29 marca, 2024

Narcystyczna matka. Jak traktuje córkę? Jakie są tego skutki? – Tekst nie tylko dla córek, ale dla synów też

Udostępnij:
Pin Share
kobieta elegancko ubrana na biało trzyma korale ma biżuterię

Przyznam, że gdy dzisiaj przewijałam listę moich plików tekstowych na komputerze w poszukiwaniu pliku z roboczym tekstem do tego artykułu, aby go dokończyć i rzucałam okiem na ich tytuły, to przeczytałam jakoś inaczej tytuł tego pliku. Tytuł ten jest już teraz tytułem artykułu, który właśnie czytasz. A mianowicie – „Narcystyczna matka. Jak truje córkę?” Przypadek? – Hm.

Narcystyczna matka wykorzystuje różne narzędzia, które pozwalają jej na uzyskanie trzech wartości, które są w jej życiu i w życiu każdego narcyza najważniejsze: odpowiedniego wizerunku, skupienia uwagi na sobie oraz władzy (kontroli) (WUW – tu możesz o tym poczytać). Należy jednak podkreślić, że działanie dobieranych przez nią narzędzi przebiega specyficznie w rodzinie, którą tworzy.

Przede wszystkim należy podkreślić, że na bardzo toksyczne i bardzo szkodliwe oddziaływania są w szczególności narażone córki. Dzieje się tak z racji tego, że są traktowane przez matki jako rywalki w zabieganiu o te trzy wymienione powyżej wartości (o ile narcystyczna matka ma córkę. Jeśli nie, ofiarą będzie syn. Poza tym nie uważam, że synowie nie doświadczają podobnego traktowania przez narcystyczną matkę, ale tylko podkreślam, że córki są niszczone w sposób szczególny i często za przyzwoleniem społecznym, zgodnie z zasadami, że dziewczynka ma być grzeczna, uległa, usłużna, posłuszna, pozostawać przy matce, być cierpliwą, znosić niedogodności, nie skarżyć się, dźwigać swój krzyż itepe itede). Potem możesz poczytać o triangulacji, jaką stosuje narcystyczna matka.

Jeśli jednak jesteś mężczyzną, to również zachęcam Cię do przeczytania niniejszego artykułu, bo zapewne zidentyfikujesz także pewne zachowania i swoje własne uczucia i skutki, których doświadczałeś/doświadczasz w relacji z Twoją narcystyczną matką. Mam na uwadze to, że zarówno chłopcom, jak dziewczynkom, wmawia się takie bzdety jak: matkę się ma jedną, matka to matka, każda matka chce dla swojego dziecka dobrze itp. Takie bzdety, które mają uciszyć dzieci, nie pozwolić im wychylać się, wpędzić je w poczucie winy gdy rozpoznają, że jest coś nie tak i dzieje się im krzywda. Bzdety te mają też na celu przerzucić odpowiedzialność za karygodne zachowanie matek na dzieci, byleby tylko nie ponosiły żadnych konsekwencji za swoje czyny. Matka jest święta.

Jakkolwiek, łatwiej mi jednak skoncentrować się na córkach, ponieważ jestem córką narcystycznej matki i dane mi było zidentyfikować jej narzędzia, jej zachowania oraz skutki tych działań na mnie i porównać z doświadczeniami innych córek.

2 kategorie komunikatów stosowane przez narcystyczną matkę

Narcystyczna matka stosuje dwie kategorie komunikatów do swojej córki:

  • Kategoria 1: musisz być ładna, ładnie się ubierać, ładnie chodzić, ładnie się zachowywać, ładnie się wypowiadać, uśmiechać się, osiągać sukcesy, musisz być najlepsza, musisz być dumna, musisz nie zadawać się z ludźmi, którzy są młodsi od ciebie, z niższej klasy (szkolnej, społecznej), z ludźmi brzydkimi wizualnie.

Bo jesteś moja i wszyscy mają to wiedzieć. Jesteś piękna, jesteś mądra, jesteś atrakcyjna. Słyszysz?

ale:

  • Kategoria 2: nie możesz być lepsza ode mnie, nie możesz być mądrzejsza ode mnie, nie możesz się rozwijać, nie możesz być samodzielna, nie możesz decydować o sobie, nie masz głosu, twoje ciało należy do mnie, twoje samopoczucie należy do mnie, masz nie wiedzieć, masz nic nie mieć, masz nie mieć żadnych potrzeb, masz dostosować się do mojego tempa, masz dostosować się do moich warunków, masz dostosować się do mojej mentalności, ma być ci tak samo źle jak mi albo jeszcze gorzej, nie zasługujesz na nic, nie zasługujesz na miłość, nie zasługujesz na mnie, ja decyduję o twoim być albo nie być, nie masz żadnych praw, ja określam twoje potrzeby, nie czujesz tego, co czujesz – ja ci mówię, co czujesz, masz tu zostać przy mnie.

Bo jesteś zła, jesteś wredna, jesteś nikim, jesteś pode mną, jesteś winna, jesteś brudna, jesteś k*, nie wiesz jak masz żyć, nie radzisz sobie.  Słyszysz?

(Bo inaczej będę się czuła gorsza, uwaga ludzi zostanie przeniesiona tylko na ciebie, dokopiesz się do prawdy o mnie, będę mściwa i to wyjdzie na jaw, padnie mój wizerunek poukładanej matki „na ludziach”, stracę kontrolę i bez tego zginę, nie będę mogła się już tak łatwo dowartościowywać)

Dwie sprzeczne kategorie komunikatów. Jak to działa?

Zauważ, że te dwie kategorie komunikatów są ze sobą sprzeczne, ale z pozoru.

Sprzeczne dla nas, jeśli dostrzegamy, że są skrajne i nienormalne/niemoralne jest ich stosowanie.

Córka narcystycznej matki (jako mała dziewczynka) może długo wierzyć, że nie są z gruntu złe (choć czuje się w takich kleszczach niekomfortowo, a nawet wystąpiły u niej już pewne skutki niekorzystnych oddziaływań psychicznych – przemocy, o czym później). Może przez długi czas uważać, że jeśli będzie tak żyć, to zyska akceptację i miłość matki.

Ale tak się nie dzieje. Po pierwsze: narcystyczna matka nie jest zdolna do takich uczuć. Po drugie: tak się nie da żyć.

Nie są natomiast sprzeczne z punktu widzenia narcystycznej matki – obie kategorie służą jednemu: przytrzymaniu Ciebie i wykorzystywaniu Ciebie, żeby się dowartościowywać. Służą zaspokojeniu narkotykowego głodu braku poczucia własnej wartości i zapełniania narcystycznej pustki, która jest jak studnia bez dna. Bo narcystyczna matka, tak jak każdy narcyz postrzega świat i ludzi tylko swoimi oczami i tylko przez pryzmat korzyści, jakie może dzięki nim osiągnąć.

Córka znajduje się między młotem a kowadłem i w takich warunkach żyje, póki narcystyczna matka się od niej nie odczepi. Póki córka narcystycznej matki nie zacznie pracować nad sobą. Póki nie zidentyfikuje, że ma do czynienia z narcystyczną matką.

Kategoria 1 komunikatów wskazuje na to, że matka traktuje Cię jak przedłużenie siebie. Chce emanować na zewnątrz tym, co, w jej opinii jest wartościowe, aby innym pokazać na zewnątrz. Zgodnie z zasadą: „jak cię widzą, tak cię piszą”. Komunikaty te wskazują na jej wybitną koncentrację na wizerunku – fasadowości. Ona wypycha Ciebie, żądając od Ciebie takich wartościowych według niej cech, aby pokazać, że to od niej pochodzi i aby w ten sposób była pozytywnie odbierana w otoczeniu. Czyli po prostu Cię wykorzystuje. Komunikaty te mogą też zdradzać, że jesteś dla niej kimś wartościowym, czyli posiadasz dla niej cenne zasoby, które chce eksploatować dla swoich własnych korzyści.

Natomiast kategoria 2 komunikatów ma na celu zatrzymanie Cię przy niej, przywiązanie i związanie z nią, abyś zawsze była pod jej ręką i mogła jak najdłużej korzystać z Ciebie. Karmić się tym wszystkim wartościowym, co posiadasz dla niej i co zdobywasz. Aby mogła Cię ograbiać, przechwytywać w locie wszystko to wartościowe, co do Ciebie trafia. Dewaluować Cię, abyś nie miała granic, nie miała żadnego swojego miejsca, by mogła hulać i siać spustoszenie wokół Ciebie i w Tobie w najlepsze.

Jesteś dla niej naczyniem do zbierania tych wartościowych dla niej zasobów, wiadrem na wylewanie jej frustracji i przedmiotem, na którym może się wyżyć. Jesteś dla niej rzeczą.

Narcystyczne matki nie mają empatii. Często nad nimi się litujemy, bo nie chcemy wierzyć w to, że własną córkę, własne dziecko, można traktować tak okrutnie (tym bardziej nie chce nam się wierzyć, gdy grają przez jakiś czas troskliwe mamusie). Odpuszczamy im, biorąc pod uwagę to, że my też popełniamy błędy, mogliśmy się źle zachować, źle coś zrozumieć, że one mogły nas źle zrozumieć. One natomiast się tym nie przejmują. One nie myślą takimi kategoriami. One nie mają autorefleksji, autokrytycyzmu. One po prostu wykorzystują to, że my mamy sumienie, autorefleksję, autokrytycyzm, empatię, a one nie. Zadają nam ból i nie dbają o to. Stwarzają sytuację, w której jest nam przykro, że się obraziły. Mamy z tego powodu wyrzuty sumienia, a nie odbieramy tego, że jest to manipulacja. Bo one wiedzą jak się zachować, by wpędzić nas w poczucie winy i w ten sposób przerzucać na nas swoją odpowiedzialność i nas obciążać.

My długo wierzymy, że one się zmienią. Że to nie tak. Że to nie możliwe, aby matka taka była, aby zachowywała się okrutnie z premedytacją wobec córki, skoro nas nie zabiła.

A to jest właśnie dokładnie tak. Nie zabiła nas tylko dlatego, bo stwierdziła, że lepiej czerpać z nas bez ustanku korzyści dla siebie. Uważasz, że gdyby nas zabiła, to przyznałaby się do tego? Uważasz, że ma niewystarczające zdolności, aby mogła to wówczas ukryć i przerzucać odpowiedzialność na kogoś innego?

Skutki życia między młotem i kowadłem wywołane u córki narcystycznej matki:

Przede wszystkim, miej na uwadze, że życie w takich warunkach, w których masz się podporządkowywać tym dwóm rodzajom komunikatów, to jest przemoc. Z resztą każda eksploatacja człowieka, a przy tym połączona z krzywdzeniem go, to jest przemoc. Dlatego też należy spodziewać się skutków przemocy psychicznej, emocjonalnej w warunkach życia z narcystyczną matką. Do tego należy dołożyć inne skutki – związane z interakcją z narcyzem i związane z brakiem właściwej opieki rodzicielskiej. Przykłady (nie muszą wystąpić wszystkie i nie muszą wystąpić w tym samym czasie, ale zwykle jest tego dość dużo):

  • rozstrój osobowości. Trudność poczucia własnej tożsamości
  • chwiejność emocjonalna
  • odrętwienie uczuciowe (chłód) – odcięcie od własnych uczuć
  • zamknięcie się w sobie
  • napady lęku lub ciągle utrzymujący się poziom lęku
  • ciągle napięcie (stres)
  • borderline
  • nerwica
  • depresja
  • poszukiwanie informacji o swojej tożsamości i poszukiwanie akceptacji na zewnątrz
  • wchodzenie w toksyczne związki, w których jest tak samo traktowana
  • niedojrzałość emocjonalna i społeczna (bo celowo były tworzone takie warunki, aby nie dojrzeć pod tym względem)
  • brak poczucia własnej wartości (wypełnienie narcystyczną matką)
  • poczucie gorszości na zmianę z poczuciem atrakcyjności i kreowaniem własnego akceptowalnego wizerunku (popadanie w narcyzm), a następnie frustracja, że nie jest się odbieraną zgodnie z zamierzeniem
  • lęk przed kontaktami z ludźmi (lęk przed wyjściem na zewnątrz), fobia społeczna, problemy w bezpośrednim komunikowaniu się z ludźmi (face-to-face), lęk przed mówieniem im prawdy, lęk przed konfliktem w razie odmiennych opinii.

Co dalej? Jak żyć, będąc córką narcystycznej matki?

Ja dopiero po roku od zerwania kontaktu z moją narcystyczną matką zaczęłam czuć swoją kobiecość i swoją prawdziwą tożsamość. Poczułam zdrową pewność siebie. Wychodzę na ulicę i czuję się, jakbym była otulona ciepłem, dobrą energią. Czuję naturalny optymizm i radość. Czuję, jak dużo we mnie energii i uwalniam ją. Przekuwam na to, co dobre. Oczywiście nie czuję się tak zawsze, bo są momenty, gdy mam jakąś zagwozdkę, jakiś problem, który na razie nie wiem, jak rozwiązać. To mnie martwi. To mnie złości. Ktoś mnie źle potraktuje. Ale generalnie czuję swoją moc, czuję swoją naturalność. Staram się być ponad te negatywne dla mnie wydarzenia, mogę się im przyjrzeć, zdobyć w ten sposób nową wiedzę, nowe doświadczenie i tą wiedzę wykorzystać. Ogarnąć to. Poradzić sobie z tym. Nie pozwalać przytłaczać się problemom na dłużej. Nie żyć w przeszłości.

Pamiętaj, tylko wyzwalając się z toksycznego wpływu narcystycznej matki możesz odzyskać siebie. Odkryć siebie. Wyrazić z ekspresją siebie. Być piękną wewnętrznie i na zewnątrz. Bo uwalniając się, wtedy zaczynamy emanować blaskiem, energią i to widać na naszej twarzy, w naszych oczach, w sposobie poruszania się. Mamy energię i chęć, aby dbać o siebie, bo wiemy, że dbanie o siebie to nie jest egoizm, który krzywdzi innych, ale zdrowy, naturalny egoizm*.

(*To narcystyczna matka mówiła nam, gdy zajmowaliśmy się sobą, że jesteśmy egoistami, bo źle go pojmowała. Uważała, że to jest złe, a tak naprawdę to jej pojęcie egoizmu tyczyło się jej, bo to ona odznacza się tym negatywnym egoizmem, czyli egoizmem, który powoduje krzywdę innym. Egoizmem, który wyrządzał krzywdę Tobie. Zatem jako rasowa „projektantka” własnych cech, przypisywała Tobie ten niezdrowy egoizm).

Nawet to napięcie, jakie towarzyszy uczuciu, że narcystyczna matka będzie polować na ponowne załapanie kontaktu z Tobą, aby utrzymać status quo, jest słabe w porównaniu do poczucia uwolnienia się od niej i możliwości, jakie się wówczas przed nami otwierają. Nie warto dla strachu i poczucia napięcia rezygnować z siebie. Ten strach i napięcie w końcu osłabną, gdy będziesz ją ignorować. Będziesz mieć w d* to, że ona usilnie zabiega o kontakt z Tobą. Dostrzeżesz, jak ona bardzo jest żałosna w tym, co robi i myśląc, że Ty tego nie widzisz, że nie rozpoznajesz jej gierek.

Jak odnaleźć siebie i czuć się ze sobą dobrze?

  1. Aby odzyskać siebie po długotrwałym funkcjonowaniu w systemie narcystycznej matki, potrzebujesz na to pobyć samej/samemu z sobą. Nauczyć się żyć samej/samemu z sobą i czerpać z tego radość. Nie poszukiwać nikogo po to, aby zapełnił w Tobie tą pustkę, która zawsze czekała na wypełnienie miłością i akceptacją narcystycznej matki. Nie poszukiwać też nikogo po to, aby zapełnił tą pustkę, która pozostanie po oderwaniu od siebie narcystycznej matki. Nic z tych rzeczy. Napełnij tą pustkę swoją naturalnością, swoimi wartościami, swoimi zasobami. Odkryj je, skontaktuj się z nimi, dojdź do nich. Bo one są, tylko głęboko zakopane. I nie ważne, że czasem pewne rzeczy mogą Ci się podobać takie, jakie podobały się Twojej narcystycznej matce – na przykład kolory, pewne zajęcia, zainteresowania. Jeśli Tobie się też podobają, pozwalają Ci się rozwijać, to znaczy, że są również i Twoje. Że Ci służą. Jest sporo osób, które interesują się tym samym, ale każda podchodzi do tego inaczej, inaczej to interpretuje, inaczej robi coś. Tego się nie obawiaj.
  2. Zaakceptuj siebie taką, jaka jesteś. Przygarnij siebie prawdziwą do siebie. Przytul ją. Jest strasznie poobijana, poszarpana, podziobana, pokopana, podeptana, pobita. Bardzo dużo traumatycznych doświadczeń przeszła. Potrzebuje teraz spokoju, odpoczynku, ochrony. Chroń ją, dbaj o nią. Ale pozwól jej też się wybiegać. Daj jej wolność.

Dopiero ogarniając jakoś te dwa punkty pracy nad sobą, możesz zacząć wchodzić w związki partnerskie. Wcześniej nie polecam.

Słowem zakończenia niniejszego artykułu

Córka (tak samo jak syn) nie mogą poczuć i nie wiedzą, czym jest kobiecość/męskość, jeśli nie pozwala im się rozwijać. A kobiecość, męskość, własna tożsamość to jest naturalność. Tak jesteśmy stworzeni, że w normalnych warunkach to czujemy, to jest nam dane. Narcystyczna matka jest natomiast jak trujący bluszcz albo jak pyton zaciskający się powoli na naszym ciele i nigdy nam nie pozwoli na własne samodzielne życie w kontakcie z własną naturalnością. W kontakcie z prawdą. Ale Ty nie musisz jej pytać o zgodę. Po prostu się od niej odetnij.


Spodobał Ci się ten artykuł?


Udostępnij:
Pin Share

64 thoughts on “Narcystyczna matka. Jak traktuje córkę? Jakie są tego skutki? – Tekst nie tylko dla córek, ale dla synów też

  1. Narcystyczni rodzice celowo wzbudzają w nas takie uczucia, abyśmy czuli się gorsi, winni, abyśmy czuli się jak g* i by oni na naszym tle mogli się wyróżnić. Mogli błyszczeć w tak prymitywny i nieludzki sposób naszym kosztem (oni uważają to za spryt i właściwy sposób radzenia sobie w życiu). Takie poczucie siebie pozostaje na długo, póki nie przepracujemy tego, że byliśmy dla nich wiadrem na ich emocjonalne śmieci oraz workiem treningowym do odreagowywania frustracji i dowartościowywania się i póki nie zaakceptujemy tego, że oni nas nigdy nie kochali. Dla narcyzów jesteśmy rzeczami, bo wszystko, czym się otaczają, traktują jak rzeczy, których można użyć dla swoich własnych korzyści. Jak sobie teraz radzisz, Lily?

  2. O dziwo mam szczesliwa rodzinę, tzn moją rodzinę, kochającego męża i trójkę dzieci z którymi mam dobry kontakt, wszyscy mi mówią że mam wspaniałe dzieci. Od rodziców wyprowadzilam się 20 lat temu. Mój kontakt z nimi był zawsze dziwny. Jak ich odwiedzalam to potrafili się przed mną schować i udawać że ich nie ma w domu, z drugiej strony zarzucali mi że się nimi za mało interesuje, ale oni mnie unikali. Naprawdę nie pamiętam żeby matka choć raz mnie dotknęła nawet jak byłam dzieckiem. Po czterdziestce zdałam sobie sprawę że nie jestem w stanie naprawić tych relacji. A próbowałam wiele razy ale kończyło się to odkladaniem słuchawki telefonu albo musiałam ewakuować się z ich domu bo ojciec się na mnie darł. Najgorsze dla mnie jest to że nie umiem poradzić sobie z uczuciem gniewu i nienawiści do nich a to teraz przeżywam. Paradoksalnie dopóki wierzyłam że to tylko moja wina było mi lepiej. Naiwnie wierzyłam że wystarczy że będę bardziej miła, bardziej empatyczna, jak będę unikać trudnych tematów to się ułoży, ale się nie ułoży.

    1. Droga Lily, gdy zaczynamy sobie uświadamiać, jak bardzo skrzywdzili nas nasi rodzice, nie dając nam miłości, a przynajmniej akceptacji i jak znęcali się nad nami psychiczne, naturalnym jest uczucie gniewu i nienawiści. To są uczucia bardzo skumulowane w nas przez długi czas, “sprasowane” i utrzymywane w ryzach przez narcystycznych rodziców, aby nie ujawnić tym samym prawdy o tym, co nam robią – prawdy o nich samych. Zaakceptuj więc te uczucia. One oznaczają Twoje odblokowanie się. To jeszcze przez jakiś czas potrwa, z czasem będzie się zmniejszać. Daj sobie czas. Nie dam jednak żadnej gwarancji, że nigdy nie będziesz czuła gniewu i nienawiści do swoich rodziców (myślę nawet, że wyeliminowanie tu gniewu nie jest do końca możliwe ani potrzebne), ale na pewno nie w przytłaczającym Cię stopniu. Przede wszystkim nie wpędzaj siebie w poczucie winy z racji czucia tych emocji. Przyglądaj się im.

  3. W mojej rodzine z mężem i dziećmi czuje się szczęśliwa ale niestety popelnilam kilka błędów wychowawczych szczególnie w stosunku do mojego najstarszego syna, brakowało mi cierpliwości i zrozumienia dla niego jako małego dziecka. Nie miałam skąd czerpać ale podświadomie czułam że postępuje źle, starałam się poskromic moje emocje i zapanować nad nimi, nawet się z tego spowiadalam i naprawdę starałam się stać bardziej opanowana i zrównoważona w emocjach. To było 15 lat temu i nie laczylam tego stanu z relacjami z rodzicami, tylko tak podskornie czułam że muszę być lepsza dla mojego syna. Ja zwyczajnie nie miałam skąd czerpać wzorców. Jak powiedziałam matce o mojej pierwszej ciąży ta odpowiedziała nienawistnym tonem”nareszcie, nareszcie zobaczysz jak to jest, już nie będziesz miała czasu i piniądze będziesz musiała wydawać”. Normalnie sen wariata, zaszlam w ciążę parę lat po ślubie, jak pracowałam i mieszkałam na swoim. Trzy razy byłam w ciąży i ona nigdy nie zapytała jak się czuję, kiedy będę rodzić tak jakby o coś się obrazila.

    1. Obraziła się o to, że stajesz się matką i będziesz miała okazję skonfrontować jej opowieści “jak to jej ciężko” z rzeczywistością, a potem jeszcze dojdziesz do wniosku, że jest inaczej, niż opowiadała. Bała się konfrontacji z prawdą, tak jak każdy narcyz. Obraziła się też o to, że dorównałaś jej “statusem” matki. Natomiast jeśli chodzi o wychowanie dzieci, to faktem jest, że nie mamy dobrych wzorców, musimy zaczynać od zera. Uczyć się po omacku. Plusem jest to, że to dostrzegamy, że pracujemy nad sobą, że się rozwijamy, podczas gdy narcyzi tego nie robią. Im zawsze zależy na tym, aby zachować status quo, oni lubią zastój i wymuszają go na swoich dzieciach i na innych osobach w ich otoczeniu.

      1. Kurcze nigdy nie pomyślałam nawet o tym , że ktoś się może obrazić o to, że ktoś inny jest również matką. Ale właśnie niedawno trafiłam na tekst że kobiety w odróżnieniu:narcyzi najczęściej epatują seksualnością i dziećmi. I że to jest główny składnik ich narcystycznej fasady i poczucia wyjątkowości. Przypomniała mi się koleżanka która godzinami perorowała o swoich dzieciach a jak inna nieśmiało wtrąciła że za pare miesięcy będzie matką na twarzy tej drugiej pojawiła się nawet nie wiem jak nazwać tą emocję(:-) ) . Potocznie mówi się na to GUL. A ja chyba mam specjalną prośbę na tekst: mówi się o dzieciach DDA a ja bym chciała się dowiedzieć jakie cechy mogą wykazywać córki narcystycznych matek. Ja zacznę nie od niskiego poczucia wartości tylko od braku wiary we własne siły. I od zbytniego przejmowania się całym światem a nie sobą.

        1. U mnie komentarze trochę się mieszają. Więc nawiązując do Random 3 sierpnia. Moja matka “obrazila się”, choć nie wiem jak nazwać tą emocję, więc obrazila się o to że ja miałam w miarę szybkie i sprawne porody przy których nie cierpialam. Wg niej poród to straszna męka, starszyla mnie cięciem krocza. Oczywiście mnie nigdy nie zapytała jak się czuję w ciąży ani o termin porodu. Jak urodziłam dziecko to ja dzwoniłam, dawało mi to iluzję że ona się mną interesuje. I ta sytuacja wydarzyła się trzy razy. i może to co napiszę będzie nieeleganckie ale zawsze z tej okazji jak przyjeżdżała w odwiedziny zobaczyć wnuczka, kupowala mi dwie lub trzy najtańsze czekolady z biedronki, w sam raz dla kobiety w połogu. Zawsze kupowała mi najtańsze rzeczy i uwierzcie mi to nie wynikało z braku pieniędzy.

  4. Dzięki za słowa. Moją drogę a właściwie wspinaczkę do wyjścia zaczęłam rok temu. Wcześniej się miotalam, myślałam że jak się usmiechne czy podskocze to będzie dobrze ale to nic mi nie dawało. Nie mam siły na kontakt z nimi. Nawet jak ich rzadko odwiedzalam to odwiedziny były okazją żeby zarzucić mi np kradzież. Sen wariata normalnie. Ojciec jest odcięty przez matkę od kasy ale moją obecność w domu rodzinnym wykorzystywał po to aby poprowadzić coś matce a mnie o to oskarżyć. Jak zaczęłam się bronić to była gadka że to inaczej, że źle zrozumiałam, nie mam już siły na te ich gierki.

  5. Co zrobić z zerowym poczuciem własnej wartości? Da się to jakoś “naprawić” ?

    Matka + ojciec, podwójna kumulacja u mnie była, dwa toksyki

    1. A nie jesteś dumna/y z siebie z tego powodu, że przetrwałaś/eś ? Napisz do mnie poprzez zakładkę “Kontakt” i opisz trochę bardziej, jak przebiegały relacje w Twojej rodzinie. Za co masz największy żal do rodziców/za co ich nienawidzisz? Co jest obecnie Twoją największą zmorą?

      1. Komentarze przepełnione uczuciem nienawiści pisałam w czerwcu, teraz moja nienawiść wypaliła się tak w 70%. Tak jak pisałam jestem osobą wierzacą, ja z tego uczucia nawet się spowiadalam, i o dziwo ksiądz dał mi rozgrzeszenie, nie potępił mnie, był trochę zaskoczony “grzechem” ale stwierdził że tak niestety bywa, że Bóg z jakiegoś powodu mnie tym doświadczył, ja nawet wierzę że to Jezus pozwolił mi znaleźć twój blog w sieci. I w ciągu tego miesiąca miałam jeden dzień zalamki, trochę sobie poplakalam.

        1. Możliwe że to jakaś magia:-) albo jakies wybitne algorytmy googla bo mi akurat wypozycjonował się artykuł adekwatny do mojej sytuacji. I nawet pozwolił mi z szacunkiem do drugiej osoby się z nią rozstać. Też nie mam już tzw. nerwa na “przyjaciółkę” jest jaka jest i wprowadzała w moje życie smutek i napięcie. Nie muszę się z tego uczucia nikomu tłumaczyć. Co do mamy, jesli była nieszczęsliwa w związku z ojcem najprawdopodobniej wywalała całą złość na Ciebie. Podobnie jak moja. Dla mojej mamy mężczyzna stoi w hierarchii jak jakiś bożek. A ja mam to w nosie. Moja Złość też się wypaliła, wiem że jeszcze nie raz się pojawi przy kontakcie z nią. Ale wiem, że utrzymuję z nią kontakty nie dlatego, że mną manipuluje tylko z własnej nieprzymuszonej woli i jakiejś tam pewnie miłości. Kiedyś miałam to co Ty, nie wiedziałam jak ją zadowolić i jak się jej przypodobać. Teraz wiem, że nie ma na to mocnego. A ja muszę żyć.

          1. W moim przypadku to ojciec jest wpatrzony w matkę jak w obrazek, dla niego jest najpiękniejsza, najmadrxejsza i najwspanialsza. I wydaloby się że tak powinien wyglądać związek ale no właśnie jest jedno ale. Matka go totalnie kontroluje, ojciec jest odcięty od pieniędzy, nie może bez jej wiedzy wydać choćby złotówki, pamiętam jak się bał jej powiedzieć że potrzebuje nowych okularów, on się normalnie jej boi. Ale z drugiej strony wlazi jej w tylek prawiąc komplementy w następujących sytuacjach. Dajmy na to siedzimy razem w pokoju, ja, ojciec i matka i on mówi coś w rodzaju ” zobacz mamusia jest ładna, ma ładne włosy a ty, jesteś trochę gruba, masz takie proste włosy i ten kindol (to o moim nosie) “. Jak byłam nastolatką to źle to znosilam, matka tego słuchała i się głupio usmiechala z taką satysfakcją. Jak miałam jakieś 35 lat to na te jego głupie słowa rozesmialam się i powiedziałam że nie życzę sobie takich uwag na temat mojego wyglądu bo jemu też dużo brakuje do ideału Zgadnijcie jaka była reakcja: foch, udawanie że mnie nie ma w danej chwili obok nich.
            Jak oglądam swoje zdjęcia w czasie gdy byłam nastolatką to spogląda na mnie szczupła dziewczyna, wysoka (170cm, 58kg) z brazowymi ładnymi włosami i ładną cerą. Jak mój obecny mąż prawil mi komplementy to myślałam, że ze mnie kpi. Ja nie rozumiem postępowania moich rodziców, po prostu nie rozumiem. Choć pamiętam jak mój niezyjacy dziadek mówił że mnie to rodzice nigdy nie lubili, odkąd się urodziłam. Mam wrażenie graniczace z pewnością że rodzice nie chcieli córki tylko syna.

          2. Faktycznie nie mogę już odpowiedzieć na Twoj komentarz. Lily faktycznie taka postawa rodziców jest zatrważająca. Ale skoro mama kontroluje również ojca to chyba narcyz pełną parą. Skoro zawsze była taka naj. W całej tej historii piękne jest to, że masz rodzinę, dzieci i je kochasz. I nie daj już się manipulować rodzicom!

  6. Ciągle czytam o narcystycznych matkach… a dlaczego nie o narcystycznych ojcach? Są tacy ojcowie! Moja córka ma takiego tatę… chciałabym jej pomóc, ale póki co działam po omacku… nie żeby bez efektów, ale czy obronię ją przed współzależnością w przyszłości??? Chętnie przeczytam coś o narcystycznych tatusiach rozpieszczających swoje córeczki i jednocześnie manipulujących oraz kontrolujących je, a w razie braku eliksiru traktujących je jak zapasowe źródełko…

  7. Dziekuje ja ten opisu narcystyczne matki,niestety spoleczenstwo nadal wiedzy ze lepsza zla matka..wyzygac sie mozna,te kody sa pokolniowe.

  8. Jak byłam dzieckiem moja matka lubiła powtarzać, że “należysz do mnie, nawet jak cię zabiję, to nikt mi nic nie zrobi”. Na twarzy mała wtedy taki zadowolony usmieszek. Nawet teraz potrafi wtrącić w rozmowie, że dzieci są własnością rodzica i to rodzic zawsze ostatecznie decyduje. Mam wrażenie, że ona kocha tę myśl. Tyle lat daleko od niej, uczenie się życia na własną rękę, małe zwycięstwa, które powinnam przeżywać jako dziecko, a przeżyłam je jako dorosła już osoba, a ona i tak potrafi wbić i wszczepić mi w mózg te swoje chore pomysły.

    1. Bardzo to przykre i obrzydliwe, co wyrabiają narcystyczni rodzice. Normalny człowiek nie wykorzystuje żadnej przewagi nad drugim człowiekiem, aby go niszczyć i siebie w ten sposób dowartościowywać. Narcyzi – owszem, bez żadnych skrupułów. Uważają wręcz, że jeśli tego nie zrobią, to będą frajerami. Więc albo-albo: albo oni kogoś zdominują, albo zostaną zdominowani. Pamiętam też uśmieszek mojej matki, kiedy mnie lała. To jest psycho-/socjopatia. Takie słowa, jakie kieruje matka, przywdziewając drwiący uśmieszek pozwalają jej na emocjonalną manipulację. Ona się nauczyła, że mówiąc takie słowa, wciska w głowie odpowiedni guzik, który wyzwala określoną reakcję. To jest typowy przejaw przedmiotowego traktowania przez narcyza – traktuje blisko z nim związane osoby jak zabawki i ma z tego radochę, że zachowują się tak, jak on chce. To jest przemoc emocjonalna. Matka powinna się leczyć. Proszę te reakcje traktować jako efekty zaburzeń matki i przyglądać się im z boku, nie wchodzić w nie. Bo to nie są własne myśli. Oddzielać je od własnych myśli na swój temat. Proszę sobie stworzyć listę, powiedzmy 20 stwierdzeń, zaczynających się od “Jestem…” i tu dopisać wszystko, co przyjdzie do głowy. A następnie oddzielić własne myśli na swój temat od tych wszczepionych przez matkę. Będzie łatwiej. Pozdrawiam.

  9. Kochani, gryziecie się z wgranym na sztywno programem umysłu p.t. ” Czcij ojca swego i matkę swoją”. Dopóki nie wyplączecie się z tego kodu-klątwy, będziecie skamłać nad swoim losem bezskutecznie. Powodzenia na drodze do wolnosci…..

    1. Coś polecasz? Co Tobie pomogło? Ostatnio stwierdziłem, że właśnie taki kod sprawia, że cofam się, krok do przodu, dwa do tyłu.

  10. Dzien dobry, rowniez Mam taka matke i od 7 lat walcze o zycie. Idzie mi calkiem dobrze. Mam rodzine prace. Duza rôle w mojej pracy nad soba odegraly wlasnie ksiazki, artykuly oraz blogi. Ten artykul Jak Dla mnie najtrafniej opisuje mechanizm narcystycznej Matki. To jest dokladnie to! Dziekuje !

    Mam 2 pytania:
    – Jestem mama a ona babcia. Staram sie podtrzymywac kontakt z uwagi na dziecko. Niemniej bez przerwy slysze opinie dotyczace jego wychowania (jesli idziemy do muzeum to muzeum nie takie, jedziemy na wakacje, czy on jest szczepiony ona by tam nie pojechala)itp itd. Gdy syn byl chory ( dosyc powaznie) uslyszalam To byla moja Wina. Nauczylam sie wylapywac jej niescislosci w komunikacji i Ja z tym konfrontowac. Rowniez mowie ze wszystkie maile pokazuje mezowi. Niemniej zdaje sobie sprawe ze taki uklad nie jest na dluzsza mete. Generalnie Ja z nie nie pottzebuje kontaktow ale nie chce pozbawiac dziecka babci ( byc Moze to blad). Jakies porady w tej Kwestii?
    2. Nastepne pytanie dotyczy kontaktow z ludzmi. Nie umiem budowac kontaktow z ludzmi. Daje bardzo duzo od siebie, wchodze calym sercem i oczekuje tego samego. Mam wrazenie ze w ten sposob zasluze na czyjas sympatie. Gdy tego nie dostaje, odchodze. Wiadomo ze roznie bywa czasami slusznie, czasami nie ale nie umiem inaczej. To napewno ma zwiazek z nia, bo ona tak samo traktuje ludzi i Mam wrazenie ze gdzies powielam ten schemat. Jak takie dziecintswo rzuca sie na relacje z ludzmi? I Jak sobie z tym poradzic.

    1. Dzień Dobry, bardzo się cieszę, że ten artykuł okazał się dla Pani najbardziej przydatny 🙂
      Odpowiadając na Pani pytania:
      1) Nie ma potrzeby podtrzymywania kontaktu z narcystyczną matką ze względu na własne dziecko. Dziecko narcystycznym matkom, które następnie zostają narcystycznymi babciami (zmiana tylko polega na dodaniu jej nowej roli – babci z automatu) potrzebne jest tylko do dowartościowywania się i podtrzymywania swojego narcystycznego ego, a także służy temu, aby móc dalej dowartościowywać się kosztem swojej córki. Zatem proszę mieć na uwadze, że taki kontakt nie jest pod względem zdrowotnym potrzebny ani Pani dziecku, ani Pani. Narcystyczna matka-babcia podchodzi do osób w swoim najbliższym otoczeniu przedmiotowo, jej nie chodzi o dobro dziecka, czy Pani, tylko o samą siebie. Skoro Pani te kontakty z matką szkodzą, bo się Pani źle w relacji z nią, to proszę nie liczyć na to, że będzie inna relacja Pani matki z Pani dzieckiem. Poza tym Pani, jako matka, ma prawo podejmować decyzję, z kim Pani dziecko będzie się spotykać dla jego dobra. Ma Pani podstawy, aby, ze względu na krzywdzące zachowanie Pani matki, kontaktów tych zabronić. Proszę też pamiętać o tym, że to Pani nastawienie, nastrój warunkuje dobrą opiekę i zdrowy rozwój dziecku, więc musi Pani zadbać o swój dobry stan psychiczny. A jeśli Pani matka pozbawia Panią tego, to należy ja od siebie i od dziecka odseparować. W ten sposób pokazuje również dziecku, że nie pozwala Pani na to, aby Panią nie szanowano. Inaczej też nie będzie miało szacunku dla siebie i pozwoli, aby ktoś je traktował niesprawiedliwie w przyszłości. A zapewne Pani tego nie chce.
      2) Generalnie chyba wszystkie dzieci narcystycznych matek mają problemy w relacjach z ludźmi, przynajmniej dopóki nie popracują nad tym. Wynika to z tego, że mają rozwalone granice, co jest efektem przemocy psychicznej i emocjonalnej, której doznawały w dzieciństwie.
      Nie trzeba każdemu dawać swojego serca na tacy, bo są takie osoby i to niestety wiele, które je “zeżrą” i pójdą dalej, bez żadnego słowa “dziękuję”, bez wdzięczności, bez szacunku, podchodząc do tego na zasadzie: “dane było, to se wziąłem”. Podstawą tego, aby nie czuć się wykorzystanym (bo myślę, że o to Pani chodzi) jest postawienie własnych granic na nowo (albo odnalezienie ich) i obrona ich, akceptacja siebie i życie zgodnie ze swoimi wartościami i zasadami. Poza tym nie trzeba też zabiegać o relacje z ludźmi. Najważniejsze jest to, żeby czuć się ze sobą samą dobrze. Nie trzeba się przed każdym uwewnętrzniać. Pogadać – okej, o czymś ważnym, o pierdołach, wymienić się myślami i spostrzeżeniami. Ale nie dawać siebie całą każdemu. To nie o to chodzi. Wtedy relacje będą zdrowe.

      1. Ok jest Pani naprawde dobra. Dokladnie o to mi xhodzi i doslonale Pani wyczuwa o co chodzi!

        1. To prawda. Komentarze matki wyprowadzaja mnie z rownowagi. Widzi Pani, zbywam to zbywam to a potem wszystko pierdolnie i od nowa trzeba zaczynac prace. Ostatnio wlasnie doszlo do konfrontacji i powiedzialam jej ze ona naprawde nie musi traktowac mnie i mojego meza ( mowie to specjalnie bo to osoba trzzcia i przed nim m’a respekt) jako niezdolnych do opieki nad dzieckiem tymbardziej ze nie jest zadna referencja w tej kwestii. Na razie wiec jest cisza. Dodam ze po kazdej jej wizycie potrzebuje 3 dni zeby ochlonac. Jedyne co mnie hamuje to to ze ona Moze wystapic o kontakty prawne. Ale Jak mowi moj maz , tym lepiej przynajmniej ta kwestia zostalaby prawnie uregulowana. Ale ma Pani racje, jej chodzi o nia sama, o to zeby sie dowartosciowac. Jaka to wspaniala babcia jest. Dam przyklad. Zaproponowala ze mu kupi buty. Ok dobrze niech kupi. Kiedy je przyniosla podziekowalam spoko. 2 dni pozniej sms ze ona jako jedyna cieszyla sie ze on ma nowe buty. Niewystarczajaco sie ucieszylam. Z butow o ktore w ogole nie prosilam. Odpisalam ze nie odpowiadam na takie cos i zyczac milego dnia. Statam sie te manipulacje tlamsic w zarodku i nie dawac jej pola do popisu ale duzo mnie to kosztuje. To trudne co Pani pisze bo moje dziecko nie bedzie miec normalnej babci ale to jest prawda.
        2. Dokladnie. Ja sie otwieram, zwierzam, gotuje, zapraszam, organizuje spotkania, poswiecam sie tylko po to zeby miec przyjaciol. Juz tak Mam od dziecka ze chce miec przyjaciol. I paradoksalnie z tymi z ktorymi Mam taki dalszy kontakt te znajomosci sa trwalsze. A jak z kims Jestem za blisko zawsze cos pierdalnie. Ma Pani racje trzeba przestac latac za ludzmi i zaczac czuc sie dobrze ze samym soba. Nie plaszczyc sie. Przekonalam sie o tym przy chorobie syna. Nieliczne osoby wykonaly telefon zeby w ogole zapytac sie czy zyje…. nie ma wiec sensu sztucznie podtrzymywac jakis znajomosci. Coz kolejna ciezka lekcja na tej mojej drodze.

        Generalnie to chcialabym powiedziec wszystkim w tej sytuacji ze nie wolno nigdy sie poddawac. Nigdy. Bo cena jest wlasne zycie. Sa historie corek ktore dzis maja po 60 lat i nigdy nie odwazyly sie odejsc od matki i przegraly swoje zycie. Dlatego nigdy nie wolno sie poddac. To jest proces, to sa lata pracy nad soba ale nie wolno sie poddawac. Cena jest zycie! Sa momenty ze chce mi sie wyc ( oprocz matki ojciec odszedl Jak bylam dzieckiem) dlaczego mnie to spotyka. Ale a drugiej strony Jak patrze co osiagnelam ( i to z tym bagazem) i ze to w ogole przezylam, to doceniam to zycie ktore Mam bardziej. Celebruje kazdy dzien, robie sobie przyjemnosci, ciesze sie po prostu. To jest proces i beda momenty zwatpienia ale trzeba to wytrwac! Czas tez robi swoje. Im dalej tym lepiej radzimy sobie z tym bajzlem. Najwazniejsze to pracowac nad soba. Dziekuje ze sa osoby takie Jak Pani ktore pomagaja ludziom w tej walce. Naprawde doskonale Pani opisuje te zawilosci. Ten artykul czytalam juz ze 30 razy i nie mozna tego lepiej ujac. Dobrze ze mozna sie do kogos zwrocic, dostac chociazby dobre slowo!

  11. Dzień dobry, niedawno, w wieku 45 lat, ktoś mi zasugerował, że moja matka może być narcyzem. Zaczęłam czytać na ten temat i wielki głaz spadł mi i z serca i z pleców – jest przykładowym, agresywnym narcyzem. Wszystkie tragedie w naszej rodzinie, ciotki, kuzyni, wszyscy padli jej ofiarą, na tyle ile mogła, niszczyła wszystkich, manipulowała naszym ojcem, zniszczyła jego rodzinę, odseparowała go od wszystkich, zdradzała na wszystkie strony, ojciec latami, aż do śmierci był dzięki jej gierkom i pośredniczeniu w rozmowach skłócony dosłownie ze wszystkimi. Diabeł w ludzkiej skórze, do tego to nigdy nie była jej wina, każda konfrontacja kończyła się jej przysięganiem na krzyż o swojej niewinności, potem płacz, na koniec świadek jej siostra, która w zamian za korzyści (drobne sumy, prezenty itd.) kryła ją, a na sam koniec atak padaczki z karetką pogotowia i zastrzykiem uspokajającym w tle. Nigdy z jej ust nie przeszło słowo przepraszam, potrafiła tępo patrzeć się w coś, aż rozmówca odpuścił sobie. Potem jakby nigdy nic, żyła dalej zdziwiona co się od niej chce. Całymi latami skłócała mnie z bratem, mówiła, że on chce mnie zabić, a ja jego wsadzić do więzienia, my oboje nie rozwialiśmy ze sobą, ponieważ baliśmy się siebie, matka pośredniczyła w naszych kontaktach. Wierzyłam jej, niczego nie podejrzewałam, ponieważ nie wiedziałam, że coś takiego ktoś może robić drugiej osobie. Wiedza o jej stanie uratowała mi życie, zrozumiałam, że to nie moja wina, te jej dąsanie się, obrażone rodzeństwo, kuzynki, ciotki, to nie moja wina! Urwałam z nią kontakt, teraz ona czeka na mnie z policją jak się u niej pojawię koło domu, naopowiadała wszystkim, że chciałam ja okraść, sąsiedzi wierzą jej, boją się mnie, zepsuła mi reputację. Moje pytanie – jak to odkręcić, wytłumaczyć, że matka zmyśla? Jak się na niej odgryźć? Mam ochotę wykrzyczeć jej w twarz, że je chora, chociaż wiem, że jest pusta i nic tym nie uzyskam, ona tego nie zrozumie, powie, że krzyczę na nią i zrzucam winę na nią. Chcę, aby wiedziała, że wiem kim jest, że wszystkie tragedie w rodzinie są przez nią i wszyscy o tym wiemy, że jest rozszyfrowana, zdemaskowana. Ulżyłoby mi bardzo, to jakby ten ostatni element, którego brakuje do oczyszczenie się od tej diablicy – zdemaskowanie jej, niech wie, że wiem kim ona jest i co robi ludziom.

    1. Mogłaby Pani po prostu, przy świadkach powiedzieć matce, że jest po prostu okropnym, bezwzględnym narcyzem-psychopatą i że jest żałosną osobą. Ale, jak widać, ona nie chce do tego dopuścić, skoro wzywa policję i organizuje kampanię oszczerstw przeciwko Pani. Uwolnienie złości u Pani jest naturalną reakcją po tak długotrwałym agresywnym tłumieniu jej w Pani za sprawą matki. Proszę nie przychodzić do matki. Najgorszą dla niej karą i upokorzeniem będzie zerwanie z nią kontaktu. Proponowałabym czerpać satysfakcję z tego, że przerwała Pani tą toksyczną relację z matką i nie ma dalej zamiaru uczestniczyć w jej gierkach i świństwach i że zyskała w końcu przestrzeń dla siebie. Może Pani złożyć powództwo do sądu przeciwko niej, ze względu na pomówienia, jakich się wobec Pani dopuściła i o tym poinformować też przy okazji sąsiadów – będzie to przemawiać za Pani wiarygodnością. W razie agresji matki – proszę nie wahać się zadzwonić na policję, a jeszcze lepiej na pogotowie. Na takie osoby działają tylko takie twarde środki. Z resztą, organizując przeciwko Pani interwencję policji, sama pokazała Pani, czego się boi: właśnie tego typu służb.

  12. Piękne, do głębi ludzkie artykuły napisane tak jak człowiek powinien mówić do człowieka, bez pompatyczności, pouczania, własnego wybujałego ego. Trafiłam na nie dziś, dokładnie w momencie, gdy bardzo potrzebowałam odpowiedzi (podpowiedzi, inspiracji) na dręczące mnie pytania. Bardzo, bardzo mi pomogłaś. Na pewno jeszcze się odezwę, gdy będę miała trochę więcej czasu. Przeszłam piekło z narcystyczną, manipulatorską, klamliwą matką. Bardzo często czytając Twoje wypowiedzi łapię się na tym, że mogłabym się pod nimi podpisać wszystkimi kończynami. Serdecznie pozdrawiam 🙂

  13. Świetny blog. Świetne teksty. Sam byłem w toksycznym związku gdzie moi niedoszli teściowie byli toksycznymi rodzicami dla mojej narzeczonej. Zarówno ojciec jak i matka mojej “ex” byli toksyczni. Ojciec zdecydowanie był kategorii 2., a matka była kategorii 1., ale czasami w zależności od potrzeby sytuacji wchodziła w kategorię 2. Rodzina ta jest bardzo bogobojna, ale wybiórczo. Czyli to co im pasuje… Oczywiście ja stałem się problemem, ponieważ nieświadomie otwierałem oczy mojej “ex” i wspierałem ją w jej działaniach. Chciałem by się rozwijała, kształciła i realizowała marzenia. Wiem, że życie nie musi kończyć się w mieszkanku i kościele. Nie plułem na jej i jej rodziców wartości i wiarę. Szanowałem ich wszystkich mimo, że oni nie liczyli się ze mną.
    Ojciec mojej byłej narzeczonej dowartościowywał się robiąc awantury (oczywiście kiedy mnie nie było w domu, bo nie mogło być świadków) swoim dzieciom i wmawiał im, że są do niczego. Uważał, że skoro płaci na ich studia to mają mu być posłuszne itp. Pamiętam jak zrobił awanturę o dwa nie umyte kubki w zlewie… tak dwa kubki w zlewie. Wyobraża sobie to ktoś? Byłem świadkiem trzech takich awantur, które w moim mniemaniu były absurdalne. Widziałem, że jej ojciec czerpał z kłótni satysfakcję, bo one służyły do “układania” dzieci. Jak tresura psa a nawet gorzej.
    Mimo tego starałem się być miłym i wyrozumiałym człowiekiem.
    Niestety matka nie była nic lepsza. Niby stawała po stronie dzieci, ale gdy nie było ojca. Mówiła dzieciom, że mają o siebie dbać, nie mają się garbić, dbać o cerę i o linię. Potrafiła to mówić przy mnie robiąc często przykrość mojej byłej. Kiedyś powiedziała do mojej “ex” coś takiego: “Zacznij trenować bo ci zwisa d.pa”. Powiedziała to w sposób beznamiętny i obojętny tak jakby powiedzieć komuś w domu “weź wynieś śmieci”. A jak ktoś zaczął błyszczeć za bardzo niż ona to mówiła “nie bądź taki hen hen do przodu”.
    Wszystko co robili jej rodzice miało za zadanie tworzyć “idealną rodzinę”. Oni chorobliwie bali się co ludzie o nich będą myśleć.
    Niestety to się odbijało na naszym związku. Ciągły płacz mojej byłej, nagłe wahania nastrojów i niska samoocena. Ostatecznie moja “ex” weszła w buty swoich rodziców. Okłamywała mnie, robiła mi awantury o bzdury, jakieś podejrzenia w moją stronę itp. Wiedziałem, że to wszystko sączyła jej matka do jej głowy. Wiedziałem o tym ponieważ obie wypowiadały te same sformułowania. Dokładnie używały tych samych słów.
    Rodzina ta nie miała szacunku do kogokolwiek.
    No i po 6 latach toksycznego związku i toksycznych rodziców mojej byłej postanowiłem zakończyć tą farsę trzy miesiące przed ślubem.

  14. Bardzo podobał mi się artykuł ( może niestety…), trafna jest też większość komentarzy. Mam 45 lat. Pięć lat temu poszłam na terapię i powoli przejrzałam na oczy. Do decyzji o konieczności zwrócenia się o pomoc do obcych zmusił mnie przeogromny lęk, który, miałam odczucie, zagonił mnie w ciemny kąt pokoju, z którego nie było wyjścia, depresyjne myśli, bałam się wychodzić na ulicę, a i w domu bywało strasznie… I to trwało od jakichś minimum 30 lat albo i zawsze. Czułam się chora psychicznie i fizycznie. Na jednej z pierwszych sesji Pani Psycholog powiedziała mi wprost, że postępowanie mojej mamy to była przemoc. Szok. Jak to??? Moja kochana ,jedyna mamusia, która całe swoje życie i wszystko co w nim miała poświęciła dla mnie, stosowałą przemoc??? Niemożliwe! Przepłakałam pierwsze sesje. Płakałam nad sobą, nad moim wewnętrznym dzieckiem, ale też nad mamą i naszą relacją. Dużo by pisać… Półtora roku temu zakończyłam terapię ale antydepresant wciąż biorę… Rozwiodłam się z mężem, za którego wyszłam jeszcze przed terapią, bo szukałam kogoś kto pomoże mi w opiece nad rodzicami i kim ja mogłabym się zaopiekować. Rozwiodłam się, m.in. też dlatego, że mąż oczekiwań moich rodziców nie spełniał. Chora relacja z mężem, który nie był w stanie przez 3 lata małżeństwa przeprowadzić się do mnie od swojej matki, to osobny temat na esej… Jestem teraz innym człowiekiem, liczę się dla siebie, mam mniej wyrzutów sumienia, stać mnie na własne decyzje. Ale… Rodzice mają znacznie po 80-tce. Robią się niesamodzielni. Coraz bardziej dementywni, oskarżają się na wzajem o kradzieże, kłócą się, urządzają szopki, szantażują ( głównie myślę o mamie), swoim zdrowiem, dolegliwościami, sączą ciągły jad, narzekają bez przerwy, a przy tym podkreślają ,że nie chcą mi robić kłopotu… I jaka to ja jestem biedna, mam podkrążone oczy, pewnie w pracy tak się męczę…Mieszkam od ponad 20 lat 200 km od nich. Często zdarzały się telefony, że coś się złego z jednym albo drugim dzieje. Załatwiałam szybką podmianę w pracy i wsiadałam w auto. Czasem obiektywny problem był, najczęściej nie, ale była histeria mamy, też przez telefon. Wynajęłam dla nich mieszkanie- 100 metrów ode mnie…Zataiłam ile płacę bo, oczywiście dla mojego dobra, nigdy by się nie zgodzili. O przeprowadzce na stałe nie chcą słyszeć, bo przecież tam mają “swój dom”… Tu wszystko jest nie tak. Kiedy wracamy do domu ? itp. W swoim domu zrobili skład rzeczy wszelakich, z całego życia, nie ma gdzie nogą stąpnąć, wszystko potrzebne. Ale niestety zdają sobie sprawę, że jest bałagan i wstydzą się wszystkich, tylko nie mnie… Nie pozwalają pomóc naprawdę posprzątać, wyrzucić, zmienić wielu rzeczy. Opiekunki ani sąsiadów nie wpuszczą. Co ludzie powiedzą???? To największy problem mojej mamy. Nie przyznaje się, że teraz jest u mnie, że ja im pomagam, znajomym mówi , że są w L. bo mają wizyty u lekarzy… Bo co ludzie powiedzą??? Kocham ich i nienawidzę. Dopiero od paru miesięcy dopuściłam do siebie świadomość odczuwania gniewu i nienawiści… Nie złości. Nienawiści… I chyba tylko dlatego, że mam za sobą terapię, nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. W jakimś sensie zniszczyli moje życie, albo/i nie pozwolili żyć swoim. Jestem sama. Mam tylko ich i nie jestem w stanie im pomóc, bo wszystko nadal MUSI być na ich ( mamy) warunkach. Nie uwolniłam się od tego, ale próbuję stawiać granice, ciągle się uczę. Mam więcej dystansu. I wiem jedno, że nie zrezygnuję ze swojego miejsca pracy i zamieszkania dla nich i nie wrócę do rodzinnego domu, ani ich nie wezmę pod swój dach. Zniszczyli by mnie doszczętnie, został by tylko popiół. Albo powiedziałabym im rzeczy, których żałowałabym do końca życia… A nie chcę ich ranić celowo. Nie wiem ile rzeczy mama robiła świadomie, ile nie. Wolałabym , żeby tych nieświadomych był więcej. Trudno jest zaakceptować fakt , że ludzie, którzy byli całym światem, tak naprawdę nigdy nie kochali… Wolę wierzyć, że kochali jak umieli, głupio. A na pewno sami byli i są bardzo nieszczęśliwi. EWa

    1. “Wolę wierzyć, że kochali jak umieli, głupio. A na pewno sami byli i są bardzo nieszczęśliwi.” No właśnie chciałam napisać coś o samych rodzicach i przeczytałam ten komentarz. To ostatnie zdanie odzwierciedla także moje odczucia względem moich rodziców. Zastanawiam się nad tym wszystkim, nad tym schematem relacji. Odnajduję się w tym, co Pani Karolina pisze w swoich artykułach, ale ciągle się w nich przewija, że toksyczni rodzice nie kochają, niszczą, traktują jak przedmiot itp. itd. Tak to prawda, ale kiedyś też byli dziećmi, a my kiedyś będziemy rodzicami i wcale nie wiadomo czy lepszymi. Dlatego nie uważam, żeby moi rodzice byli najgorszymi ludźmi na świecie, pomimo że często czuję do nich gniewa i nienawiść za to wszystko, co mi zrobili, przez co do dziś sobie nie radzę ze sobą. Można powiedzieć, że zniszczyli mi życie, myślę tak o tym często. Jednocześnie jest mi ich szkoda i rozumiem, że są tacy z jakiegoś powodu – też zaznali krzywdy w swoich rodzinach w dzieciństwie. Myślę, że jestem mimo wszystko w lepszej sytuacji niż oni. Potrafiłam się zorientować, co się dzieje wokół mnie, pośrednio nie zgodzić na to (nie do końca, ale samoświadomość to już dużo) i dzięki ogólnodostępnej wiedzy zrozumieć, co się dzieje w mojej rodzinie i ze mną, ale mogłam zamienić się w nich i powielić schemat. Inaczej mówiąc ta toksyczność może pochłonąć i wtedy bieguny się zmieniają. Czyli stałabym się potworem tak? Właściwie wciąż bym mogła, jeśli nie będę nad sobą pracować… Myślę, że jak się zrozumie, że takie toksyczne zachowania nie biorą się z niczego, to można nawet takim rodzicom wybaczyć. Oczywiście nie zapomnieć. Niejednokrotnie konieczne jest urwanie kontaktu dla naszego własnego dobra oraz zdrowia psychicznego i żeby nie stać się samemu toksyczną osobą, ale trzeba zdać sobie sprawę, że toksyczne zachowania nie biorą się z niczego i nikt nie rodzi się potworem, choć powinien brać odpowiedzialność za swoje czyny. Dużo daje człowiekowi, jak zrozumie, że nie ma się wpływu na zachowanie i postępowanie swoich rodziców i że ich już nie uratujemy. Możemy za to uratować siebie o ile w porę sobie uświadomimy, co się dzieje i że dzieje się źle. Lubię myśleć, że jestem od tego wszystkiego silniejsza i że sobie poradzę… ze wszystkim. W rzeczywistości dziecko w środku mnie wciąż płacze w kącie. Jeszcze go nie uwolniłam… To ciężki temat. Uważam, że miałam dużo szczęścia, że nie stałam się moimi rodzicami i przykro mi, że oni tego szczęścia nie mieli. Kiedyś nie było tak łatwo dotrzeć do informacji i pomocy. Wydaje mi się też, że nie każdy ma na tyle silny charakter. Może się mylę, ale jak inaczej wyjść z toksycznych relacji? Silna i jednocześnie słaba. Tak się często czuję. Tęsknię za równowagą i spokojem ducha.
      Chce je odzyskać i pójść na terapię, która mam nadzieję, że jakoś pomoże mi uporać się z moimi demonami. Pozdrawiam.

      1. Dziękuję za komentarz. Korzystając z okazji, odniosę się do niego. Myślę, że będzie on przydatny także i innym osobom. Odnoszę bowiem wrażenie, że pomimo uznania przez część osób, że rodzice złamali im życie, występuje jednocześnie tendencja do obrony i wybielania rodzica oraz rodzicielskie podejście do nich. A to kompletnie nie tędy droga. To nie jest zdrowe ani nie prowadzi do zachowania jakiejkolwiek stabilności.

        Aby się uwolnić od destrukcyjnych relacji z kimkolwiek należy zaakceptować to, że jest, jaki jest (zrozumieć jak działa) oraz skoncentrować się na faktach (to, co się w tej relacji wydarzyło/wydarza). Czyli w przypadku tych destrukcyjnych relacji – że niszczono mnie i moje życie (konkretne przykłady). A czy te osoby niszczące są najgorsze pod słońcem, czy nie, to już kwestia nieistotna i nie ma co się nad tym zastanawiać, ani się tym zasłaniać. Istotne na pewno jest to, co oni nam robią/robili i jak my się z tym czujemy. I na tym trzeba się oprzeć, aby odbić się od dna.

        Nie wiem natomiast co to znaczy “kochać głupio”. Jeśli takie “kochanie” funkcjonuje w powiązaniu z przemocą, to nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek miłością. Stwierdzenie to raczej sugeruje obronę przed myślą, że ktoś ważny dla nich (rodzic) w ogóle go nie kochał. I w istocie, na podstawie zachowań destrukcyjnych toksycznych rodziców, trudno tu stwierdzić jakąkolwiek miłość z ich strony. Są to wręcz osoby, które nie potrafią kochać, osoby pozbawione empatii, nie mające kontaktu ze swoimi uczuciami. Nie ma tu więc żadnej “materii” do wytworzenia miłości. I należy się pogodzić z tym, na podstawie dotychczasowych zachowań rodzica i doświadczeń, że nie było się kochanym. Opłakać to i pójść dalej, odzyskać własne życie i w ten sposób się uwolnić.

        Zbytnie koncentrowanie się na tym, co było przyczyną tego, że rodzice byli/są tak okrutni wobec swoich dzieci i zaburzeni, to wchodzenie w ich życie i pozwalanie sobie na ponowne wciąganie się w ich problemy. Jeśli tak robią ich dzieci, to jest to parentyfikacja. A to nie ten kierunek do uzdrawiania. Każdy ma swoje życie. Osoby wyczerpane przemocą ze strony innych osób (toksycznych rodziców) nie powinny w żaden sposób wykorzystywać energii na pomaganie im. Najpierw należy skoncentrować się na ładowaniu własnych baterii, które nie były nigdy ładowane do końca, a energia wykradana na bieżąco przez te toksyczne osoby.
        Spokój to życie w swojej własnej przestrzeni i podążanie własną ścieżką bez poczucia winy, bez szarpania się z rodzicami o to, aby zaspokajać ich potrzeby, których sami nie chcą samodzielnie zaspokajać. Im również należy dać przestrzeń życiową – mają swoją. Czas na samodzielność i odpowiedzialność.

        Nie wiem również za bardzo, co to znaczy też “być potworem”. Jeśli chodzi w tym wypadku o psychopatów, socjopatów, osoby toksyczne itp., to część z nich faktycznie rodzi się z jakąś wadą mózgu, jest też bardziej podatna na zaburzenia, jest pozbawiona empatii, co związane jest również nieraz z używaniem przemocy bez wyrzutów sumienia i ucieczką od odpowiedzialności, przerzucaniem jej na ofiarę. Część sprawców jest poczytalna, część nie. A jeśli przyjmiemy, że jednak nie każdy się takim rodzi (a zatem część z nich jest świadoma tego co robi), to tym bardziej nie ma co ich pozbawiać możliwości ogarnięcia swojego życia i naprostowywania się. Każdy, jaki by nie był, jest kowalem swojego losu. I żadna z osób, które doświadczały krzywdy z ich strony nie ma obowiązku ich naprostowywania. Od tego są terapeuci i ich własne decyzje (względnie zostają ubezwłasnowolnieni). Należy też pamiętać, że są morderstwa w sensie fizycznym, ale także psychicznym i te ostatnie mogą trwać latami doprowadzając do tego, że ofiara staje się wrakiem człowieka. Jeśli ktoś mi pisze, że ktoś mu złamał życie i jednocześnie przedstawia różne sposoby nękania przez rodzica lub inną osobę, to nie ma żadnych wątpliwości, że ma się do czynienia z systematycznym dręczeniem i mordowaniem psychicznym. Nie interesują mnie w tym wypadku już intencje sprawcy. Koncentruję się na faktach – udręczeniu ofiary i to jej staram się pomóc.

        Jeśli chodzi o wątpliwości dotyczące tego, jakimi to my będziemy rodzicami, to w tych wątpliwościach wyczuwam brak zaufania do siebie. Brak zaufania do siebie z kolei jest spowodowany długotrwałym wmawianiem, że jest się do niczego (w sposób werbalny, fizyczny, pozawerbalny) przez inną uznaną za ważną osobę. Jeśli natomiast będziemy mieli wgląd w siebie, będziemy potrafili spojrzeć krytycznie na swoje zachowanie z boku, będziemy zdolni do refleksji nad sobą (a osoby, które pełniły rolę rodzica dla swoich rodziców, taką zdolność mają), to złymi rodzicami nie będziemy (ale idealnymi też nie, bo takich osób nie ma). Kluczowa jest autorefleksja i odpowiedzialność. Jeśli ich nie ma, jest przemoc. Piszę to na własnym przykładzie: jestem rodzicem i córką narcystycznych, toksycznych, zaburzonych rodziców. Mam bardzo dobre relacje z córką. Przyznam, że sama miałam obawy, jakim będę rodzicem po takich doświadczeniach. Ale jak widać, te zasady, które opisałam, działają.
        Zawsze zachęcam do skontaktowania się z psychoterapeutą w przypadku przemocy, toksycznych destrukcyjnych relacji. Pozdrawiam serdecznie 🙂

        1. Jakie to prawdziwe, dziękuję Pani za tę wypowiedź i inne oraz artykuły na stronie. Dzięki Pani zdecydowałam się pójść na terapię jestem DDD (przemoc fizyczna i psychiczna) oraz oboje rodzice narcystyczni. Mam 35 lat i nadzieję, że dzięki terapii utnę kontakt z nimi, będę potrafiła psychicznie się wreszcie uwolnić, towarzyszy mi ciągły gniew, nie mogę na nich patrzeć nawet dwa razy w roku tj. na urodzinach synów.

          1. Bardzo się cieszę, że zdecydowała się Pani zawalczyć o swoje życie. Bo każdy ma prawo żyć po swojemu. Każdy ma swoją zdrową przestrzeń, która została mu dana wraz z przyjściem na świat. I nikt nie ma prawa nikomu jej zagarniać, nawet rodzice. Nie dziwię się, że ma Pani taki wstręt i czuje Pani gniew do rodziców. To jest naturalna reakcja, gdy deptane są granice i doświadcza się długotrwałego upokorzenia i gdy przemocowi rodzice są jak beton. Życzę wszystkiego dobrego 🙂

      2. Pani Karolino. Zapoznałam się z Pani długim komentarzem z dnia 19 sierpnia br. i postanowiłam go nie opublikować ze względu na zawarte w nim szkodliwe treści (nie wszystkie, ale nie mam czasu ich przesiewać), które nie służą kompletnie osobom, które doświadczyły przemocy i które muszą sobie jakoś radzić z traumami oraz chcą się uwolnić od swoich oprawców. Nie będę propagować takich szkodliwych wywodów na moim blogu.

        To, co Pani w tym nieopublikowanym komentarzu zawarła, to tylko Pani własne zdanie, w tym na mój temat. Poza tym część Pani wypowiedzi w tym komentarzu jest kompletnie nielogiczna (choćby Pani stwierdzenie na temat mojego utożsamiania się z ofiarami (to jest zarzut?), a następnie rozpisywania się o tym, że należy mieć empatię). Poza tym odnoszę wrażenie, że w tym wszystkim nie zwróciła Pani kompletnie uwagi na tytuł niniejszego bloga. On nie służy okopywaniu się w roli ofiary. Nie wiem, na jakiej podstawie wyciąga Pani swoje wnioski. Ale to już Pani sprawa.

        Proponuję Pani sięgnąć po literaturę fachową – właśnie taką, jaką to (o ironio) Pani mi poleca, a z którą ewidentnie się Pani nie zapoznała, jeśli rzeczywiście chce Pani zgłębić temat (ja ze swojej strony polecam zagadnienia z dziedziny psychopatii, narcyzmu, współuzależnienia, psychologii traumy). Albo – jeśli potrzebuje Pani pomocy – zgłosić się do psychoterapeuty. Nie zmuszam przy tym Pani do czytania tego bloga, jeśli on Pani nie odpowiada.

        Z ogólnodostępnego w Internecie profilu, który Pani stworzyła, wynika, że ma Pani jedynie doświadczenie w zakresie sprzedaży ubrań i tworzenia grafiki komputerowej. I niech tak może zostanie.
        Napisała Pani na samym wstępie swojego nieopublikowanego przeze mnie komentarza, że musi się Pani ze mną nie zgodzić. Nie. Nie musi się Pani ze mną nie zgadzać. MOŻE się Pani ze mną nie zgadzać. Nikt Pani nie zmusza do tego, żeby się ze mną nie zgadzać (no chyba że zmusza?). Nie jest też Pani żadnym ekspertem w przedmiocie wychodzenia z przemocowych związków, aby mieć społeczny obowiązek niezgadzania się ze mną, jeśli się mylę.

        I nie, nie jest prawdą, że niniejszy blog opiera się w zasadniczym stopniu na moich subiektywnych przeżyciach (wiedziałaby Pani o tym, jeśli rzeczywiście by się zapoznała z literaturą przedmiotu – jest ogólnodostępna; nie mówiąc już o kursach, szkoleniach czy warsztatach z zakresu psychologii), aczkolwiek nie kryję się z tym, że artykuły na tym blogu tworzone są także na podstawie moich własnych doświadczeń i przemyśleń. Bo to mój blog. A Pani może założyć swój.

        Dodam jeszcze, że zupełnie Pani nie odróżnia empatii od zrozumienia przyczyn postępowania. Niech się Pani nie obawia, osoby, które decydują się na zerwanie kontaktu z narcystycznymi rodzicami albo z kimkolwiek innym, kto im zadaje emocjonalne rany, nie są przez to pozbawiane empatii. Empatii pozbawione są jednostki psychopatyczne.

        A już kompletnym lekceważeniem tematu jest Pani stwierdzenie, że dorosłe osoby narcystyczne podlegają leczeniu i pisanie, jakie to one są biedne. Niezrozumiałe dla mnie jest, że ofiarom tych osób nie chce Pani tak współczuć, jak osobom narcystycznym, które nie mają żadnych skrupułów, aby wykorzystywać innych ludzi i które nie mają zamiaru się zmieniać. I nie ma Pani empatii wobec ofiar, o której Pani tak ochoczo pisze w tym nieopublikowanym długim komentarzu. Nie mam ochoty dłużej się z Panią ścierać w tym temacie.

        I tak: będę stała po stronie ofiar (taka niefortunna nazwa), ponieważ, pomimo znacznego (?) rozwoju cywilizacyjnego prawa tych osób nie są respektowane (a w tym muszą przejść niejednokrotnie wyboistą drogę poprzez dodatkowe upokorzenia, aby uzyskać zadośćuczynienie i spokój ducha), co pozwala na dalsze nadużycia ze strony przemocowych osób.
        A sprawców mogę rozumieć, ale im nie pomagać.

        To Pani wybór, co Pani zrobi ze swoim życiem i z kim będzie utrzymywać relacje, a z kim nie. Nie wiem, jakie ma Pani intencje, ale z Pani wypowiedzi wynika, że ten blog nie jest dla Pani.
        Pozdrawiam

      3. Pani Karolino. 20 sierpnia br. w spamie znalazłam kolejny Pani komentarz. Przyznam, że nie czytałam tym razem tego metrowca, ale przypadkowo zapewne tam nie trafił, bo nie mam ustawionych reguł dla spamu i żaden zwykły komentarz dotąd tam nie wpadł. Po co Pani to robi? Ten blog nie jest dla Pani. Proszę już nic nie przesyłać. Nie życzę sobie tutaj Pani komentarzy. Myślałam, że już się pożegnałyśmy. Ale jeśli nie, to wyrażę to wprost: żegnam Panią.

  15. Eh niedawno uświadomiłam sobie na terapii że moja matka jest narcystyczna. Oczywiście na terapie poszłam bo ona widziałam że ze mną jest coś nie tak. Zawsze byłam gorsza od innych, nie zachowywałam się jak dobra córka jak inne idealne dzieci. Wszystkie przykre rzeczy jakie mówi są dla mojego własnego dobra bo ona tyle dla mnie robi i tyle poświęciła a i tak nie jestem wdzięczna. Mam być wdzięczna za to że mnie wychowała, że nie zrobiła aborcji. Jak nie zgadzam się z czymś, jakimiś złymi opiniami to jestem przewrażliwiona i że inni rodzice gorsze rzeczy mówią dzieciom.Wszystkie dobre rzeczy jakie planuję praca, studia są niby nie dla mnie bo takie rzeczy są dla zdrowych ludzi. Przez nią miałam głeboką depresję, nerwicę lękową i fobię społeczną.

    1. To wszystko jest przykre i świadczy o tym, Że narcystyczne matki traktują swoje dzieci jak przedmioty albo jak roboty, które mają odgrywać ich program. Jeśli jakieś zachowanie nie jest zgodne z instrukcją takiej matki, to taka matka uznaje dziecko za zepsute i stara się “naprawić”, czyli zrobić wszystko – manipulacją, przemocą psychiczną i fizyczną, aby je po swojemu “naprostować”, by dalej odgrywało jej chory program. W rzeczywistości rozjeżdża jak walcem jego osobowość, kompletnie się nie licząc z jego uczuciami i emocjami. Pasożytuje na swoim dziecku.

      Bardzo się cieszę, że dzięki terapii mogła Pani to dostrzec i znaleźć się na dobrej drodze do zdrowego życia, jako odrębna, samodzielna jednostka, która ma własną tożsamość i przestrzeń życiową, w której może się po swojemu rozwijać.
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

  16. Świetny artykuł. Czytam go i widzę w nim siebie i swoją obecną sytuację. Od dziecka odnosiłam wrażenie, jakbym zupełnie nie pasowała do zachowań, które prezentowała moja mama i dopiero w dorosłym życiu zrozumiałam dlaczego. Wcześniej wydawało mi się, że ze mną jest coś nie w porządku, ale z czasem szukając odpowiedzi natknełam się na określenie narcystycznej matki. Nie muszę już mówić, że idealnie, wprost książkowo pasuje do opisu mojej własnej. Nie będę rozpisywać się już o tym co czuje, bo to dość logiczne, mając takiego rodzica. Natomiast ja złapałam się na tym, że staram się być zupełnie inna niż ona i całą miłość przelałam na dzieci. Doszło do tego, że zawsze ‘modlę się’ o to, żeby nie być jak ona dla swoich Dzieci. Niestety mieszkamy razem i raczej nie zapowiada się na to, aby mogło się to zmienić. Nigdy nie sądziłam, że człowiek, a tym bardziej matka może dziecku swojemu zgotować taki los…od wyzwisk, po oczernianie, nie mówiąc o tym że ważniejsi są obcy ludzie. Ale to tylko kropla w morzu zdolności mojej narcystycznej mamy…

  17. Poszukując informacji na temat toksycznych matek, natknęłam się na Pani blog i chciałam Pani za niego podziękować, a w szczególności za to, że nazywa Pani rzeczy po imieniu, czyli zło złem, krzywdę krzywdą, bez wybielania i idealizowania podłych matek, tylko dlatego, że są matkami. Mam 47 lat i jestem ofiarą bardzo toksycznej i narcystycznej kobiety, która wyszła za mąż i urodziła dzieci chyba tylko po to, by niszczyć człowieka, którego poślubiła i dzieci, które z nim miała, i karmić się spustoszeniem i cierpieniem, które powodowała. Zamieniła życie swojej rodziny w piekło, a na domiar złego nazywała to poświęceniem dla rodziny i dla dzieci. W swoim mniemaniu była idealną matką i żoną, bohaterką i wzorem do naśladowania; nasze zniszczone życie to efekt tego, że nie jesteśmy ( ja i moje rodzeństwo) tak doskonali jak ona i nigdy niczego nie robiliśmy jak ona chce.
    Nikt, kto tego nie przeżył, nie zrozumie, co znaczy być maltretowanym psychicznie przez swoją matkę i jednocześnie słyszeć, że ma się doskonałą matkę, której należy się wdzięczność za jej poświęcenie, i co znaczy nie mieć w tym wszystkim od nikogo ani odrobiny wsparcia, bo wszyscy uważają, że ta kobieta jest faktycznie bohaterką, bo przecież sprząta, gotuje, posyła dzieci do szkoły . To, że na każdym kroku znieważa, gnoi, zastrasza swoje dzieci, odbiera im poczucie własnej wartości, to przecież nic wielkiego, bo ona przecież jest matką, ma święte prawo mówić to, co chce; jako matka ona przecież nie może się mylić i nie jest tak naprawdę w stanie uczynić nic złego, no bo wiadomo, matka zawsze chce dobra swoich dzieci i wszystko, co robi jest w ich interesie. Boże, jakie to jest straszne kłamstwo!
    Owszem, są dobre matki i może takie należą do większości, ale matka to nie tylko dobro, to też może być zło. Szkody, tragedie i cierpienie jakie matki mogą spowodować w życiu swoich dzieci śmiało można porównać do zbrodni i przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie kazałby ofierze ciężkiego przestępstwa czcić swojego oprawcy. Tymczasem, każą nam oddawać cześć matce, nawet jeśli jest wobec nas podła i wierzyć, że to wszystko dla naszego dobra, odczuwać wdzięczność za jej wszystkie świństwa, no bo dała nam życie. Dla mnie osobiście nie ma nic bardziej okropnego.
    Dlatego jestem wdzięczna za słowa prawdy, które Pani pisze; dodaje to mi to otuchy. Przyznam, że sama przez długi czas próbowałam wybielać i usprawiedliwiać swoją matkę, ale faktycznie nie tędy drogą. Przez to, tylko wpędzałam się w jeszcze gorsze problemy psychiczne, aż doszłam to takiego momentu, że moje całe życie legło w gruzach, pomimo, że cały czas walczyłam, aby nadać mu jakiś sens i treść. I teraz, gdy już wszystko leży w gruzach, uświadomiłam sobie, że wcale nie należy usprawiedliwiać przestępstw matek wobec ich dzieci ani tym bardziej winić za te przestępstwa samych dzieci, a do tego właśnie skłania nas wychowanie w tej naszej bardzo obłudnej kulturze, w której żyjemy. I ja sama też nie mogę tego robić, jeśli mam żyć normalnie i cieszyć się życiem. Nie stać mnie w tej chwili na psychoterapię, chociaż bardzo by mi się przydała (wcześniej dwa razy przepuściłam taką okazję, właśnie przez samooszukiwanie się, myślenie, że moja mamusia jest w gruncie rzeczy dobra, a cała reszta to skutek jakiegoś defektu, który tkwi we mnie). Dlatego jeszcze raz dziękuje za Pani za ten blog, on przynosi ulgę i daję jakąś wskazówkę na dalsze życie.

    1. Bardzo dziękuję za Pani komentarz i bardzo się cieszę, że ten mój blog Pani pomaga.
      W istocie, obłuda, w której podtrzymywanie starają się wciągać swoje dzieci narcystyczne matki, szkodzi nam długofalowo, póki jesteśmy w relacji z taką matką i póki pozwalamy sobie, aby to ona organizowała nam życie, wpędzała w poczucie winy, zawstydzała, zastraszała. W istocie też, społeczeństwo nam nie pomaga w wychodzeniu z takiej toksycznej relacji, powtarzając bez zrozumienia formułki typu “matkę ma się tylko jedną” matkę należy zrozumieć” czy “czcij ojca swego i matkę swoją” “słuchaj się rodziców” “jak możesz się tak zachowywać wobec matki” “nie pyskuj” “rodzicom należy pomagać”. Jak natomiast życie pokazuje, narcystyczne matki, pozbawione empatii, a jeszcze z sadystycznym zacięciem wykorzystują okazję, że są matkami do tego, aby wyłudzić w takiej kulturze bezwzględny szacunek i posłuszeństwo i dalej móc sobie eksploatować swoje dzieci, swoją rodzinę, nie licząc się z nikim i z niczym. A później wykorzystują swoją pozycję osoby starszej, aby korzystać z kolejnych przywilejów przewidzianych kulturowo dla tej grupy wiekowej.

  18. Jak ja się cieszę, ze tu trafiłam. Bardzo wartościowy blog. Bardzo mi pomógł po wczorajszych życzeniach urodzinowych od mojej matki, miałam strasznego dola. Ale dzięki lekturze klocki powskakiwaly na swoje miejsce. Niby już od dłuższego czasu wiem z kim mam do czynienia ale właśnie przeczytałam dokładne wyjaśnienie tego co się stało. Dziękuje

  19. To moze ja opowiem swoja historie, mam 32 lata, jestem wierzaca, nie tak dawno nawrocona. Wiecie jak wpadlam na ten blog? Sikalam w toalecie i moja matka mowi: ( tak nie wyprowadzilam sie od niej i pewnie nigdy tego nie zrobie bo przez cale zycie bylam uczona strachu do samodzielnosci) posadze tego narcyza, cos w tym stylu, chodzilo o kwiat ale cos mnie tknelo wpisalam w wyszukiwarce narcystyczna matka i trafilam na ten blog. Okazalo sie ze to byl strzal w dziesiatke zawsze cos mi w niej nie gralo tylko nie wiedzialam co, teraz wiem, moja matka jest narcyzem ktory wybitnie to ukrywa wpedzajac mnie w poczucie winy… Bo przeciez o mnie dba, jedzenie mi robi itd. Ciekawe ze nie wpadla na to, zeby kiedykoliwek mnie przyuczyc do roli zony? Do rzeczy. Jak juz wspomnialam jestem wierzaca ( nie bede tutaj mowic o tym jak przechodzilam nawrocenie bo to nie wazne) mialam natchnienie zeby poscic w czwartki i soboty, powiedzialam jej o tym dostala cos w rodzaju wewnetrzenej furii, czaskala drzwiami, nic nie mowila tylko szlala na zewnatrz co ciekawe bo lubie pic piwo i moze za czesto, kiedy pytam ja czy ma dla mnie piwo, jest usmiechnieta od ucha do ucha. I ja sie siebie i was pytam czy tak sie zachwuje kochajaca matka kiedy widzi, ze jej dziecko idzie na dno? Zaraz po nawroceniu chcialam wstapic do zakonu, moze szybka decyzja ale mialam taki poryw serca, ta mnie zaczela straszyc to bedzie dla Ciebie krzyz, nic nie bedziesz miala, bedziesz pracowac ciezko i nic z tego nie bedziesz miec. W sumie calkiem logiczny wywod, nie? Kto by pomyslal, ze jest patologiczny bo przeciez chodzilo tylko o to zebym nie zaczela zyc wlasnym zyciem. Jak zaczelam mowic o wyprowadzce to zaczela udawac ze ma alzheimera, zaczela jakies kubki znosic z pracy i normalnie nikt by sie na tym nie poznal ale ja czulam jej intencje. Zaczela mi mowic jak sie chcialam wyprowadzic, ze przeciez ja ma dwa lat, kurw…. Mam 32 lata i ze mnie jak dziecko trzeba traktowac. I pojechalam do kolegi na noc po klotni i doskonale wiedziala o czym z nim bede rozmawiac, ja bylam w tedy jeszcz nie swiadoma jej toksycznj manipulacji, kolega mo mowi, matka zawsze chce dobra dla swojego dziecka i wyslalam mi smsa, ktory to faktycznie potwierdzal, problem w tym, ze byl przemyslana trucizna. Nie wiem czy mnie zrozumiecie, mam nadzieje taka. W kazdym razie dziewczyno za tego bloga za ten wpis, uratowalas kolejne zycie, dziekuje Ci za to z calego serca!

    1. Nie zamieniaj jednego bagna na drugie.
      Z zakonem akurat miała rację, na 90 % matka przełożona będzie cię gnoić nie mniej niż rodzona.
      Już nawet toksyczny facet byłby lepszy bo łatwiej się wyrwać.

      1. Nie wiem, czy toksyczny facet lepszy. Zależy jaki ma destrukcyjny potencjał. Bagno niestety należy ocenić samemu i nie zagłuszać sygnałów ostrzegawczych, które się pojawiają. Dotyczy to wszystkich związków, układów.

  20. Czy można uświadomić narcystycznej matce, że jest narcystyczna? Jestem po terapii i bardzo się zmieniłam. Niestety według mojej matki zmieniłam się na gorsze bo przestałam się z nią we wszystkim zgadzać. Próbuję wyjaśnić jej w czym rzecz, lecz nasze rozmowy zawsze kończą się wielką obrazą. I zawsze pojawia się koronny argument: “Ja wszystko dla ciebie poświęciłam, a ty mi się tak odwdzięczasz”. Czy da się wyjaśnić jakoś matce, że wychowanie dziecka nie jest poświęceniem? Będę wdzięczna za odpowiedź.
    PS. Oczywiście mama nie chce słyszeć o żadnej terapii- uważa, że to właśnie terapeuta nastawił mnie przeciwko niej.

    1. Pani Kamilo, nie wyjaśni Pani tego matce. Proszę na to nie liczyć. Ona nadal jest zamknięta w swoim świecie, bardzo grubo opancerzonym. Nie jest otwarta na jakiekolwiek zmiany siebie, jakiekolwiek zarzuty dotyczące jej zachowania będzie odpierać. Proponuję nie tracić energii na takie odbijanie piłeczki i próby dotarcia, bo to bardzo głęboko sięga, a koncentrując się na przekonaniu jej do tego, jaka jest, traci Pani swoje życie. Ona nie przyjmie do siebie żadnych swoich negatywnych cech. Pani matka wymaga psychoterapii, aby móc uruchomić w sobie autorefleksję. Ale sama musi tego chcieć, a Pani nie może być dla niej psychoterapeutą. Pozdrawiam serdecznie.

    2. Do Kamilii: jesli mowi, ze sie zmienilas na gorsze to jej po prostu odpowiedz, ze to jej opinia i ma do niej prawo, aczkolwiek wcale nie musisz sie z tym zgadzac.

      Apropo “Ja wszystko dla ciebie poświęciłam, a ty mi się tak odwdzięczasz” – tutaj zapytalabym sie jej w jaki sposob chcialabym, zebym jej sie odwieczyla. Pewnie sama nie wie, bo powtarza to jak mantre bez zastanowienia, zeby ci sprawic przykrosc i zmanipulowac emocje/percepcje rzeczywistosci. Sama mam taka matke. Takiej kobiecie nic nie przemowisz do rozumu, bo przeciez ona i tak wie lepie…

      Ja po prostu swojej przytakuje na wszystko podczas rozmowy i nie wchodze w dyskusje, bo sie ona zywi taka energia. Wyobraz sobie jej mine jak zaczela o mnie mowic same zle rzeczy, a jej tylko potakiwalam… hahaha! W sumie potem nie wie co powiedziec, bo nie jest do tego przyzwyczajona. Ale do sedna – nie daj sie prowokowac, rob swoje i pod zadnym pozorem nie odbieraj tego personalnie.

  21. Pani Kasiu, bardzo wartościowy wpis i mi również w 100% wszystko się zgadza, to naprawdę jest przerażające, że matka może mieć taki stosunek do swojej córki …tym bardziej nie potrafię tego zrozumieć mając dwójkę swoich dzieci, z którymi całe szczęście mam bardzo dobre relacje. Ale mam pytanie, czy jest możliwe, żeby ta sama narcystyczna miała zdrowe relacje ze swoim starszym synem, czy to też jest raczej zasłona dymna i tak na prawdę oboje są zaburzeni? Brat próbuje mi wmówić, że matka jest jego przyjaciółką i nie może zrozumieć mojego zachowania wobec niej, bo powoli zaczynam odcinać pępowinę (wieku 35 lat… Miarka mi się już przebrała). Cała rodzina zresztą próbuje mi właśnie wmówić że sobie przecież sama nie poradzę a poza tym jak mogę zostawiać rodziców na starość samych (bo to oczywiście obowiązek córki, co z tego że ukochany synek mieszka dom obok).
    Ja już doszłam do takiego etapu, że ich gadanie mnie nie rusza a oni są mi całkowicie obojętni, ale pytam z czystej naukowej ciekawości.

    1. Pani Basiu, dziękuję za komentarz. Takie gadania, o których Pani pisze, to właśnie taka manipulacja. Nie ma żadnych dowodów na to, że kobieta w wieku 35 lat ma sobie nie poradzić. Poza tym radzi sobie Pani o wiele lepiej od nich. To po prostu zazdrość ze strony rodziny, bo oni akurat nie radzą sobie z toksycznymi relacjami.
      Ponadto, takie wyciąganie jak czarodziej z kapelusza stwierdzenia, że “nie można rodziców na starość zostawiać samych” i że to Pani ma się zajmować matką (bo jest córką) to tak naprawdę w tym kontekście argument na to, aby Pani nie żyła własnym życiem. To obnaża takie roszczeniowe podejście tych rodziców, wykorzystywanie przez nich szkodliwych przekonań społecznych i ich wyobrażenia o swojej omnipotencji: no bo przecież i tak są rodzicami, a rodziców trzeba bezwzględnie szanować, a już najlepiej czcić, więc nie muszą się starać, aby swoim dzieciom zapewnić dobrostan psychiczny, mogą bezkarnie robić co chcą, a dzieci muszą się z tym godzić i zaspokajać ich potrzeby póki żyją. A jeszcze dodatkowo narzucać córkom obowiązki opieki, bo to niby kobieta powinna takimi obowiązkami się parać (takie mamy stereotypy kulturowe) i powinna być bezwzględnie zawsze blisko matki (to też narzuca społeczeństwo), bez względu na to, co ta matka wyczyniała, bądź wyczynia.
      No nie. Człowiek dojrzały jest odpowiedzialny i liczy się z konsekwencjami, daje też przestrzeń innym, ma na uwadze to, że inni dokonują różnych wyborów i te wybory nie muszą się koncentrować wokół niego. Natomiast narzucanie obowiązku innym, aby się nim zająć, podczas gdy wcześniej miał(a) kogoś głęboko w poważaniu świadczy dalej o takiej niezmienności mentalności, nastawienia roszczeniowego, stawiania siebie na piedestale nie licząc się z innymi, w tym zwłaszcza ze swoim dzieckiem, niedojrzałości. Oczekiwanie w takim wypadku dalszego zaspakajania jej potrzeb i uciekanie się do wzbudzania poczucia winy i brania na litość jest z kolei objawem dalszej manipulacji i przemocy emocjonalnej. Skoro brat Pani ma takie dobre relacje z matką, to niech się nią zajmuje.
      A w kwestii stricte relacji z bratem, to również uważam, tak jak Pani, że jest to taka zasłona dymna. Narcystyczni rodzice bardzo chętnie stosują triangulację, a także rywalizację między rodzeństwem, faworyzują jedne z nich (potem może być zmiana), dzielą ich. Wpędzają w ten sposób drugie z rodzeństwa w gorsze samopoczucie, powodują dezorientację, oczekują w ten sposób zmiany zachowania jednego z nich dla własnych korzyści. To kolejny rodzaj manipulacji i przemocy emocjonalnej.

  22. Jednak to jest głębsze niż się wydaje. Na etapie wychodzenia z traum rzeczywiście nie ma miejsca na cześć tylko na wkurw i złość. Koniec końców i to nie zawsze w tym życiu przychodzi akceptacja i miłość bezwarunkowa, szacunek dla rodu. I w tym przykazaniu jest właśnie o tej esencji życia a nie wypaczaniu grzechu. Uważam że to jest ogromne nieporozumienie i szukanie winnych nie tam gdzie trzeba. Odpowiedzialna jest kultura i system w którym żyjemy, że nie uczy się mądrości.

  23. Dziękuję bardzo za blog i Wasze komentarze. Ja cały czas byłam źle traktowana przez Mamę. Brat i siostra to były złote dzieci. A ja musiałam wszystko robić i byłam obwiniana o o różne rzeczy m. innymi o brak opieki nad starszym o 4 lata bratem! Przez to że wyszliśmy gdzieś razem on rzekomo mógł się przeziębić…. Jak poszłam na zbiórkę harcerską zostałam nazwana żmija którą wyhodowała na własnej piersi i która zostawiła bez opieki ją chora. Miałam wtedy ok 12 lat. Potem było tylko gorzej. Widziałam jej złość i rozczarowanie gdy skończyłam studia i obroniłam dyplom. Wtedy po raz pierwszy zauważyłam że coś jest nie tak jak być powinno. Później gdy urodziłam dziecko nie przejawiała chęci żeby mi pomóc przez kilka dni. Mialam o to żal , bo po 2 dniach wylądowałam z powrotem w szpitalu z krwotokiem a mąż do opieki nad dzieckiem musiał prosić dalszą rodzinę. Myślałam że źle się czuje i może nie da rady ale po 14 latach dała rady jak siostra urodziła. Potem zadbała o to żebym nic nie dostała z jej majątku rodzinnego. Każdą wizytę u niej odchorowywalam. Aż ucielam kontakt i przestałam jeździć z wizytą. I to była właściwą decyzja, bo to w jak perfidny sposób mnie raniła nie da się opisać. Potem niby rozpaczała że tak się dzieje ale ja już nie chciałam dać się wkręcić i postanowiłam dalej nie przepraszać za nie swoje winy. Byłam dobra córką i siostrą ale i tak skłóciła mnie z rodzeństwem. Mam już swoje lata i dystans do tych spraw – to już tak nie boli. Ale przez wiele lat było to dla mnie bardzo trudna i bolesna sytuacja. Dopiero niedawno wpadłam na to że to narcystyczne zaburzenie osobowości. Męża wybrałam sobie również z tym zaburzeniem a w dodatku bierno agresywnego. Też późno to odkryłam, bo nigdy bym nie przypuszczała że można być tak podłym i zakłamanym . Robić komuś na złość i bardzo się z tego cieszyć. Piosenka która mówi “jedno płacze a drugie po nim skacze to o mnie”. Jestem już na emeryturze ale postanowiłam odejść. Pal licho dorobek życia ale samo życie jest ważniejsze. Tym bardziej że potrafi mi spuścić powietrze z kół w samochodzie lub odkręcić śruby w kołach. Trzymajcie się dziewczyny. Nigdy nie jest za późno na porządki w życiu.

  24. Dziękuję bardzo za ten wpis. Czytałam już dużo treści o narcystycznych matkach, ale ten wpis wyjątkowo do mnie trafia. Jest taki prawdziwy. Opis pasuje w 100% do mojej matki i przedstawia moje życie jako kozła ofiarnego. Mój logiczny umysł zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę, natomiast emocjonalnie nadal czuję się od niej uzależniona, mam jakąś iluzję że może nie jest tak źle, że może jeszcze możemy być blisko. Jakby syndrom sztokholmski. Tyle razy obiecywałam sobie że nie będę się jej zwierzać, bo ona za każdym razem jak wyczuwa moją słabość to postanawia mnie dobić jeszcze mocniej i czuję się wtedy jeszcze bardziej upokorzona. Ale co parę miesięcy dopada mnie jakaś amnezja, rodzi się we mnie nadzieja że tym razem dostanę od niej wsparcie, a dostaję tylko kolejny nóż w plecy, za każdym razem. Ona lubi mnie niszczyć i robi to świadomie, moje porażki dają jej satysfakcję. Uwielbia wbijać mi szpile i patrzeć jak mnie to rani. Jak mam to zrozumieć i uświadomić sobie raz na zawsze że ona mnie nienawidzi, gdy mój umysł broni się przed akceptacją tego. Jak przestać do niej wracać? I jeszcze jak zaczyna mnie krytykować to u mnie włącza się tryb tłumaczenia się, kajania się, co daje jej jeszcze większą satysfakcję, bo widzi że ma nade mną przewagę. Czuję się jak mała dziewczynka a mam już prawie 40 lat. Często wciąga mnie w jakieś swoje gierki, plotki, żeby to potem wykorzystać przeciwko mnie, pokazać ze to ja jestem ta zła. Logicznie wiem że to wszystko jest toksyczne, ale emocjonalnie nadal siedzę w tym bagnie.

    1. Dziękuję za komentarz, Pani Natalio. Jeśli chciałaby Pani porozmawiać na temat swojej sytuacji – zapraszam na czat w każdy wtorek i czwartek (oprócz świąt). Jest bezpłatny. Pozdrawiam ciepło! 🙂

  25. Robi Pani dobrą robotę, dziękuję za artykuł który trafia w samo sedno. Muszę opowiedzieć moją historię, wyrzucić to z siebie. „ONA” zawsze była na piedestale, najważniejsza, najpiękniejsza itd. ja byłam tylko podnóżkiem kimś na kim można się wyżyć. Nigdy nie miałam kupionych nowych ubrań, zawsze przynosiła nie wiem skąd ubrania używane. Raz pasowały, trzy razy nie. Nie było dyskusji musiałam w tym chodzić, nie raz było mi strasznie wstyd, ale nie miałam wyjścia. Do fryzjera nigdy mnie nie zaprowadziła, włosy obcinała mi sama, wiele razy próbowałam się buntować, niestety nic to nie dało. Siedziałam i płakałam a „ona” tworzyła kreacje na mojej głowie. Mówić nie musiałam bo nigdy ze mną nie rozmawiała, było tylko pokrzykiwanie zrób to czy tamto albo czego mi nie wolno. A nie wolno mi było się odezwać kiedy chciałam. Jak przychodzili do nas goście czy koleżanki mamy (było ich bardzo dużo i co chwilę inne) to było hasło „do pokoju” i siedziałam tak długo aż goście poszli, nie mogłam nawet iść do kuchni bo „ona” krzywo patrzyła. Nienawidziłam jej i jej koleżanek, czułam się jak więzień. Wszystko musiało być posprzątane na tip top. Jak chciałam wyjść do koleżanki to się zaczynało a po co? Lepiej posprzątaj, wytrzyj kurze, poodkurzaj, umyj podłogi, wyprasuj ubrania w tym oczywiście rzeczy konkubenta matki (mój ojciec zginął jak byłam mała). Umyj i wypastuj wszystkie buty itd. Itp. Więc zdarzało się, że nigdzie nie szłam bo było już za późno. Byłam nikim, nie miałam prawa głosu, nie mogłam się źle czuć. Nigdy nie usłyszałam słowa kocham cię, nigdy mnie nie przytuliła. Za nieposłuszeństwo był pas lub dostałam tym co było pod ręką.
    Szybko uciekłam z domu i co? Trafiłam na kolejnego narcyza mojego już byłego męża. Przeżyłam z nim prawie 18 lat, to było 18 lat udręki, na szczęście udało mi się wyrwać z jego szponów. Mam tak poranioną duszę, że nikomu oprócz moich dzieci nie ufam, nic od nikogo nie chcę. Chcę uciec na koniec świata. Przez jakiś czas wydawało mi się, że się pozbierałam, ale po śmierci mojego syna wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. I co zrobiłam po pogrzebie? Wzięłam „ją” na kilka dni do siebie bo martwiłam się, jak ona to przeżyje. Chodziłam i jej usługiwałam bo miała u mnie jak na wczasach Po jakimś czasie zorientowałam się, że to ja wymagam miłości i opieki, to mną miał się ktoś zaopiekować. Jestem w szoku, że tak głęboko to we mnie siedzi, mimo że jestem już po 50-tce. Strasznie się miotam się i nienawidzę ‘jej”. Podjęłam kolejną próbę ratowania siebie i zaczęłam indywidualną terapię z psychoterapeutą. Mam nadzieję, że to moja ostatnia droga do wyzdrowienia.

    1. Pani, Ago, bardzo dziękuję za podzielenie się swoją historią. Bardzo mi przykro z powodu tej niesprawiedliwości, którą Pani doświadczała ze strony swojej matki. Rozumiem, że brakowało Pani akceptacji, miłości, ciepła ze strony matki, a za to było zniewolenie. Cóż, część osób się nie zmienia, a już w szczególności te, które nie potrafią w ogóle wczuć się w położenie innych, czyli te, które nie posiadają empatii. Nic też nie wskazuje, że Pani matka kiedykolwiek się zmieni. Wydaje mi się, że przygarniając ją do siebie, mniej lub bardziej nieświadomie, oczekiwała Pani od niej tych uczuć, a ona nadal ich nie przejawia. Rozumiem, że czuje Pani do niej złość, bo to normalne – to wyraz Pani niezgody na to, co Pani matka robiła Pani.
      Cieszę się, że znalazła Pani to miejsce tutaj i mogła poczuć się zrozumiana. Cieszę się też, że sięgnęła Pani po wsparcie psychologiczne. Jestem z Panią, wspieram Panią na odległość! Pozdrawiam serdecznie.

      1. Super że miałaś możliwość odcięcia się. Myśmy z mężem doszliśmy do granicy wytrzymałości 3 lata temu, po wieeeelu przykrościach, manipulacjach, gaslightingu, wmawianiu dziecku że jest ciężko chore i ona tylko o nie dba. Powiedzieliśmy że się wyprowadzamy z sąsiedztwa (nie urywamy kontaktu, tylko “potrzebujemy buforu na 10 km”…miejscowość obok). Od tamtej pory z sądów wyjść nie możemy. W 2 tygodnie pierwsze pisma poszły. Zaczęliśmy się bać, bo same kłamstwa na nas były pisane a ona i podpuszczany ojciec (teraz wiem że też ofiarą ale i tak mu nie mogę wybaczyć) przychodziła i groziła nam przy dzieciach. Robiła przy nich awantury. Powiedzieliśmy że nie widzimy możliwości by w takiej sytuacji przychodziła do nas by się bawić z dziećmi. Jak sobie wyobraża..w przedpokoju przeklinanie nas a wchodzi do pokoju dziecięcego i zaczyna się uśmiechać mówiąc naszym dzieciom że jesteśmy chorzy, uzależnieni od hazardu?!, nie kochamy dzieci, że tylko jej na nich zależy. Zorganizowaliśmy mediacje u mediatora. Na spotkaniu dowiedzieliśmy się że możemy mediować o wszystkim tylko nie o dzieciach (dla mnie to była całość – nie grozi nam, wycofuje oskarżenia a my próbujemy naprawić relacje). Okazało się że już byliśmy zgłoszeni do sądu rodzinnego – uregulowanie kontaktów. A w sądzie ojciec przyznał 2x że myśmy im nic nie zrobili, zarzuty są fałszywe i tylko dlatego cała sprawa, że chcieliśmy się wyprowadzić…i to była ostatnia wizyta ojca w sądzie jako najsłabszego ogniwa. Po roku na następnej rozprawie pojawiły się zarzuty że bijemy dzieci i to wielokrotnie na środku drogi przed domem ( nie wie kiedy, nie umie wytlumaczyć czemu nie zgłosiła tego wcześniej, czemu nie pokaże nagrań -które ponoć ma, ale tylko w wersji dla kurator ( mamy jej monitoring 24h całej naszej posesji o do jej strony). Sąsiedzi, którzy mimo niechęci do sądów chcieli nam pomóc nie zostali powołani na świadków (5 osób) ale za to dzieci zostały jej wydane i dostaliśmy kuratora. Sędzina wręcz wyśmiała nas że nie mamy dowodów na znęcanie się nad nami. Gdy poruszyłam sprawę, że próbują nas pozbawić domu na podstawie fałszywych zeznań, do czego ojciec się przyznał przed nią to pani sędzia określiła to moja “urażoną duma”. Na pierwsze spotkanie z kuratorem przyjechaliśmy na czas, natomiast matka sobie gawędziła z panią, która już z góry na nas wręcz warczała, łącznie z tym że mamy pierwsi wyjść bo matka się nas boi ze względu na to iż jesteśmy agresywni….na spotkaniach kurator nie reagowała na oskarżenia wobec nas. Dzieci dowiadywały się między słowami że o nie nie dbamy, wyrzucamy im zabawki, “nadal was trzymają na podłodze?”…biedactwa (mają łóżeczka domki). Nie zareagowała na to iż 3.5 letnie dziecko krzyczy przy historii o wyrzucaniu białego autka. Małe dziecko krzyczało kilkukrotnie że “mamy to” a ona na koniec skwitowała że kupiliśmy takie samo a tamto wróciliśmy bo to od niej….dziecko zagotowane i przejęte przyszło do domu. Za to rozmowy o nas, sprawie sądowej…o tym jak matka się nie zgodziła na zmianę sędziego bo z panią sędzią mają takie samo zdanie ” że to śmieszne że starsi ludzie niby się znęcają nad młoda rodziną” kwitną… Dla pani kurator to ani nic złego ani nic dziwnego. Dzieci zaczęły gromadzić zabawki na noc, przeszukiwać kosze na śmieci, dopytywać się czy je kochamy, czy będziemy kochać, z czasem zaczęły spać tylko z mami ( czego nigdy nie robiły!) I zaczęli się nocne wymioty…raz jeden raz drugi…nic nie możemy zrobić. Nikogo nie obchodzi nasza sprawa, bo przemoc? Jaka przemoc. Nikt nas nie pobił, mimo że straszyła że spalą nas żywcem w nocy to nie spalili…więc nic nie zrobię. Grozili że zniszczą nas, ale tak byśmy się zorientowali po czasie…tak przy dzieciach – na sądzie nie zrobiło to wrażenia. Najgorsze że ich groźby się sprawdzają a sędziowie nie reagują.

        1. Dziękuję, Pani Beato za ten komentarz. Bardzo Pani współczuję. Wstrząsające jest to, co Pani doświadczyła i doświadcza nadal ze swoimi dziećmi i mężem. Jakie piekło zgotowali Wam Pani rodzice, a szczególnie matka. Gdy się tego nie doświadczy, niektórym trudno jest w to uwierzyć, bo to czasem w głowie się nie mieści. To, co Pani teraz doświadcza, to przemoc poseparacyjna.
          Zdaję sobie sprawę, że prokuratura i sędziowie niejednokrotnie nie mają żadnego pojęcia na temat przemocy, a w naszym społeczeństwie funkcjonują sobie dobrze takie stereotypy, które pozwalają dalej działać takim toksycznym mściwym i zawistnym silnie zaburzonym typom, jak Pani matka. No bo przecież to rodzice (mit: KAŻDY rodzic chce dla swojego dziecka dobrze, kieruje się troską. Rzeczywistość: NIE KAŻDY). No bo przecież to starsza osoba (mit: osoba starsza nie może komukolwiek robić krzywdy, jest słabsza. Rzeczywistość: MŁODA wredna, mściwa psychopatyczna małpa, jeśli się nie zmieni, pozostaje STARĄ wredną, mściwą i psychopatyczną małpą).
          Proponuję Pani znaleźć prawnika, który specjalizuje się w przemocy i wie, co to znaczy narcyzm. Proponuję Pani naciskać na to, aby na wszystkie zarzuty wobec Pani, matka przedstawiła dowody, a jeśli nie, to wówczas zaznaczyć, że to, co robi jest m.in. nękaniem i podejmie Pani odpowiednie kroki, aby uzyskać zadośćuczynienie z jej strony.
          Proponuję też Pani skontaktować się z psychologiem dziecięcym i przedstawić sytuację, ponieważ działania matki spowodowały już urazy psychiczne u dzieci, a jej zachowanie pokazuje, że ona kompletnie się z nimi nie liczy. Nie liczy się z nikim – ona sobie założyła, że będziecie dla niej wszyscy odgrywać obiekty do dowartościowywania się i robi wszystko, aby tak było. A gdy jej to nie wychodzi, to się mści, robi wam piekło. Osobiście żałuję, że nie ma przymusowego leczenia psychiatrycznego, bo takie osoby powinny być poddawane temu leczeniu w ośrodku zamkniętym. Powinny być jednak przede wszystkim izolowane przymusowo od swoich bliskich i w ogóle od społeczeństwa i ponieść niekorzystne konsekwencje swoich czynów, bo tylko wtedy można liczyć na to, że zaprzestaną niszczyć innych. Jak widać, Pani matka do tej pory pozostaje bezkarna i może doskonalić swoje manipulacje, również na przedstawicielach wymiaru sprawiedliwości. Okropne to jest, że ci ludzie się temu poddają, są całkowicie ślepi i zabetonowani, sprzyjając przemocowcowi.
          Jeśli Pani matka nadal was nęka, proszę odizolować się maksymalnie jak to możliwe, zablokować z nią jakikolwiek kontakt i zgłaszać na policję jej każde zachowanie, groźby. Groźby są bardzo poważne, podobnie jak nękanie, którym się para. Proszę też mieć na uwadze, że może Pani w przypadku każdego takiego zachowania matki dzwonić na pogotowie – być może w końcu zostanie zabrana i zamknięta w ośrodku zamkniętym.
          Wspieram na odległość.
          Jeśli potrzebuje Pani na ten temat porozmawiać, zapraszam na czat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.