26 kwietnia, 2024

Długo niezapominane spotkania rodzinne. Refleksje nad miską niezjedzonych pisanek

Udostępnij:
Pin Share
połmiski - miny zgaszony i skołowany cytryny winogrona w półmiskach
Źródło: Pixabay.com

Pomyślałam sobie: „A co ona może mi zrobić?”.

Przyszła szara młodo-stara kobieta napęczniała przemądrzałością. Małomówna. Taka cicha woda. Ale gdy już „mówna”, to dawkująca słowa, żeby wyszły dobitnie i dość cicho, ale pewnie. Żeby poszły w pięty i abyś mógł zrozumieć, jak jesteś głupi. Jak głupio myślisz. Jak się przy niej wygłupiasz.

Dech mi zaparło w piersiach, gdy weszła do przedpokoju. Staram się siedzieć wygodnie w fotelu i kontynuować swoje świąteczne spędzanie czasu. Czuję jednak, że moja energia ze mnie nagle ucieka. Jak powietrze z balonu. Czuję się senna.

Ona się raczej nie wita. Tak jakby miała za to witanie płacić. Już od progu jest sromotna. Nie ma w niej energii i to na jej własne życzenie. Bo po co być spontanicznym.

A ja łapię się na zastanawianiu, czy się przy niej nie wydurnię. A potem stwierdzam, że przecież jestem jaka jestem. Co mnie to obchodzi, co sobie będzie myśleć? Czemu mam się zachowywać inaczej, tylko dlatego, że ona jest sztywna. Dlaczego mam się dostosowywać do tej jej szarości?

Robię swoje. Ale w rozmowie głos więźnie mi w gardle. Zacinam się. Mówię innym tonem niż bym chciała. I już sobie przypominam, o co chodzi – ona tą moją spontaniczność i szczerość wykorzysta. A później będzie chciała je ośmieszyć.

Jakieś nici

Mamy wspólną nić zainteresowań – lubimy rękodzieło. Ale to za mało. Wybieram ten temat, bo inaczej w jej towarzystwie oszaleję. Gadamy trochę o niciach, ale głównie szukamy ich w Internecie. Każda w swojej komórce.

Na co dzień nie kontaktujemy się ze sobą. I tak jest właśnie dobrze. Za tą chęć utrzymywania swojej władzy, trzymania podstępnie łapy na wszystkich, kto w sposób bezpośredni i pośredni jest związany z jej rodziną, nie mam ochoty podtrzymywać z nią bliższej relacji. Kiedyś chciałam.

I się przejechałam. Jej chęć napełnienia swojej pustki poprzez kontrolowanie innych, deprecjonowanie ich i granie siebie jako najmądrzejszej nie czyni mnie dobrym partnerem w tej relacji. Poza nią mogę oddychać pełnią piersią. No, może prawie.

W większym towarzystwie się nie udziela albo stara mi się dociąć. Bo lubię rozmawiać z ludźmi, którzy są otwarci na rozmowy, a ona nie może jakoś wejść w ten klimat, więc podejrzewam, że czuje się zazdrosna i odgryza się za brak uwagi. Bo na jej sromotność faktycznie nikt nie zwraca uwagi.

Pozwala sobie natomiast porozsiewać swoją sromotność, gdy przychodzi do nas. Ze względu na syna. Skoro uważa, że nadal może kontrolować sprawy syna, to ja również zaliczam się do tych spraw. Może więc mnie objąć swoim wystającym z tej sromotności i szarości pańskim podejściem.

A potem powiedzieć synowi za moimi plecami, że ja jej chyba nie lubię. Albo po tym, gdy jej zakomunikowałam na spokojnie, z uśmiechem nawet, tak na przyszłość, że ja decyduję o tym, z kim moje dziecko pójdzie i na jaki czas, gdy zaczęła bezpośrednio naciągać moją córkę na pójście do niej, pożalić się mu, że poczuła się jakby oberwała w twarz. Takie żale, manipulacje emocjonalne nie wprost, ale przez syna, który przez długi czas był na nie podatny. Czy taką osobę można uważać za poważną? Czy taką osobę można uważać za dojrzałą?

Myślę, że doszła już do tego, że mnie nie zmanipuluje. Spraw naszych, które może dotknąć, już raczej nie ma. Do moich nie ma dostępu wcale. Choć kiedyś chciała mnie jeszcze wciągać w jakieś sprawy tworzone przez nią lub czyjeś inne sprawy, które wydawały się jej być dla mnie korzystne. Dała spokój. Teraz jedyne, co jej pozostaje, to mieszkanie, które od niej wynajmujemy. Ten środek oddziaływania też się jednak skończy. Co wtedy pozostanie? Myślę, że jej depresja i jej narcyzm. Myślę też, że jest jednak na tyle inteligentna, że wie, co może ze sobą zrobić.

Tylko, że to wymagałoby przyznania się do bardzo niskiego poczucia własnej wartości. No i depresji. Kiedy się na to odważy? Czy odważy się na to kiedykolwiek?

Nie wiem i wiedzieć tego nie mogę.

Ale za to wiem, że tej jej szarości, którą emanuje, i którą oplata jak pajęczyną w bezpośrednim kontakcie, nie mam siły ani ochoty dźwigać.

I tego nie robię. Chyba że w wyjątkowych sytuacjach. Naprawdę okazjonalnie. Właśnie wtedy – na przykład na drugi dzień świąt. Ale to i tak staram się nie rezygnować z tego, co lubię – zajmuję się swoim hobby lub jakąkolwiek inną aktywnością, aby wytworzyć w sobie dobry nastrój i energię, której naglę odczuwam niedostatek. Duży niedostatek.

No i co z tego? – Parząc kawy, układając serwis na stole i tak czuję ten dojmujący szary dym przykrywany przemądrzałością i jakimiś słowami, które mają układać się w jakiś dowcip ze szpilą w tle. To unosi się w powietrzu i dusi. Nawet gdy ona siedzi i nic nie mówi. A może właśnie najbardziej wtedy?

Gdy już sobie pójdzie stwierdzam, że jednak zrobiła to znowu. I potrzebuję czasu na rekonwalescencję. Również drugiego dnia.

Jak można spędzać czas z toksyczną osobą dłużej?


P. S. Pisanki nie zostały zjedzone, bo za ładne wyszły 😉


Spodobał Ci się ten artykuł?


Udostępnij:
Pin Share

15 thoughts on “Długo niezapominane spotkania rodzinne. Refleksje nad miską niezjedzonych pisanek

  1. O matko z córką, właśnie skończyłam toksyczną relację z wieloletnią “przyjaciółką” która jest identyczna choć lat 32. Przemądrzałość taka ” znad okularów”, sarkazm, cynizm, syczące czepialstwo z uśmiechem na ustach i spowijająca ją szarość i brak życia. Trochę mi jej szkoda bo już kiedyś chciałam się od niej uwolnić ale skończyło się to atakiem histerii. Zastanawiałam się co jej powiedzieć na odchodnego, żeby nie zranić..ale co moge takiej osobie powiedzieć? Przy Tobie wstydzę się siebie? Czuję się jakbyś pasozytowała na mojej życiowej energii? Albo jakbym miała obok siebie porcelanowe jajko? Oczywiście uwielbia beznamiętne plotki, negowanie radości i wbijanie szpili innym. Wiem, że to taki przewrażliwiony typus melancholikus ale jak spod szarego, nieśmiałego typusa melancholikusa wyziera coś absolutnie przeciwstawnego czyli jestem “najmądrzejsza i najpiękniejsza w całej wsi” to można byc absolutnie zdezorientowanym. Powiem tyle: Dzisiaj wyszło słońce. Po 12 latach znajomości było to trudne ale nie chcę. Po prostu jej nie lubię. A autorkę pozdrawiam. Wiem co czuje.

    1. Do narcyza nigdy nie dotrze, że jest toksyczny dla otoczenia i wprowadza “ciężkość” do naszego życia. Są jeszcze osoby toksyczne nieświadome i w ich wypadku jeszcze są jakieś rokowania. Ale typowy narcyz zrobi z siebie ofiarę, jak to w ogóle MU, tej chodzącej doskonałości, mogliśmy zwrócić uwagę. Narcyz nie odróżnia zachowania od osoby, więc jakiekolwiek zwrócenie mu uwagi traktuje jako atak ad personam. Ja, wyczuwając toksynę, staram się ograniczyć kontakt do minimum (jeśli w jakiś sposób jestem zmuszona do przebywania w środowisku tej osoby), docelowo zerwać kontakt. Raczej nie mówię, że źle się czuję przy takiej osobie, chyba że już tak zalazła mi za skórę, że mówię wprost, żeby się ode mnie odczepiła i wtedy przedstawiam jej własne toksyczne zachowanie. Nie musimy się jakkolwiek z tego tłumaczyć – to nie są dzieci. To jest ich problem, który powinni sobie narcyzi/toksycy sami rozwiązywać, ale nie naszym kosztem. To trudne, gdy mamy w sobie dużo empatii, i po ludzku nam jest żal. Ale nie możemy pozwolić sobie na pasożytowanie na nas. Normalny człowiek zauważa, że ktoś nie chce podtrzymywać z nim rozmowy, nie chce się z nim spotykać i nie będzie się narzucał. Narcyzi mają to gdzieś, a zgrywają potem pokrzywdzone zwierzątka, żeby ich znowu przygarnąć. Sama świadomość tego, że przebywamy z toksykiem pozwala nam się już w jakiś sposób zdystansować, ale nie jest to jeszcze rozwiązanie. Pozrywałam toksyczne relacje, została mi tylko teściowa 🙂 Gratuluję decyzji zerwania relacji “z przyjaciółką”, bo to jedyna słuszna. Pozdrawiam ciepło 🙂

      1. W złym miejscu dałam komantarz, moje podziekowania tyczą się Twojej odpowiedzi której tak naprawdę potrzebowałam 🙁 dokładnie takiej. jeszcze raz dziękuję.

      2. Ten artykuł bardzo do mnie trafił, tkwię w podobnym problemie z toksyczną teściową, chyba większym niż ten opisany. Teściowej prawie udało się zniszczyć ślub i wesele, zniszczyła wspomnienia swojego syna, doprowadziła do tego, że nie chce nawet wracać do zdjęć. “Mamusia” często grozi samobójstwem, szantażuje, a potem się przymila, syn robi wszystko by zyskać jej uwagę i atencję, nie widzi tego w jaki sposób teściowa odnosi się do mnie, z jaką pogardą i lekceważeniem, jak deprecjonuje każde moje osiągnięcie chcąc być w centrum uwagi. NIe wiem co robić i jestem kompletnie bezradna, chodzę na własną psychoterapię i nie umiem w sobie znaleźć na tyle siły, żeby się tym nie przejmować i zaakceptować zaistniały stan. Gdzie szukać pomocy?

        1. Proszę porozmawiać o tym z psychoterapeutą, a jeśli to nic nie daje – poszukać innego, który wie, na czym polegają narcystyczne zaburzenia. Można też skontaktować się ze mną przez czat w każdy dzień powszedni w godzinach 20:00-21:00.

  2. A też się nie wita! albo rzadko…może nie manipuluje i to jedyny plus ale mimo wszystko dałaś chyba opis osoby narcystyczniej nieskompensowanej czy jakoś tak czyli takiej która nie chce zauważyć w sobie wad dla dobra chociażby przyjaźni, a jak się jej o tym powie robi z siebie poszkodowaną ofiarę na granicy samobójstwa. Do tego to przeraźliwe wręcz skąpstwo. Szkoda mi mojej koleżanki ale im jestem starsza tym moja skóra robi się cieńsza a złośliwości znoszę tylko wypowiadane serdecznie i z radosnym dystansem a nie tonem syczącego pytona 🙂 .

    1. Hm, też zastanawiałam się nad tym, czy moja teściowa nie zalicza się do osoby narcystycznej nieskompensowanej. Narcyz nieskompensowany to taki narcyz, który nie wytworzył żadnego wizerunku o sobie, w którym mógłby się zakochać i go wykorzystywać. Jednak powstaje wówczas pytanie: to skoro nie wytworzył takiego wizerunku, to czy jest wtedy narcyzem? Czym się różni od osoby z przewlekłą depresją? Nieśmiałością? Niskim poczuciem własnej wartości? Osobiście uważam, że nie funkcjonuje coś takiego jak narcyz nieskompensowany. Jest narcyz albo nie. Nie kwestionuję tego, że narcyz może mieć depresję. Wręcz uważam, że wielu z nich ją ma i to wiąże się wprost (wynika wprost) z czarnej dziury, pustki, którą kryją w sobie (i stąd potrzebują ciągłego dowartościowywania się innymi osobami). Narcyz kieruje się trzema głównymi zasadami: wizerunek, władza (kontrola) i uwaga. To może być zdobywane w szerokim gronie, jak i w bardzo wąskim – w relacji z jedną osobą. Reakcja narcyza (i każdego toksyka) na zwrócenie mu uwagi na jego niewłaściwe zachowanie przejawiająca się w robieniu z siebie ofiary to oczywiście gra: gra, żeby zwrócić na siebie uwagę, żeby go pożałować i w ten sposób pozwolić mu nadal czerpać z tej relacji.

  3. Racja z tym narcyzmem, bo za niedługo wszyscy ludzie będą każdą trudną osobę wkładać do wora narcyzmu. ale w ogóle niezły przypadek że (zrywanie przyjaźni to dla nikogo nie jest prosta sprawa) trafiłam akurat na ten tekst opisujący jakby to ująć: pewien typ osobowości. Nie wiem co nawet wygooglałam 🙂 zawsze się zastanawiałam czy to ja nie przesadzam a tu proszę: piszesz o swoich odczuciach odnośnie teściowej dokładnie w punkt jakbyś opisywała moją koleżankę. Wiadomo że relacja z teściową to coś zupełnie innego niż z trochę młodszę kumpelą.Ale do tej pory zastanawiam się czy nie byłam jej potrzebna tylko po to żeby się moim kosztem dowartościowywać. I chyba niestety w dużej mierze tak było 🙁 ale ogólnie sprawa załatwiona. Nie mam wątpliwości po Twoim tekście że mam prawo czuć się źle i nie muszę tego nawet tłumaczyć dlaczego. Jeśli tłumaczyłam że jej przemądrzałe teksty i aluzje mnie drażnią, mogła sobie odpuścić zamiast straszyć samobójstwem. Szkoda, że pisze na szybko ale zapodam taką tezę: depresja pojawia się wtedy gdy człowiek nie ma siły unosić się na powierzchni. I może się pojawić m.in po stracie bliskiej osoby: bo ona była radością życia, motorem napędowym, a może się pojawić po utracie innej “bliskiej osoby” czyli wyobrażenia o sobie.

  4. Tutaj to moja wina bo nigdy nie dawałam jednoznacznie do zrozumienia, na początku relacji ze nie chcę utrzymywać kontaktu. Taka już jestem i byłam miekka ze nie oceniałam ludzi, nie oceniałam czy się dobrze przy nich czuję, czy nie podupadam na zdrowiu, czy nie staję się przez nich smutniejsza. Ale od początku to ta dziewczyna “za mną chodziła”. Dosłownie. Jeszcze wczoraj pomyślałam sobie że źle zrobiłam, tyle lat przyjaźni itd. itp…i że tyle fajnych chwil razem przeżyłyśmy…I tutaj ups. Czy ja przeżyłam z nią jakies fajne chwile? No nie za bardzo…nad wode nie pojedzie bo nie lubi słońca, w górach ją boli głowa, na koncercie za dużo hałasu, a ta muzyka jest głupia (wszystko co wesołe i spontaniczne było dla niej głupie) po wspólnej wycieczce z dziećmi (moim zdaniem było super) bolał ja brzuch i pranie jej zmokło na balkonie więc wcale nie było tak fajnie. Pieniędzy nigdy nie ma, chociaż pracuje na dobrym stanowisku i ja mam płacić za bilety do kina. Jak mogłam tego nie zauważyć przez 15 lat…tak dziękuję bardzo droga autorko, dobrze zrobiłam. Naprawdę dziękuję. Coś czuje że po przeczytaniu tego bloga zostanę sama ;-P

    1. W pewnym sensie masz ” lepszą ” sytuację, Tobie osoba toksyczna “zajęła” 15 lat, ja obudziłam się po 40 latach, możesz spotkać nową przyjaciółkę a nowej matki nie spotkam, jest to po prostu niemożliwe. Rozmowy z nią są dokładnie takie jakie są opisane w artykule. Nie wiadomo o czym rozmawiać żeby jej nie urazić, nie mogę np rozmawiać o tym gdzie byłam z rodziną na wakacjach, ona na wakacje nie jeździ, nie mogę rozmawiać o swojej pracy bo może narobić plotek u ludzi i będę miała kłopoty.. Bezpieczenie mogę z nią rozmawiać o pogodzie oraz o programach telewizyjnych. Strasznie męczą mnie te rozmowy, jak próbuje w delikatny sposób porozmawiać o tej napietnej relacji między nami to słyszę słowa: o co ci znowu chodzi, co sobie ubzduralaś, dałabyś już spokój, znowu będziesz mnie męczyć, po co o tym mówić, przestań (przez zacisniete zęby). Wiem że nie mogę jej zaufać w żadnej kwestii. Jestem pewna że z czasem uporasz się z toksyczną koleżanką, ja dla siebie nie przewiduję happy endu. Ja mi powiedział mój wujek, który zna całą sytuację “niczego nie zmienisz, musisz to przeżyć”.

      1. Raczej nie porównuje byłej przyjacióki do mamy bo to zupełnie inna bajka. Faktem jednak jest, że osoby mające ‘trudnych” 😉 rodziców nie wybierają sobie przyjaciół albo wybierają też trudnych ludzi. I właśnie to taka moja refleksja po przeczytaniu prawie całego bloga. Ze to nie jakiś tam pech tylko brak radarów na “normalność”. I jakiś tam również brak szacunku do samego siebie połączony z wybaczaniem wszystkiego z automatu: tak jak wybaczałyśmy naszym rodzicom. Jakby nie było przyjaciółka była narcyzem, tym ukrytym. Właśnie to przegadałam z kimś z zewnątrz. Ktoś kto chce popełnić samobójstwo bo po miesiącu znajomości nie może bez ciebie żyć ( a ja chciałam jedynie zamieszkać sama, bez niej nie totalnie zrywać kontakty) nie jest do końca zdrowy. A przy tym ma w dupie to, że chorujesz(jakby coś już nie choruję, ale poznałyśmy się niedługo po tym jak zachorowałam na raka, całe szczęście łagodnego ale pociachana jestem okropnie) a ona jest zdrowa: to narcyz. Nawet komunikacja z nią nie była wprost: zawsze jakaś taka pokrętna, wymóżdżona, kokieteryjna, zwodnicza. Lily z mamami to inna bajka, obie wiemy że to jedna z trudniejszych naszych życiowych lekcji. No ładnie jakaś Pani w internecie powiedziała: że do mamy trzeba zachować wdzięczność za życie, ale można odwrócić się plecami kiedy to życie zaczyna nam chrzanić. To mniej więcej mój etap: z wdzięczności jej pomagam, odwiedzam, pogadam. Z kiepskiego traktowania mnie odwracam się plecami i nie zabiegam o miłość. Pozdrawiam i ciesze się że trafiłyśmy w to miejsce. Dla mnie już wszystko jasne, mam do przeczytania jeszcze jeden artykuł ale jakoś dziwnie się je tu szuka 🙂

  5. Mam 40 lat i po 13 latach mieszkania u tesciowej nie daje już rady. Mysle ze nabawilam sie nerwicy. Kiedy jestem w domu ciagle krzycze na dzieci, jak tylko przekraczam prog domu dostaje skurczy żołądka. Tesciowa jest strasznie foszastą osobą . Ciągle sie o cos obraża, ma humory, potrafi sie nieodzywac do mojego męża kilka miesięcy. Nigdy nie powie wprost o co jej chodzi tylko beczy po katach i sie nie odzywa. Ja nie jestem przyzwyczajona do takiego zachowania. U mnie w domu mówiło sie jeśli komuś leżało coś na sercu, sprawe się wyjaśniało, czasem wspólnie pochlipało i za 10 minut było normalnie. Nikt więcej nie wracał do tego tematu. A tu wiecznie foch. Mało tego to ciagle nami steruje, wszystko musi być po jej myśli, bo jak nie to foch. Niby mamy osobne pietro ale wspolna kuchnie, co jest koszmarem. Juz przed ślubem nie chciałam tu zamieszkac, mam swoją dzialke ktora dostalam od rodzicow i tam chcialam zebysmy wybudowali dom. Tesciowa zaczela ryczec ze nie chce zostac sama. Bylam mloda, glupia i naiwna – zgodzilam sie. Po kilku latach stwierdzilismy ze nie wytrzymamy. Mialam i ma dosc tego ze schodzac na dół do kuchni mam “duszę na ramieniu” ze strachu przed nią, mam dosc tego ze cokolwiek ugotuje to ona ma sraczke. Nie czuje sie w tym domu u siebie. Powiedzielismy jej wtedy ze bedziemy jednak budowac dom. Rzucala sie z rykiem po łóżku i grozila ze sie powiesi. Wiec ja znow ze strachu przed nia odwołałam całą budowę. Po dwunastu latach nastapilo apogeum. Powiedzialam mezowi ze albo sie wyprowadzamy razem albo sama uciekne. Dom juz stoi, wyprowadzka za dwa miesiace. Od roku chodze do psychologa. Jest jakby troche lepiej (ze mna, nie z tesciowa) ale nadal czuje cos co nazywam gumką tzn. czuje jakby moja glowa byla przywiązana do jej niewidzialna gumka. Marze by ktos przeciął mi tą gumkę. Boje sie ze jak sie wyprowadzimy nadal bede związana z nią tą cholerną gumką tylko będzie bardziej naciągnięta. Czasem mam takie uczucie że chciałabym dosłownie wyrzygać całe te 13 lat, chce oczyścić siebie z niej i z jej życia (bo to nie było moje życie).

    1. Im dłużej będzie Pani w najbliższym otoczeniu teściowej, tym gorzej. Teściowa będzie próbować różnych zagrywek, aby Panią razem z mężem zatrzymać. Ale jeśli nie chce się wybrać na psychoterapię, to jej problem. Pani ma prawo, a wręcz obowiązek, chronić siebie i swoją rodzinę. Co teściowa zrobi ze sobą – to także jej problem. Nie może jednak wikłać inne osoby w toksyczną relację z nią, bo to jest przemoc. Proszę ograniczyć kontakt z teściową do minimum lub najlepiej całkowicie zerwać kontakt. Ta relacja nie jest Pani do niczego potrzebna. Jest po prostu szkodliwa. Z mężem też proponuję porozmawiać, aby ograniczył kontakt z matką do minimum i postawił matce ultimatum: albo przestanie Was krzywdzić swoim zachowaniem/wybierając się na psychoterapię, albo nie będzie miała z Wami/z Nim kontaktu.

    2. Uciekaj od teściowej dla swojego zdrowia psychicznego. Twój opis przypomina mi moje relacje z matką. Wnioskuję że twoje relacje z mamą były dobre. Możesz z tego czerpać. Nawet w pewnym stopniu ci zazdroszczę, w końcu teściowa to teściowa. Nie możesz żyć kosztem swojego zdrowia, tego że ktoś cię nie szanuje i pewnie ciągle starając cię wyprowadzić z równowagi czekając ile wytrzymasz. Pomyśl o sobie i swojej rodzinie

    3. Mamaani ogranicz kontakty z toksyczną teściową do minimum lub zerwij całkowicie. Zrób to dla własnego zdrowia psychicznego i dla dobra rodziny, którą założyłaś. Wkrótce wprowadzisz się do swojego domu, w którym to ty będziesz panią i to ty będziesz dyktować warunki. Moja teściowa jest taka jak twoja, a może jeszcze gorsza – ma zdiagnozowanie narcystyczne zaburzenie osobowości z cechami psychopatii + zespół Munchausena – zaiste piekielny mix. Przez wiele lat próbowałam ułożyć sobie z nią w miarę poprawne relacje. Nie dało się. Najpierw ograniczyłam z nią kontakty i wyjaśniłam jej przyczyny tego. Dałam jej czas na zmianę zachowania. Za postawienie jej granic zaczęła się mścić. A że nie mogła mnie dosięgnąć to zaczęła wylewać jad na mojego męża. Otworzyło mu to oczy, bo pomimo że mu mówiłam o podłościach jego matki , to nie chciał mi wierzyć. Zerwanie kontaktów z teściową jest jednocześnie łatwe i trudne. Łatwe, bo nie łączy więź emocjonalna, trudne, bo w te relacje wplątany jest mąż, czyli syn teściowej. Zerwanie kontaktów synowej z teściową zmusi go do zajęcia stanowiska, nie może stać z boku tak jak mu było wygodnie, bo był przyzwyczajony do odpałów swojej matki, bo wzrastał w tym od urodzenia. Relacje między synem a matką lepiej pozostawić mężowi i nie ingerować w to. Niech sam podejmuje decyzje co zrobić ze swoją zaburzoną matką, żeby później nie mial pretensji, jak coś pójdzie nie tak.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.