29 marca, 2024

Gablota wstydu. Czyli jak ograniczyć wpływ czyichś świństw na siebie i innych?

Udostępnij:
Pin Share
Źródło: Pixabay.

Cudownej recepty nie ma. Z jednej strony środkiem do utrzymania zdrowia jest nazywanie rzeczy po imieniu, choćby to miało się odbywać jedynie we własnej głowie (powiedzenie, że nie będziemy udawać, że deszcz pada, kiedy ktoś na nas pluje jest chyba znacznej części z nas znane). Z drugiej strony nie możemy też pozwalać, aby czyiś pocisk uformowany z nienawiści tkwił w naszym sercu i umyśle. Zatem wszystko wskazuje na to, że mamy zachować równowagę. Zdawać sobie sprawę z tego, co ktoś nam robi albo chce zrobić, nie udawać, że to nic takiego, ale z drugiej strony zastosować tarczę ochronną w postaci zdrowych myśli na swój temat. I jeśli takie będziemy mieć, to żadna czyjaś opinia tego nie zmieni. I już?

No nie zawsze. To znaczy: wszystko zależy od Ciebie. Jeśli uważasz, że nie masz zamiaru puścić płazem tego, że ktoś na Ciebie napluł, to zawsze możesz zadziałać, aby taki dostawca bluzgów pod Twoim adresem poniósł odpowiedzialność. Wachlarz jest dość szeroki, podejdź do tego z pewną dozą kreatywności i dopasuj do konkretnego osobnika. Nie musi to być tylko zgłoszenie do prokuratury. Czasem bardziej dotkliwie i szybciej działa zgłoszenie do pracodawcy. Bo generalnie to jest tak, że jak taki osobnik nie poniesie konsekwencji, to nie masz co liczyć, że nagle przestanie bluzgać. Robi to, bo do tej pory jej nie poniósł. Nie odczuł niekorzyści z powodu takiego zachowania na własnej skórze.

Dobrze jest więc mieć na uwadze, że o ile sytuacja względem Ciebie się nie powtórzy, to będzie po prostu robił to innym.

Bo może.

A odpuszczania w tym zakresie jest niestety dużo, zgodnie z błędnie pojmowanym wybaczeniem i społeczno-kulturowym przekonaniem, żeby się nie mścić albo „dobrą radą”: „bądź mądrzejszy, odpuść”, co w efekcie prowadzi do tego, że sprawcy mogą nadal się panoszyć, a ofiara – pewna co do swojej życiowej mądrości i moralnego postępowania zgodnie z zasadami współżycia społecznego i dobrych obyczajów oraz we współpracy z innymi osobami z jej otoczenia i instytucjami, które utwierdzają ją dodatkowo w tym przekonaniu, owija jeszcze w bezpieczny kokon sprawcę. Co to ma wspólnego z troską o siebie? Z dobrobytem społecznym? Ze sprawiedliwością?

No tak, tamten jest głupi, bo nie wie co czyni, pewnie miał złe dzieciństwo, nikt go nie nauczył szacunku, kultury, pokory, jest sfrustrowany życiem, pewnie coś go ciągle gnębi i nie chce się do tego przyznać. W efekcie nic się nie zmienia. Ktoś od bardzo dawna pokpił sprawę. Zrozumiany sprawca może sobie nadal być sprawcą, a pouczona ofiara ofiarą. Za społecznym przyzwoleniem. Takie ich role społeczne. Tak jest pozorny spokój i stabilność. Jest coś, co jest znane. Tak jak było w domu, tak jest i w skali globalnej. Wszystko zsynchronizowane. Jest git. Społeczna równowaga. Po co się wysilać i wychylać.

Lubię posługiwać się powiedzeniami. Ale mądrymi. Znasz pewnie też takie powiedzenie: kropla drąży skałę. No właśnie to się sprawdza. A zatem w tym wypadku to, że Twoje zdrowe myśli o sobie samym pozwalają Ci się trzymać mimo ataków werbalnych ad personam czy nawet fizycznych (pamiętaj, że w każdej chwili werbalne mogą się przerodzić w fizyczne: „na początku było słowo, a słowo ciałem się stało”…), to nie znaczy, że w pewnym momencie nie wysiądziesz. Bo ciągle strzelanie w Ciebie, w końcu zniszczy i Twoją tarczę, a dalej Twój umysł i ciało. Dlatego też bardzo sceptycznie podchodzę do powiedzenia: „co cię nie zabije, to cię wzmocni”. No nie. Jeśli nie będziesz miał czasu na regenerację, to w końcu najmniejsza duperela może Cię zabić.

Tego, że ktoś Ci strzeli prosto w serce, w gardło, w głowę, płuca, żołądek, czy jakąkolwiek inną Twoją wrażliwą część, nie możesz nigdy wykluczyć.

Są na tym świecie typy, które są w stanie Cię rozgryźć bardzo szybko, jak ziarnko fasoli, czytać z Ciebie jak z mapy i po snajpersku wycelować znienacka w czułe punkty. A potem jeszcze Ci wmówić, że Ci się zdawało (gaslighting). Co wtedy robić? – Przede wszystkim nie udawać samemu przed sobą, że Cię to nie rusza, że Cię to nie boli. Ale takiemu typowi absolutnie tego nie okazać. Wtedy masz czas na regenerację i jesteś uważny na niego. Koncentrujesz się na adekwatnym działaniu, choć on o tym w ogóle nie ma pojęcia. Wyciągasz to świństwo z siebie i pokazujesz potem wszem i wobec, jakim świństwem w Ciebie trafił.

Wyobraź  sobie taką gablotę, w której lądują takie świństwa – podpisane, kto jest ich producentem i nadawcą i które wszyscy inni mogą oglądać. Te jego efekty uzewnętrznienia pokazujące, co on tam  w swoim wnętrzu wyhodował, te wytwory jego zaburzenia. Oczywiście można współczuć, że się takie coś w środku nosi. Ale to nie jest celem, nie ma co się w tym współczuciu zatapiać. Bo my mamy z tym walczyć, a nie jeszcze dokładać kolejnych nici do kokonu i go w nim kołysać. A ponieważ na takich jegomościów i jegomościń najbardziej działa poczucie wstydu i odczuwanie niekorzyści (w tym wizerunkowych), więc taka galeria świństwa dla celów ponoszenia konsekwencji ma tu chyba największe zastosowanie. To jest wszystko to, czym do Ciebie celował i co z siebie wyjąłeś w efekcie jego ataku. To trzeba z siebie wydostać (jeśli już przekroczyło Twoje granice. W ten sposób odblokować własną energię) i pokazać publicznie.  

Jak często w realu masz do czynienia z hejtem? A jak często w mediach społecznościowych?

Jak myślisz, z czego to wynika? Co było pierwsze? Dlaczego to się tak potoczyło? Jaki te dwa światy mają na siebie wpływ? Jakie mają współcześnie znaczenie?

W Internecie można łatwym i tanim sposobem dać upust swoim nagromadzonym frustracjom i pozbyć się napięcia, wyżyć się, wypróżnić na innych i w ten sposób podbudować swoje ego. Nie wszystkie serwisy internetowe reagują na takie zanieczyszczenie środowiska mentalnymi ekskrementami. Część ma swoje własne polityki, z których wynika, że takie toksyczne ataki nie będą eliminowane w tej wirtualnej przestrzeni publicznej (ale jednak przestrzeni publicznej), więc nie są.

Internet pokazuje w takich wypadkach skrywaną część natury ludzkiej (nieraz też drugie dno). Tak jak po wódce na przykład. Albo winie: In vino veritas. Tylko że ta niby wirtualna przestrzeń ma wpływ na przestrzeń publiczną w realu, ma wpływ na relacje między ludźmi. Zatem nie można powiedzieć, że mamy wszystko to, co się dzieje w mediach społecznościowych odbierać niepoważnie. Alkohol też należy odbierać poważnie. Zasadniczą wadą tych mediów (które mają też swoje dobre strony), pomijając już to, że stają się takim kontenerem, w którym mieszają się śmieci z perłami, jest to, że służą wzniecaniu emocji, bo emocje bardzo dobrze się sprzedają. Czy Ci to nie pachnie narcyzmem? Narcyz też kocha emocje. Silne. I szybkie zwroty akcji. Zatem licz się z tym, że przebywanie zalogowanym w mediach społecznościowych i publiczne tam się udzielanie to jak pływanie w oceanie z rekinami. Robisz to na własną odpowiedzialność. Ale może właśnie dobrze jest znaleźć jakiś sposób na te rekiny, które polują na ludzi? Bo one chyba tam panoszyć się nie muszą? Czy może to już ich królestwo? A jeśli tak, to kiedy przestrzeń publiczna w realu stanie się ich oficjalnym królestwem, w którym nie będą się kryć? Bo już część z nich się w realu nie kryje. Jeśli nic się nie zmieni, to tylko kwestia czasu. 

Zatem nie kryjmy się ze zbieraniem i pokazywaniem dowodów ataku takich ograniczonych na własne życzenie osobników w konkretnym, wyznaczonym do tego miejscu, aby każdy miał możliwość do zapoznania się z ich wytworami jadowitego umysłu i wiedział, z czym ma do czynienia.

Niech każdy ogląda je jak w muzeum żywej niechlubnej legendy. Niech one podlegają społecznej ocenie ludzi, którzy jeszcze nie są zaburzeni. Stwórzmy taką galerię wstydu i podejmujmy kontrę, aby to eliminować. Tak jak to robi na przykład Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych i jak, widać, to działa. Ale te rasistowskie i ksenofobiczne zachowania nie dotyczą tylko grup i społeczności. To dotyczy każdego z nas. Definicje rasizmu, ksenofobii, mowy nienawiści są takie same, zarówno jeśli chodzi o szersze grupy społeczne, jak i jednostki. Każdy z nas, bez wyjątku, może być dyskryminowany za cokolwiek, co się zamarzy, aż do naszego wyniszczenia, jeśli tylko nikt temu, oprócz nas samych, nie będzie przeciwdziałał.

Osobiście zachęcam do wsparcia działań Ośrodka. Aby rozwiać ewentualne wątpliwości: to nie jest artykuł sponsorowany. Po prostu uważam, że odwalają kawał dobrej społecznej roboty.

https://omzrik.pl/

https://omzrik.pl/wesprzyj-nas

https://zrzutka.pl/omzrik

I na koniec tekst, który ostatnio wpadł mi w ręce (a właściwie w oczy) – czym jest rasizm: według Ryszarda Kapuścińskiego.

Źródło: Mari Skrzypek, Facebook.

Spodobał Ci się ten artykuł?


Udostępnij:
Pin Share

2 thoughts on “Gablota wstydu. Czyli jak ograniczyć wpływ czyichś świństw na siebie i innych?

  1. Niezwykle cenne treści dla kogoś nękanego i wykorzystywanego przez całe życie przez narcyzów. Wielokrotnie przeżyłam fałszywe oskarżenia przez matkę i siostrę (ukryte narcyzy “ofiary” ) o kradzież, oszustwo, znęcanie się nad moim dzieckiem, doprowadzenie matki do zawału (który zmyśliła, żeby mnie oczerniać przed rodziną, znajomymi i sąsiadami!) Niestety wychowana na kozła ofiarnego trafiłam pod “skrzydła” kolejnego narcyza- męża. Zrozumiałam co się dzieje dopiero po 40-stce. Nie wiedziałam dlaczego tak często spotykam się z niechęcią, krytyką, dystansem osób, którym nic złego nie zrobiłam. Dlaczego znajome osoby z którymi miałam dobry kontakt,nagle bez powodu krzywo na mnie patrzą? Zorientowałam się po latach, dzięki sprytnej triangulacji- zarzuty nigdy nie były kierowane bezpośrednio, abym nie mogła się obronić i abym była zawsze chętna do pomocy (wykorzystywania). Mój mąż robił dokładnie to samo – oczerniał mnie przed swoją rodziną, nakręcał, a jak jad się wylewał na wierzch i ktoś otwarcie mnie opluwał np. teść, teściowa, ciotka, wtedy on – niewiniątko usuwał się w cień, on nie wie o co chodzi. To nie jego sprawa.
    Trudno znaleźć zrozumienie wśród “normalnych” znajomych, którzy się z tym nie spotkali, tylko takie strony i spotkania z innymi ofiarami narcyzów dają wsparcie i poczucie, że to nie ze mną jest coś nie tak. Wyleczyłam się z matki i siostry metodą zero kontaktu. Pozostał mi jeszcze jeden okaz z którym mam dziecko i od którego jestem jeszcze zależna. Zbieram siły, buduję granice, zaczynam dbać też o siebie, a nie tylko o rodzinę i dom.

    1. Bardzo się cieszę, że mogła tu Pani znaleźć wsparcie i uwolnić się od toksycznych osób ze swojego otoczenia. Te sposoby działania osób toksycznych, które Pani opisała w swoim życiu, jak widać, mają miejsce i należy o tym pisać/mówić wprost, ponieważ ukrywanie tego jest podtrzymywaniem warunków do kontynuacji przemocy przez takie osoby. Rozumiem, że został jeszcze były partner, który również wysysa z Pani energię. Czy korzysta Pani z profesjonalnego wsparcia psychologicznego? Bardzo się cieszę, że dba Pani już o siebie. To bardzo ważne, aby mieć siłę na odplątanie się z toksycznego związku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.