24 kwietnia, 2024

Empatyzowanie z narcyzem. Analiza na przykładzie (częściowo teoretycznym, a częściowo praktycznym)

Udostępnij:
Pin Share

Miałam dzisiaj w planach napisanie innego posta. Miało być o wychodzeniu z toksycznej relacji. Niejako druga część poprzedniego posta, o tym co robić po wyjściu z przemocy. Ale zmieniłam plan. Myślę, że warto by się jeszcze zatrzymać na pewnym etapie, przyjrzeć się mu uważniej, żeby można było pójść dalej. Zostałam do tego zainspirowana po ostatnich trzech komentarzach do artykułu o narcystycznej matce pochodzących od jednej z Komentatorek. Dwóch z nich nie opublikowałam, bo nie mam tyle czasu na odsiewanie z sałatki słownej własnych opinii Komentatorki od jej błędnych przekonań i teorii, które chciałaby na tym blogu przeforsować, nieopartych ani na wiedzy, ani praktyce; i na odnoszenie się do każdego jej fragmentu wypowiedzi w komentarzu, kręcenia się tam jak w pralce. Nie opublikuję ich z premedytacją: ze względu na szkodliwe treści dla osób, które jeszcze wahają się, czy wyjść ze związku z narcyzem, czy nie. Wprawdzie stwierdziłam, że ten blog nie jest dla tej Pani. Ale zapowiedziała, że jest publiczny i i tak będzie tu wchodzić. Zatem okej. Wyjaśnię wszem i wobec.

Pani dziwi się, jakie to szkodliwe treści zamieściłaby na tym blogu, zachęcając do empatyzowania z narcyzem. Mój sprzeciw zinterpretowała jako moją reakcję na to, że ośmieliła się ze mną nie zgodzić. Stwierdziła, że te treści, które ma zamiar opublikować byłyby szkodliwe zapewne tylko dla mnie. Zatem odpowiadam: Nie, szanowna Pani, dla mnie w najmniejszym stopniu. Pomijając już to, że jest to żenujące i męczące, po prostu nie przyjmuję Pani błędnych przekonań i teorii. Jeśli chodzi o mnie, to ani one mnie ziębią, ani grzeją, bo wiem, jak takie związki z narcyzem przebiegają i Pani mnie do swoich opinii w tym temacie nie przekona. Wyszłam z narcystycznych związków. Ale byłam częstowana nieraz w przeszłości takimi zdaniami osób jak Pani, które nie miały pojęcia, o czym mówią w temacie związków z narcyzem, które mnie tylko w tych związkach przytrzymywały. Takie zdania nadal kursują w przestrzeni publicznej i szkodzą innym osobom uwikłanym w związek narcyzem i Pani jest tego przykładem. Dlatego nie pozwalam na propagowanie na moim blogu takich treści.

Pani stwierdziła, że skoro ja nie jestem psychologiem i publikuję na moim blogu treści, to ona też tu może (bo jest publiczny), chociaż jej profil zawodowy i doświadczenie nic nie mają wspólnego z psychologią. Szanowna Pani, w istocie nie mam tytułu psychologa. To jest faktem. Kiedyś wybrałam sobie inne studia, ale to było kiedyś. Gwarantuję jednak, że mam więcej wiedzy w zakresie psychologii niż Pani, a tytuł psychologa jest tylko tytułem i zapewniam, że nie jest jedyną rzeczą, która decyduje o kompetencjach psychologa w praktyce i jego skuteczności. Psycholog przede wszystkim nie ma uprawnień do prowadzenia psychoterapii.

Jeśli chodzi o mnie, kończę kurs terapii uzależnień. Ukończyłam też kursy z zakresu psychologii DDA, DDD, terapii poznawczo-behawioralnej, przeszłam psychoterapię i mam kontakt z psychoterapeutami (jeśli to ma jakieś znaczenie teraz), prowadzę warsztaty pomocowe, czat pomocowy i mam feedback od osób, którym pomogłam i wiem, że to działa. Może to Pani wystarczy, może nie. Może będzie kolejnym powodem dla Pani komentarzy, a może jakimś uzasadnieniem, dlaczego w moich wpisach nie ma zasadniczo przypisów: piszę częściej z głowy niż z książki. A jeśli jakiś fragment tekstu rzeczywiście pochodzi bezpośrednio z książki lub innego źródła, to taki przypis za każdym razem jest, bo sama nie toleruję plagiatu.

W kwestii dostępności bloga: jest on w istocie dostępny dla wszystkich, ale to nie zmienia faktu, że jest moją własnością i to ja ustalam na nim zasady. Tak jak Pani ustala u siebie w domu. Publiczna i ogólnodostępna to jest ławka w parku, uliczna latarnia, bo pochodzi ze środków publicznych i każdy ma do nich nieograniczony dostęp. I są niczyje, bo nie mają żadnego konkretnego właściciela, w odróżnieniu od tego bloga. W obu przypadkach jednak to nie oznacza, że można ich używać niezgodnie z zasadami. Każda z osób ma prawo do nieograniczonego przeglądania treści na blogu, na blogu jest też włączona opcja publicznego komentowania, ale to nie oznacza, że puszczam wszystko jak leci. Nie cenzuruję jednak treści komentarzy – nie ingeruję w nie. Dotąd nie dopuściłam kilku komentarzy, które uznałam za szkodliwe (a jest ich na blogu prawie 300), nie licząc wszędobylskiego spamu z linkami prowadzącymi do podejrzanych stron, który usuwam na bieżąco. Nie będę tolerować przepychanek na moim blogu z kimkolwiek, kto nie mając żadnego doświadczenia w temacie, głosi szkodliwe treści i daje sobie prawo do podważania jakiegokolwiek zdroworozsądkowego stanowiska opartego na wiedzy i praktyce.

Pani zamieszcza cytaty z definicji parentyfikacji i empatii w swoich komentarzach, aby mi uświadomić, że empatyzacja z narcystycznymi rodzicami nie ma nic wspólnego z parentyfikacją i pokazać mi w ten sposób, że nie wiem, czym są. Szanowna Pani, napisałam że empatia dziecka z narcystycznymi rodzicami, to taka parentyfikacja. Napisałam to z pełną świadomością i odpowiedzialnością. To rodzice w pierwszej kolejności najpierw muszą posiadać empatię, aby zapewnić dobrostan swoim dzieciom, a nie dziecko powinno być empatą dla narcystycznych rodziców, którzy tej empatii są pozbawieni. Proponuję Pani przyswoić podane przez Panią pojęcia i znaleźć zależności między nimi. Żadna jednostka, obiekt, zjawisko, system, stan nie funkcjonują w oderwaniu od innych elementów rzeczywistości. Naprawdę Pani uważa, że podejmując się pisania bloga, jak wyjść z destrukcyjnych związków, w tym z rodzicami, nie wiem, czym jest empatia i parentyfikacja? Serio?

Pani uparcie forsuje swoje przekonanie, że narcyzm można z powodzeniem leczyć, twierdząc, że jest to faktem. Wiem, że w Internecie niejednokrotnie pisze się, że osoby narcystyczne podlegają terapii. Podlegają. Znaczy: że psychoterapia jest im jak najbardziej wskazana i byłaby najbardziej sensowym rozwiązaniem (powinni się jej poddać. Ale co do tego, to chyba nie mamy żadnych wątpliwości?), jest określona, im przyporządkowana, wydaje się najbardziej optymalnym wyborem (np. poznawczo-behawioralna). A teraz proszę się dowiedzieć, ilu z nich się leczy i z jakim skutkiem.

To może ja napiszę: takich osób się nie leczy w dosłownym tego słowa znaczeniu, to są tak zwane osoby nierokujące. Ewentualnie niektóre z ich zaburzeń osobowości i chorób psychicznych. Ale samo narcystyczne zaburzenie osobowości to zbyt trwały konstrukt, aby go wyeliminować. I na tym blogu jest wiele treści na ten temat. Osoby narcystyczne są oporne na leczenie. Raz: bo znakomita część z nich uważa, że jest idealna i nic w sobie nie muszą zmieniać. Dwa: bo wykorzystują zdobytą wiedzę w ramach psychoterapii do manipulacji terapeutą i innymi osobami w swoim otoczeniu (i w związku z ich podejściem nie widzi się też żadnego moralnego uzasadnienia, aby zaopatrywać ich jeszcze w takie dodatkowe narzędzia, bo to przeczy zasadom współżycia społecznego). A trzy: przychodzą na terapię tylko z myślą o realizacji jakiegoś własnego czysto egoistycznego celu w następstwie odczuwania niekorzyści np. ich ofiara zapowiedziała, że jeśli narcyz nie pójdzie na terapię, to odejdzie od niego. Zgłaszając się na terapię, narcyz może kontynuować zwodzenie ofiary, że zmieni zachowanie wobec niej i ciągnąć stwarzanie pozorów pracy nad dobrem związku, w rzeczywistości przeciągając w czasie eksploatację i udręczanie ofiary. Narcyzi po jakimś czasie rezygnują z terapii (np. gdy ofiara “już nie ględzi”). Ale jeśli Pani zna jakiś cudowny sposób na wyleczenie osób narcystycznych z ich narcyzmu przetestowany w praktyce, to proszę się nim podzielić. Z chęcią opublikuję go na moim blogu. Podkreślę tylko, że w przypadku narcyzów takie podejście “peace&love” nie działa i – za przeproszeniem – takie sranie tęczą w ich stronę też nie, o czym niżej.

Pani uważa, że wszelkie oskarżenia pod adresem narcyzów są dla nich krzywdzące i należy im okazywać empatię. Szanowna Pani, na jednym biegunie jest brak empatii. Na drugim nadmierna empatia. Odnoszę wrażenie, że prezentuje Pani to drugie ekstremum. Ale zarówno brak empatii, jak i nadmierna do niczego dobrego w relacjach międzyludzkich nie prowadzą i nie mają nic wspólnego z równowagą. Czytała Pani bajkę o skorpionie i żabie? Jeśli nie, to proszę poczytać. Tylko że w przypadku narcyzów i związków, do których wciągają empatów, to nie bajka. A Pani zachowuje się, jakby się położyła na talerzu z plakietką “jestem empatą” w otoczeniu narcyzów i była z tego dumna.

W kwestii ewentualnej krzywdy narcyza w związku z nazwaniem go narcyzem: narcyz nie przyjmuje do wiadomości tego, że jest narcyzem, nie dokonuje autorefleksji i jest pozbawiony empatii. Zwykły człowiek nad tym się zastanawia i może dostrzec u siebie pewne myśli i zachowania narcystyczne. I to jest okej. Jest w stanie je rozróżnić i podjąć świadomie wybór, jak się zachowa. Narcyz nie dokonuje takiego wyboru: kieruje się rozwiązaniami najbardziej korzystnymi dla siebie, bez względu na innych (“po trupach do celu”). Poczucie krzywdy? – Jedynie w przypadku, gdy nie osiągnie tego, co zamierzał.

Pani dziwi się, że moja empatia działa tylko w jedną stronę: w stronę ofiar narcyzów tak, ale w stronę narcyzów już nie. Dziwi się, że tak czarno-biało. Szanowna Pani, znakomita część ofiar narcystycznej przemocy, do których i ja się zaliczam, jest empatami i właśnie dlatego weszła w związek z narcyzem, z którego nie potrafiła się przez długi czas wyplątać. Bo właśnie takie osoby zapełniają deficyty osobom narcystycznym. Nie umieliśmy wcześniej skanalizować tej empatii ku właściwym ludziom – obdarzaliśmy nią wszystkich jak leci, nie bacząc, czy to sęp emocjonalny, czy nie, wierząc, że przecież każdy człowiek jest dobry. Była ona na tyle wyczuwalna dla narcyza, że właśnie się dossał, jak każdy rasowy toksyk. A Pani będzie prawiła morały o tym, że trzeba być empatycznym. Ma Pani wyczucie, nie ma co. Przepraszam, ale dla narcyza nie trzeba być empatycznym. Cała terapia wychodzenia z narcystycznego związku polega na tym, aby odseparować się emocjonalnie i przestać być empatycznym dla narcyza, bo to jest pułapka, która prowadzi do destrukcji i z Pani komentarzy wynika, że nie ma Pani pojęcia, o czym pisze. Ta dawka empatii w całym stażu z narcyzem była wystarczająca, a nawet ponad miarę.

Należy zaakceptować to, że on jest jaki jest, zrozumieć, że są przyczyny takiego zachowania bez konieczności wgłębiania się w to i poznać mechanizm jego działania, aby nie wchodzić ponownie w związek z narcyzem. Niby czytała Pani artykuły na tym blogu, a nic z nich nie wyniosła. Narcyz sam wyczuje, czy ktoś jest empatyczny, czy nie. Nie trzeba być dla niego dodatkowo empatycznym. I nie musi Pani mieć za mnie empatii dla narcyzów. Naprawdę. Wystarczy to, że ich rozumiem. I myślę, że warto przy okazji rozprawić się z jednym bezmyślnie klepanym powiedzeniem: że dobro do nas wraca albo: im więcej dobra dajesz, tym więcej dostajesz.

Dostajesz. Ale niekoniecznie dobra. Bo to wszystko zależy od tego, komu to dobro się ofiaruje. Narcyz sam sobie bierze co chce od innych osób, a dzieli się dobrem albo coś daje, jeśli to ma służyć jego własnym interesom i to ofiarowane przez niego “dobro” oceniane jest przez pryzmat jego własnych przekonań, a nie potrzeby osoby, której ma zamiar coś dać. On nie okazuje wdzięczności. On uważa, że mu się to należy. Mało tego: uważa często osoby, które coś mu ofiarują, za naiwniaków i ma dla nich coraz mniejszy szacunek, co następnie przejawia w swoich zachowaniach względem nich.

Człowiek świadomy dokonuje wyboru, gdzie chce ulokować swoje uczucia i z kim chce wejść w relację, mając na uwadze zarówno dobrostan drugiej strony, jak i swój własny. To jest dbanie o siebie i uzyskiwanie równowagi w relacji. A równowaga nie ma nic wspólnego z postrzeganiem czarno-białym. Żadna empatia narcyza nie uleczy, ale utwierdzi go w przekonaniu, że zawsze będzie miał zrozumienie dla swoich każdych czynów. Może więc lepiej, gdy zostawi się go samego i da mu się przestrzeń do samodzielnego istnienia. Być może wtedy, jak odkryje swoją niezaradność, skieruje się do psychoterapeuty, aby zaradności nabrać, a w tym nauczyć się żyć z ludźmi w sposób niepasożytniczy.

Pani twierdzi, że nie zgadzając się z jej wypowiedziami, uczyniłam z niej wroga numer 1. Nie. Nie uczyniłam z Pani żadnego wroga, bo nie jest Pani dla mnie żadnym zagrożeniem. Nie propaguję tutaj treści, które nie są w żaden sposób pomocne osobom decydującym się wyjść z toksycznych związków i stąd nie opublikowałam Pani komentarzy. Tylko tyle i aż tyle. Dobrze by było to rozumieć.

Do Pani wywodów i diagnoz na temat mojego dalszego nastawienia emocjonalnego, mojego stanu psychicznego, sposobu rozumowania, złości, jaką rzekomo w sobie noszę, mniemaniu o sobie, byciu ofiarą i in., już się nie odniosę. Nie chce mi się grać w Pani grę i nie mam nic więcej do powiedzenia w kwestii mojej osoby. To, co Pani sobie myśli, pozostaje z Panią. Ma Pani prawo sobie myśleć, co chce. To jest Pani przestrzeń życiowa i Pani z tymi myślami pozostanie. Nie sprawi Pani, że przyjmę Pani punkt widzenia o mnie samej. Za to polecam przyjrzenie się swoim granicom.

Mogłam nie odnosić się do Pani komentarza w moim publicznym komentarzu, jeśli nie miałam zamiaru go publikować, ale wysłać Pani w tej sprawie maila. Mogłam. Ale nie miałam wtedy Pani pozwolenia, aby wysłać Pani maila. Nie opublikowałam Pani komentarza i wyjaśniłam dlaczego. Mogłam też nie opublikować i nie wyjaśnić. Poza tym dostęp do treści bloga jest przecież publiczny i nie powinna Pani się obawiać tego, jaką publiczną odpowiedź Pani uzyska na swój publiczny komentarz.

Na tym poprzestanę.


Spodobał Ci się ten artykuł?


Udostępnij:
Pin Share

27 thoughts on “Empatyzowanie z narcyzem. Analiza na przykładzie (częściowo teoretycznym, a częściowo praktycznym)

  1. Zgadzam się z Pani wywodem co do narcyza. Znam to z autopsji i potwierdzam. Aha, no i jestem psychologiem:-)
    Jedna rzecz tylko do poprawienia – zmieniły się godziny działania Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116 111 – teraz linia działa całodobowo, warto zmienić info na stronie;-) Pozdrawiam

  2. No i pięknie postawione granice 🙂 Chciałam dodać taka refleksje że to właśnie przez narcystycze matki, dzieci stają się nadmiernymi empatami. Bo rodzic uczy ich wczuwać się zawsze w ich emocje i ponosić za nie odpowiedzialność.

  3. Super komentarz, mimo paru mocniejszych wypowiedzi wciaz b dyplomatycznie i b na poziomie. Dzieki za bloga, ktory wzmocnil mnie i dodal sil. Absolutna prawda jest, ze trzeba cos przezyc aby zrozumiec, wyciagnac wnioski a dopiero sie wypowiadac. Swietna robota, Pani praca jest b potrzebna wielu zdrowym empatom, ktorzy niczego nie pragna na swiecie bardziej niz budowania zdrowych relacji z drugim czlowiekiem.

  4. Szukam od wielu tygodni informacji nt jak przerwać przemoc w moim domu. Czuję się ofiarą a dla mnie, kobiety po przejściach która całe życie walczyła by nigdy nie być ofiarą to porażka by dziś przyznać ” Tak. Jestem ofiarą narcyza”. Mieszkam w Szwecji i generalnie szukałam informacji w szwedzkim języku. Na polskich stronach też spędziłam wiele nocy w poszukiwaniu pomocy. Zupełnie szczerze muszę przyznać, że tu na tym blogu poczułam się jak w domu.. To nie tylko kwestia wiedzy jaką tu otrzymuje ale sposób w jaki mi się te wiedzę przekazuje. Piszę to ze łzami w oczach, bo te uczucie kiedy już wiesz, że to nie TY jesteś jeb*nie ta w głowę i to nie TY jesteś śmieciem, otworzyło mi drzwi do mojego nowego życia. Ja się nie poddam. I ten blog dodał mi sił których szukałam na tak wielu stronach internetowych. Mogę szczerze i bez patosu przyznać że ta strona uratowała moje życie. Za co serdecznie z całego serca dziękuję // Agnieszka

    1. Pani Agnieszko, a ja jeszcze raz bardzo Pani dziękuję za ten szczery komentarz. I bardzo się cieszę, że znalazła Pani tutaj ukojenie ❤️ Jeszcze raz pozdrawiam bardzo ciepło i wspieram duchowo na odległość ❤️

  5. Bardzo dziękuję, że pisze Pani o tak trudnym temacie. Przeszłam przez piekło z narcyzem. Kiedy postawiłam granice mężowi ( narcyzowi) żeby ratować syna zrujnował moje życie. Najważniejsze, że uratowałam syna. Nie było łatwo mój dzisiaj już były mąż jest coachem od mediacji, negocjacji i rozwiązywania konfliktów. Taki człowiek sukcesu. W naszym domu najczęściej padało zdanie ” Spłodziłem syna, posadziłem drzewo, zbudowałem dom. Tak pracował. Ja też pracowałam zawodowo, ale to nie było ważne. Byłam służącą narcyza przez 26 lat. Manipulował, oszukiwał, zdradzał. Najgorsze jest jednak to, że po tym wszystkim jak udało mi się wyrwać syna z uzależnienia. Narcyza go przekupił i zmanipulował. Usłyszałam od syna wiele gorzkich słów. Nigdy nie myślałam, że tak można. Dzisiaj zastanawiam się , czy mój syn jest narcyzem czy zmanipulowanym 27 latkiem. Żeby przetrwać musiałam zerwać kontakty również z synem. Mówił do mnie zdaniami i tekstami , które słyszałam od jego ojca. Wiem, że ta sytuacja z synem jest zemstą byłego męża narcyza. Może kiedyś odzyskam syna. Będę czekała na to całe życie. Najważniejsze, że nie mam już kontaktu z byłym mężem. Staram się być silna. Pani blog bardzo mi pomógł. Dziękuję ,że Pani pisze. Z doświadczenia wiem, że nikt, kto nie spotkał narcyza nie jest w stanie zrozumieć – co to znaczy żyć z narcyzem.

    1. Bardzo dziękuję za komentarz i przepraszam, że tak późno go zatwierdziłam i odpisuję na niego. Ostatnio mam dużo obowiązków i nie odpisuję na wiadomości w takim tempie, w jakim bym chciała.
      Przechodząc jednak do istoty Pani komentarza – bardzo mi przykro z tego powodu, co Pani się nacierpiała i z powodu bólu, który odczuwa Pani teraz. Syn został wciągnięty do świata narcyza, Pani ex męża. Pani ex mąż pokazał synowi, że jako narcyz opłaca się tak żyć. A miał, jak Pani sama napisała, odpowiednie narzędzia ku temu, aby przekonać go do takiego życia: nie dość że pewne uwarunkowania osobowościowe z tytułu silnie zaburzonej osobowości narcystycznej (m. in. wyzbycie się jakichkolwiek skrupułów i posiadanie głęboko w d* dobra najbliższych), to jeszcze dodatkowe umiejętności perswazji, w zakresie których się szkolił. Syn, jak Pani trafnie zauważyła, jest tylko narzędziem w jego rękach i musi do tego dojść sam, aby to zauważyć, stwierdzić, że takie życie to nie tędy droga i chcieć się wyrwać z narcystycznego świata. Na pewno nic na siłę. Proszę nie zapominać o granicach w ewentualnych kontaktach z synem w przyszłości. Ściskam.

  6. Elka
    Bardzo dziękuję, za komentarz. Po przeczytaniu Pani słów jest raźniej. Dobrze jest wiedzieć ,że są ludzie którzy rozumieją. Jestem pod ogromnym wrażenie Pani tekstów i czekam na kolejne.
    Pozdrawiam.

  7. Dziękuję Pani za wyprowadzanie empatòw z ich błędnego zakorzenionego w ich psychice, syndromu pomagania. Pani odpowiedź przeczytania powyżej, jest tym bardziej wartościową, że w duszy empaty, zawsze będzie się palić ogień niesienia pomocy, nawet narcyzom.
    Za sprawą Pani riposty,ogień ten jednak zmniejsza się do rozmiaròw tlącej się ściułki (choć powinien być bezwzględnie zagaszony).Pani praca na rzecz ludzi dotkniętych porzeraniem ich,przez narcyztyczne bestie,pomimo zalewu podobnych publikacji,jest nadal bezcenną, i pomimo ich dużej ilości wciąż porządaną.Tak jak bogaty, nigdy nie zrozumie biednego,czy niewidomy, nie pozna światła, tak ,takie artykułòw,zawsze będzie zbyt mało, aby otworzyć ludziom oczy.Są wiec wiedzą jak poznać światło dla ślepca, i w teni sposòb-przestrzec wszystkich przed potwnościami narcyzmu.

  8. Witam pani Katarzyno!
    Przyznam że czytając pani komentarz odnoszący się do Pani(nazwie ją Pani x) miałem kolokwialnie mówiąc ciary na całym ciele. I nie było to efektem pani bezsprzecznej elokwencji i wiedzy dotyczącej tych ludzi, a jakże mi znajomych korelacji i perspektywy widzenia owych zależności przez osobę blisko z tematem związana i przedstawiającą wielopłaszczyznowy horyzont widzenia i analizowania owego kontrowersyjnego wpisu . Powiem wprost Pani retoryka wypowiedzi i tok rozumowania wybitnie wskazuje iż mamy wiele wspólnego(na poziomie merytorycznym i umysłowym. Nie wiem tak właściwie od czego zacząć i na czym skończyć żeby nie spędzić przed laptopem paru godzin? Może zacznę od istotnej kwestii ,dlaczego tak mocno identyfikuję się z Pani wypowiedzią – otóż jestem człowiekiem który doświadczył całego spektrum wspomnianych przez Panią zależności i irracjonalnych zachowań mojej żony(jeszcze żony – w marcu rozwód). Napiszę wprost i wiem że co niektórzy podniosą w tym momencie larum że tak się nie powinno i nie mam prawa stawiać diagnozy bez profesjonalnego, specjalistycznego potwierdzenia tej tezy. A zatem postaram się w dalszych wywodach ją obronić. Widzę u swojej żony cyklotymię wraz z wsółwystępującym zaburzeniem osobowości typu narcystyczno-histrionicznym. Obserwowałem od początku naszego związku dziwne nieracjonalne zachowania, aż po chad (po śmierci jej ojca), który zainicjował ewidentne

    1. Witam, Panie Stefanie. Cieszę się, że te moje wpisy Panu pomagają i wierzę, że Pana wnioski dotyczące żony oparte są na obserwacji i zgłębieniu tematu. Wiem, że dość późno odpisuję na ten Pana komentarz ze względu na swoje inne zajęcia, poza blogiem, ale chciałabym wiedzieć, w jaki sposób mógł Pan wykorzystać tą wiedzę. Czy zadbał Pan o siebie?

      1. Witam Pani Katarzyno. Myślałem że moje wpisy utknęły gdzieś w wirtualnym internetowym świecie, ale widzę że jednak się przedostały. Odpowiadając na pytanie – to tak! wykorzystałem Pani wiedzę gdyż jest ona bardzo przejrzystym merytorycznym językiem pisana, a poza tym dotyka płaszczyzn których nie wyczytałem wcześniej w fachowej literaturze. Mam natomiast do pani indywidualne zapytanie – Jak wygląda proces tworzenia i socjalizacji dzieci narcystycznych rodziców(lub jednego rodzica) jeżeli przejmują one cały wachlarz emocjonalny rodzica i wykazują się silna empatią i teorią umysłu.Zapytuję dlatego, iż wiadomo że narcystyczność jest dziedziczna i ciekawi mnie Pani zdanie dotyczące dalszego rozwijania się i socjalizacji takiego dziecka. zapytując wprost – czy takie dziecko będzie narcyzem czy może rozwinąć się tak pod względem uczuć wyższych że będzie pełnowartościową jednostką społeczną wolną od cech narcystycznych. Z góry dziękuję za odpowiedź. A… czy zadbałem o siebie? to owszem mając taka wiedzę dotyczącą zaburzeń osobowości i chad spokojnie patrzę perspektywicznie w przyszłość i nie mam problemu z nawiązywaniem relacji międzyludzkich. Chcę równocześnie zaznaczyć i przestrzec ludzi przed frywolnym i bezkrytycznym wchodzeniem w związki , bo teoretyczna wiedza dotycząca np. związków z narcyzem może uśpić naszą czujność w realnym życiu. A fakt “założenia różowych okularów” przy zakochaniu się i poznaniu nowego partnera znacznie zakłóca nasze prawidłowe postrzeganie rzeczywistości i wyłapywaniu niuansów świadczących że nasz partner jest narcyzem(piszę o tym z własnego doświadczenia – myślałem że z moją wcześniejszą wiedzą nie wejdę już w taką relację, a tu ZONK! Także uważajcie, bo teoria teorią, a doświadczenie i realia rzeczywistości robią swoje. Pozdrawiam

        1. Dziękuję za kolejny komentarz. Bardzo się cieszę, że treści na tym blogu Panu pomagają i jest Pan z nich zadowolony.
          Odpowiadając wprost na Pana pytanie: jeśli chodzi o wyniki współczesnych badań naukowych na temat narcyzmu, to rzeczywiście w wielu opracowaniach wskazuje się, że narcyzm jest dziedziczony. Jednak w jakim stopniu – tu już są zdania podzielone. Do tego musimy też wziąć pod uwagę, co rozumiemy przez pojęcie “dziedziczenie” – czy chodzi tu o genetykę, czy o pewne uwarunkowania otoczenia, które determinują osobowość narcystyczną, czy też jedne i drugie. Ja skłaniam się ku temu, że cechy temperamentu przekazywane genetycznie przez narcystycznego rodzica już sprawiają, że takie dziecko również może pozostać narcyzem w dorosłym życiu (tu trzeba też brać pod uwagę to, że dzieci, dopóki nie wykształcą się w nich dojrzałe sposoby radzenia sobie w otoczeniu, wykazują cechy narcystyczne i to jest na etapie wczesnodziecięcym normalne).
          Należy jednak z całą mocą podkreślić, że cechy narcystyczne mają szansę się rozwijać (czy też utrzymywać) w dorosłym życiu, jeśli są wzmacniane przez warunki otoczenia (np. sposób wychowania, ale także przyzwolenie społeczne). Ja bym jeszcze do tego dorzuciła sposób postrzegania rzeczywistości, czyli zdolności poznawcze (które mogą być dodatkowo zaburzone lub też nie). Sposób postrzegania może zależeć od budowy (ewentualnej nieprawidłowości) mózgu, ale także inteligencji (pojmowanej szeroko). Z tego wynika, że geneza powstawania i rozwoju osobowości narcystycznej nie jest taka prosta i nie zależy tylko od genetyki ani też od przekazywania pewnych narcystycznych wzorców od narcystycznych rodziców (rodzica).
          Jeśli natomiast chodzi o proces socjalizacji osób empatycznych, które przejmują znaczny bagaż emocjonalny od narcystycznych rodziców, to myślę, że Pan już odpowiedział sobie na to pytanie, ale pozwolę sobie jeszcze raz zwrócić na to uwagę, że charakterystyczną cechą narcyzmu jest pozbawienie empatii, więc jeśli mamy osobę posiadającą empatię, to znaczy, że potrafi ona prawidłowo współżyć z innymi ludźmi w otoczeniu i nie wymaga socjalizacji.
          Dodam jeszcze – i tym samym potwierdzę to, co Pan napisał w tym zakresie – to, że posiadamy wiedzę na temat mechanizmu działania osób narcystycznych wobec innych osób nie czyni nas wolnymi od spotkania z narcyzem. Ale pozwala nam zastosować takie działania, aby nie dać się wikłać w tą relację i przeciwdziałać jego szkodliwym zachowaniom.

          1. Dziękuję za szczegółową odpowiedź dotyczącą prawdopodobieństwa dziedziczenia narcyzmu przez potomstwo osób z zaburzeniem narcystycznym. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale chciałbym wnieść pewną informację do polemiki dotyczącej osób narcystycznych – otóż chciałbym przestrzec osoby które mogą wejść w relacje z osobą narcystyczną pod kątem empatii. Powszechnie wiadomo że narcyzi pozbawieni są empatii i po tym można ich rozpoznać. Ale moje spostrzeżenia dotyczące narcyzów są dość ciekawe biorąc pod uwagę wdrożenie w analizę aspektów najnowszej dziedziny psychologi – neurobiologii. Mam tu na myśli mechanizm który zidentyfikowałem jako fałszywą empatię narcyza( wyuczona empatia lub mechanizm empatii poprzedzający wnikliwą analizę okoliczności) Jest to kamuflaż który stosują narcyzi mający świadomość swoich ułomności i pod tym kontem wyedukowani – mówiąc wprost narcyz który wie że może być obnażony i zidentyfikowany po deficycie lub braku zupełnym empatii, pozoruje swoją empatyczność i świadomie(wyuczone zachowanie)) generuje zachowania które można zaklasyfikować jako powyższe. Narcyzi nie mają tzw, empatii intuicyjnej czyli nie reagują emocjonalnie na wydarzenie natychmiastowo, a jedynie mogą wygenerować emocje adekwatne do sytuacji po przeanalizowaniu własnych wcześniejszych doświadczeń w konkretnych okolicznościach. Mówiąc prościej narcyz nie zareaguje emocjonalnie adekwatnie do sytuacji natychmiast, jak to się dzieje u ludzi z wrodzoną empatią tylko reakcja nastąpi po jakimś czasie i będzie wynikiem analizy sytuacji i świadomie podjętych działań. Przykład – pewna pani podesłała mi test na inteligencję emocjonalną(który jest z resztą w internecie) w którym empatię miała określoną jako 100%. Wziąłem to jako pewnik i traktowałem ją jako zdrową osobowość(nie podejrzewałem że pod płaszczykiem życzliwości ,zgodności i zapewnień emotywnych może czaić się narcyz) i bratnią duszę. Prawda wyszła na jaw gdzieś po dwóch miesiącach,kiedy wycofałem się z tej relacji widząc niepokojące zachowania. Puentując, narcyz może zapewniać was o swojej empatyczności łącznie z wynikami testów,ale nie jest wstanie reagować intuicyjnie np. ja widząc scenki z wojny od razu płyną mi łzy,oni (narcyzi)najpierw rozejrzą się wokół co robią i jak zachowują się inni i dopiero nastąpi adekwatna reakcja emocjonalna. Jeszcze jedna informacja dla empatów – zróbcie sobie test na WWO jestem przekonany że spora część z was zalicza się do wyżej wspomnianych. Pozdrawiam

          2. Dziękuję za komentarz.
            Zgadzam się, że:
            1) Narcyzi (osoby o narcystycznym zaburzeniu osobowości tj. tacy, u których przeważają cechy narcystyczne) udają tylko empatię – uczą się zachowań pozornie sugerujących, że wynikają z empatii. Są dobrymi obserwatorami innych ludzi.
            Dodam: nadmiernie skoncentrowanymi na innych – dlatego też potrafią szybko zidentyfikować u kogoś słabe punkty, w które następnie uderzają, stosując perfidną manipulację (podobnie jak zasoby, za pomocą których mogą się dowartościować kosztem innych).

            2) Część osób pokrzywdzonych przez narcyzów (być może większość) zalicza się do osób wysoko wrażliwych (WWO).
            Dodam: będąc WWO nie jest się na szczęście skazanym na bycie ofiarą narcyza. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że jest się dla niego szczególnie atrakcyjnym, więc tym bardziej warto jest poznać jego mechanizm działania i techniki obrony przed nim.
            Pozdrawiam serdecznie

  9. …bipolarne okresy jej życia. Nie będę się zagłębiał w specyfikę chad zważywszy że jest to blog dotyczący przede wszystkim osobowości i zaburzeń toksycznych. Natomiast podobieństwo zachowań, deficyt uczuć wyższych, brak mentalizacji i przewodnictwo ścieżek neuronalnych w obu przypadkach są identyczne (pewnie z racji występowania tu i tu powyższych zaburzeń osobowości). Tak drodzy czytelnicy to wszystko o czym pisze Pani Katarzyna to nie iluzja świata wirtualnego, który może się niektórym za taki wydawać(choć sam fakt że tu zawitaliście wyraźnie wskazuje że już z takim światem macie do czynienia) . Tak! pełna zgoda Pani Katarzyno że ci ludzie tworzą swój własny wyimaginowany świat,który w ogóle nie podlega ich kontroli(z racji wyparcia, znacznego deficytu autorefleksji, braku komunikacji zwrotnej z kory wyspy do kory przedczołowej uniemożliwiając tym samym prawidłową analizę sytuacji i emocji w korze przedczołowej – dokładny mechanizm neuronalny uniemożliwiający im prawidłową ocenę własnych zachowań i ich konsekwencji opiszę później) Tak zaburzenia osobowości to czysty makiawelizm z psychopatycznymi wątkami(wiedzieliście dzikie oczy człowieka który krzywdzi was emocjonalnie ,psychicznie i ewidentnie sprawia mu to przyjemność – znacie to skądś?) Zaburzenia osobowości to pełne spektrum wyrachowanej manipulacji mające jedno …

    1. … zasadnicze zadanie – zaburzyć i zakrzywić nam prawidłowe postrzeganie rzeczywistości i identyfikowania stanów emocjonalnych. Tak jak pisze Pani Katarzyna w przypadku zaburzeń narcystycznych to niereformowalny konstrukt myślowy, którego posiadacz nie może zmienić, bo nie dopuści nawet takiej myśli że jest w błędzie, a wszelkie terapie poznawcze tworzą z niego wyrafinowaną jednostkę manipulacyjną. Trafiając na takiego osobnika musimy być bardzo czujni ,bo przy bezpośredniej konfrontacji z nim mamy małe szanse na zwycięstwo. Śmiem tak twierdzić bo taka osoba przez pół swojego życia doskonali wszelkie techniki manipulacyjne aby finalnie omamić nas i wyssać tyle energii ile się da. To takie pasożyty emocjonalne i energetyczne nie liczące się z naszymi emocjami i uczuciami ponieważ są ograbieni przez genetykę i ewolucję (genotyp i historia początków zaburzeń osobowości) z uczuć wyższych ,mentalizacji i perspektywy świadomego dbania i kształtowania osobowości własnego potomstwa.

      1. Dziękuję za komentarz.
        Odniosę się tylko do tego genotypu i historii początków zaburzeń osobowości: tu, na podstawie zachowań, postrzegania i motywów działania narcyzów możemy stwierdzić, że są one prymitywne, stąd też można odnieść się do pradawnych czasów, kiedy priorytetem była ciągła walka o przetrwanie. Jednak, jak już napisałam wcześniej, wpływ na wykształcenie się tej zaburzonej osobowości mają także indywidualne umiejętności poznawcze, wyznawany system wartości i czynniki otoczenia, które wzmacniają rozwój cech narcystycznych (system wartości również jest, przynajmniej częściowo, narzucany przez otoczenie).
        Pozdrawiam serdecznie

  10. Cóż, jestem świadomym narcyzem i zgadzam się w 100%, że narcyzm się, owszem, leczy, ale niech mi ktoś chociaż jedną osobę na świecie wskaże, która wyleczyła się z narcyzmu? Nie ma takiej. Narcyz zawsze będzie w leczeniu tego miał swój cel, który wykorzysta. To jest po prostu sposób życia destrukcyjny kiedyś tam dla samego narcyza.
    Ja z tym walczę, żona jest tego świadoma też. Jakoś na razie 18 lat ze sobą wytrwaliśmy 🙂 Dużo daje rozmowa, dużo rozmowy, bardzo mocno i robię wszystko, co mogę, aby moje dzieci takie nie były, jak ja.
    Niestety narcyzi mają to do siebie, że srają dalej niż widzą, dopiero jak dostanie taki pare razy kopa od życia to zaczyna się czasem zastanawiać nad sobą. Dużo daje rozprawienie się z przeszłością swojego na przykład dzieciństwa. Mi pomogło “wylanie się” ojcu w wieku 30 lat, wręcz odciąłem się od niego. Aktualnie jest alkoholikiem, ale to od niego się wszystko zaczęło w dzieciństwie.
    Teraz są dzieci i żona, które wypełniają moje życie i oni są dla mnie najważniejsze, niestety, nadal mam narcystyczne podejście do kwestii materialnych i czasem nie jestem szczery w 100%, ale jak mówię, walczę z tym i jestem bardzo świadomy swojego narcyzmu i o tym rozmawiam z żoną. Nie nawidzę siebie za to w obliczu swoich dzieci. Bardzo nie chcę, żeby były takie, jak ja.

    1. Dzięki za ten komentarz. Nie wiem, na jakiej podstawie stwierdziłeś, że jesteś narcyzem. Możesz mieć narcystyczne cechy, ale nie tyle, żeby móc nazywać się narcyzem. Generalnie większość badaczy tego typu zaburzeń osobowości stwierdza, że jeśli ktoś potrafi dostrzec w sobie te narcystyczne cechy i starać się je eliminować, to do narcyzów się nie zalicza. Piszesz, że rozmawiasz z żoną na ten temat, dużo rozmawiasz, podejmujesz też starania, aby Twoje dzieci nie były narcyzami (bo zdajesz sobie sprawę, co się z tym wiąże), to oznacza, że masz wgląd na nich, zależy Ci na tym, aby czuli się dobrze, aby nie cierpieli. Narcyz nie dba natomiast o innych, nie liczy się z nimi, nie zależy mu na tym, aby osoby w bliskim ich otoczeniu dobrze się czuły, eksploatuje ich bez skrupułów, zadając im ból. Narcyz nie ma empatii.
      Zatem nie sądzę, że zaliczasz się do narcyzów.

      1. Witam Pani Katarzyno. Zgadzam się z Pani retoryką wypowiedzi dotyczącą Pana Roberta. Robercie mentalność narcyza nie da się od tak sobie zmienić na potrzeby np. wypowiedzi i zyskać wgląd we własne deficyty ,czy ułomności.Tak to Robercie nie działa. Twojemu ego zwyczajnie na takie przyznanie się do własnych niedoskonałości trudno by było się pogodzić i przeczy narcystycznemu konstruktowi myślenia. Masz wgląd że w Twoim życie i piszesz o tym. Dlaczego o tym piszesz? oczekujesz zrozumienia, współczucia, potwierdzenia że masz z narcyzmem problem, ale masz świadomość tego i kontrolujesz własne przyzwyczajenia. Więc ,albo zwyczajnie nie jesteś narcyzem ,albo masz problem z czymś innym. Robert mam prośbę, opisz nam na czym polegają Twoje problemy w życiu osobistym i relacjach z ludźmi. Twój ojciec jest alkoholikiem – od kiedy i jak myślisz,skąd ten alkoholizm? Czy masz epizody depresyjne i co Twoja żona widzi w Tobie, co powoduje sprzeczki i nieadekwatne zachowania? Z góry dziękuje za Twoje odpowiedzi. Pozdrawiam

  11. Bardzo dziękuję za ten blog. Jestem córka narcystycznej matki. Doświadczalam przemocy fizycznej i psychicznej. Matka zawsze mi wmawiala ze “zly ptak który s***a w swoje gniazdo” oraz że nawet dzieci z patologicznych rodzin ,gdzie są bite to nie chcą isc do domu dziecka byle tylko zostac z rodzicami bo ich bezwarunkowo kochają. Teraz wiem że tak mówiła by nikt się nie dowiedział prawdy. Straszyla mnie ze zostane sama. Żałuję że ją krylam tyle lat . Teraz już się nie boję.

    1. Cieszę się, że pokonała Pani lęk przed mówieniem prawdy o tym, co się działo u Pani w rodzinie. Cieszę się też, że treści na tym blogu okazały się dla Pani pomocne. Pozdrawiam ciepło!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.