym to zrozumiała.

    1. Lily, rodzice musieli gdzieś wyrzucić swoją frustrację i żółć oraz w jakiś sposób się dowartościować. To przechodzi z pokolenia na pokolenie. Nikt wcześniej ich zapewne nie uczył, w jaki sposób traktować właściwie swoje dzieci. Ale to ich problem. Mieli wystarczająco dużo czasu, aby zdobyć wiedzę i umiejętności w tym zakresie. Po prostu im się nie chciało. Uważali, że najważniejsze jest pokazanie władzy i że oni tak naprawdę są najważniejsi. Uważali, że jeśli oni nie będą deptać, to sami zostaną zdeptani. Bo każdy narcyz widzi tylko białe albo czarne. Nic pomiędzy. Teraz masz doświadczenie. Choć przykre, to jednak cenne doświadczenie. Możesz z nim zrobić, co zechcesz. Możesz przekazać swoją wiedzę innym i mówić im, jak rozpoznawać takich osobników i jak sobie radzić. A możesz po prostu wykorzystać ją dla siebie i rozpoznawać narcyzów, aby nie wchodzić z nimi w głębsze relacje, bądź wiedzieć, kiedy w porę wyjść z takiej relacji. Wykorzystując tą wiedzę nawet tylko dla siebie, nie pozwalasz narcyzmowi się rozwijać i zatruwać dusz, nie tańczysz tak, jak narcyz chce, w ten sposób też nie wciągając w ten taniec innych. Pomyśl o tym. Wszystkiego, co najzdrowsze w Nowym Roku!

  2. Dziękuję za słowa wsparcia, faktycznie domy moich rodziców też były toksyczne, w jednej panował chód emocjonalny w drugiej alkoholizm. Generalnie oba domy funkcjonowały na zasadzie “każdy sobie rzepkę skrobie”. Pisałam chyba już o tym że kilka razy próbowałam o tym z nimi porozmawiać ale nikt nie chciał słuchać. Na pewno wiem że nie mogę rodzicom ufać, nie mogę z nimi porozmawiać np o pracy, rozmowa o takich rzeczach oznacza kłopoty bo robią plotki. Chciałbym aby sami doszli do jakiś wniosków, choć z drugiej strony nie wierzę w przemiany ludzi. Bardzo fajnie że poruszasz takie sprawy, łatwiej mi było poukładać sobie pewne sprawy w głowie. Niestety wiele osób uważa że miłość do rodziców to świętość, wiadomo rodzice kochają swoje dzieci, tak niby jest w jakimś idealnym świecie.
    Szczęśliwego Nowego Roku

  3. Chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jeden mechanizm powstawania syndromu kozioł-ofiarny i bohater rodzinny. Gdy dziecko jest obarczane rolą kozła ofiarnego, na którego zwala się winę, często zdarza się tak, że jego wielką potrzebą wewnętrzna staje się potrzeba akceptacji i uznania, której nie doświadcza. I gdy pojawia się kryzys, problem w rodzinie, może się tak zdarzyć, że przed kozłem ofiarnym otwiera się szansa na zdobycie uznania, wykazania się. Często wtedy taki kozioł ofiarny nie szczędzi środków, by mieć swoje pięć minut miłości. Oczywiście, gdy kryzys mija i wszystko wraca do normy, bohater zostaje spektakularnie strącony w dół. Zasoby rozdawane są złotym dzieciom, będącymi przedłużeniem narcystycznych rodziców, a bohater zostaje sam ze złością, poczuciem krzywdy, umordowany psychicznie. I tak się to toczy.

    1. Proszę jednak mieć na uwadze, że kozły ofiarne (jak i wszelkie inne dzieci narcystycznych rodziców) są dla nich przedłużeniem. Nie tylko złote. A dziecko, które doświadcza chronicznego braku akceptacji ze strony rodziców zawsze odczuwa potrzebę akceptacji (nie często, ale stale). Zasoby są dawkowane po to, aby dzieci uwiązać do siebie poprzez wspomnienie kojącego uczucia akceptacji. Złote dziecko ma być reprezentantem rodziny – stanowi kluczowy element podtrzymujący fasadę tworzoną przez rodziców – narcyzów. Jest bardzo obciążone przez to tą rolą. Gdy nie może już sprostać tej roli, staje się także obarczane winą. Zatem dziecko wytypowane do pełnienia odrębnej roli złotego dziecka może stać się kozłem ofiarnym, a dziecko wytypowane na kozła ofiarnego przybrać rolę złotego dziecka (gdy złote dziecko już nie będzie w stanie). Może także, jak w artykule, jedno dziecko pełnić obie te role jednocześnie. Jakby nie było: podejście narcystycznych rodziców odzwierciedla wyraźnie skrajność ich postrzegania i działania, mocne rozchwianie (“rollercoaster”) i nastawienie na wykorzystywanie (przedmiotowe traktowanie innych), w tym swoich własnych dzieci, dla zaspokojenia swoich własnych egoistycznych potrzeb i celów. Tu nie ma sentymentów.

  4. Od wielu lat probowałam rozgryźć relacje w swojej rodzinie. Sama byłam tak traktowana przez mamę. Byłam kozłem ofiarnym, zawsze wszystko było moja winą. Dwaj złoci bracia mieli trudnosci z nauka a ja jak na złośc mamie takich problemów nie miałam. Wrecz przeciwnie dostawała od nauczycieli podziekowania, ze dziecko wybitnie uzdolnione. Głeboko odczułam niezadowolenie mamy, ze to brat,szczegolnie ten starszy powiniec byc tak obdarzony nie ja. Podcinanie skrzydeł, obojetnosc na sukcesy byly na porzadku dziennym.Byłam także bohaterem, corka do chwalenia się przed znajomymi. Nie potrafilam sobie tego jako dziecko wytlumaczyc. Mama przed znajomymi udawała, jak jest dumna z moich sukcesow.
    Wraz z zamykajacymi sie drzwiami wychodzacych gosci entuzjazm do mojej osoby gasł. Ja wzrastałam w poczuciu, leku, strachu. Udawałam, ze nie umiem wiersza by dostac gorsza ocene. Mowiłam z błedami by nie byc lepszą. Stałam sie przezroczysta.
    Na szczęście moja wrodzona zdolnosc nauki, szukania, ciekawosci swiata pchała mnie by szukac prawdy, by zawalczyc o siebie. Czytałam mnóstwo psychologicznych ksiazek, poradnikow. Tak po woli odkryłam skad sie to wzieło u mamy. Ona jest takim samym kozlem ofiarnym. Ksiazkowym. Zabrakło jej jednak determinacji lub zyła w innych czasach, nie miała dostepu do internetu, nie wiem… nie umiała sie otrząsnąć, postawić. Ja to przejrzałam. Czuje kazda relacje, mechanizm jak działa w mojej rodzinie. Jest mocno zaburzony, toksyczny. Dziadkowie skrzywdzili mame, mnie a w efekcie cała rodzinę. Na koniec powiem, ze lekarstwem okazało sie, iz nagle zmienilam podejscie, zrozumiałam, pokochałam siebie. Zobaczyłam kim jestem, kim sa złote dzieci. Przestałam biegac za rodzicami. Złote dzieci nauczyły sie tylko brać wiec dlugo nie zajeło mamie by nagle zdac sobie sprawę, ze brak jej mojego zainteresowania. Ucięłam kontakt, urlop spedziłam pierwszy raz osobno. Zawsze w poczuciu winy zabierałam rodzicow, corke brata na wlasny koszt bo nie umiałam inaczej. Wydawało mi sie, ze nie zasluguje na urlop w fajnych miejscach. Ze to moj maz wytrzymał, szok. Rodzice wspierali tylko braci, ja doszlam do wszystkiego sama w poczuciu bycia gorszą, nie zasługującą na nic. Jakby nic mi sie nie nalezało. Gdy kupiłam dom, mama do brata przy mnie powiedziała, ze to on powinien kupic taki dom nie ja. Zrozumiałam, ze o mnie nie musieli dbac bo trzymałam sie ich rekoma i nogami. Braciom wszystko fundowali by ich trzymac przy sobie. Zajęło mi to wiele lat, by sie z tego wyrwać. Jeszcze cos odzywa sie ale wiem, ze nie przeniosę tego na swoja córkę. Wiem, ze muszę to zatrzymać. Jest ciezko nie raz bo pomimo tego wszystkiego kocham swoich rodziców.

  5. W czasie czytania tego artykułu przypomniało mi się, jak kiedyś, mając chyba z 10 czy 12 lat zapytałam moją mamę, dlaczego nigdy mnie za nic nie pochwali, choć ciągle się mną chwali przed znajomymi.
    Odpowiedziała, że przecież to to samo, więc nie musi już mnie chwalić.

  6. Bardzo dobry artykuł. Dziękuję, bo pomaga i wspiera. Byłam takim kozłem ofiarnym i bohaterem w jednym. Nadal boję się zazdrości i zawiści, boję się osiągać sukcesy. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. W sumie nadal jestem w tej roli. Mimo bycia osobą dorosłą bardzo mnie boli, że mama mnie tak traktuje.

  7. Musze powiedziec, ze jestem mezczyzna i owszem robi sie ze mnie wariata, narkomana od lat. Dlatego postanowilem stanac na glowie ( z rogami koziolka) i wyjsc z tej roli. Jak narazie sie udaje nie wiem tylko czy nie przyplace tego zyciem. Poniewaz faktycznie jestem zastraszany i zasczuwany ale jesli raz sie obralo jakas droge to wypada sie jej trzymac. Bardzo dobre rady.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.