23 kwietnia, 2024

Przemoc instytucjonalna w PCPR (konkretnym)

Udostępnij:
Pin Share
Źródło:Pixabay.com

Widziałam. Doświadczyłam. Wiem.

Miarka się przebrała wraz z początkiem nowego roku.
W wieczór sylwestrowy doszło do kolejnego aktu przemocy. Poinformowałam o tym kierowniczkę Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy. Nie odpowiedziała na to. Zwróciłam już wówczas jej uwagę na brak reakcji z jej strony, mimo wcześniejszych zgłoszeń. Niepokoję ją w trakcie zabawy sylwestrowej (choć ma dyżur). Śmiem.

Przemoc z uśmieszkiem

2 stycznia osobniczki przemocowe, mimo ustaleń, że mają rano zamykać drzwi w kuchni, aby swym hałasowaniem nie budzić dzieci, mają to w nosie. Zwracam im uwagę. Nagle jedna z nich, ni stąd, ni zowąd, wylatuje jak z procy z kuchni do biura. Stoję na progu swojego pokoju i przyglądam się sytuacji.
Zaraz po tym na korytarz wpada podwładna kierowniczki – pracownica socjalna (a prywatnie jej koleżanka). Podchodzi do mnie, zarzucając włosy za uszy, z zapytaniem, dlaczego się ich czepiam. Słucham? Przemocowe osobniczki podchodzą i zaczynają awanturować się przy niej pod moimi drzwiami. W tym czasie, tańczącym krokiem i z uśmieszkiem na twarzy wtacza się pani kierownik na szpilkach, oznajmiając mi: “widzi pani, pani ostatnia wiadomość też nie była zbyt miła…”. Myślę: “kurcze, co za cyrk! Normalnie szopka!”.

Z niesłabnącym uśmieszkiem przygląda się, jak przemocowe osobniczki używają sobie po jej słowach do woli, nazywając mnie kapusiem, a mnie się robi coraz bardziej niedobrze. Nie wierzę w to, co widzę. Przekrzykują się, co by lepiej i mocniej słownie mi dowalić. Wyprzedzić mnie w tym, co mogę im zarzucić, od razu tłumacząc, że to moja wina. Moja córka budzi się i staje w drzwiach na progu, obok mnie. Wszystkie są w szoku, bo zapomniały, że dzisiejszy dzień jest wolny od zajęć szkolnych. Myślały, że więcej w Ośrodku nikogo nie ma, bo jedna z podopiecznych wraz z dziećmi, która była nękana najbardziej, nie wróciła jeszcze z pobytu u znajomych. Powstrzymuję tą szopkę, mówiąc, że to jest skandal i że wyprowadzam się w tej chwili (choć jeszcze nie wiem, gdzie), ale sprawy tak nie zostawiam, po czym wchodzę do pokoju i zaczynam się pakować

Zdążyć z pozamiataniem

Wkrótce potem, tego dnia jeszcze, ze trzy razy przychodzą z biura, pytając, czy przemyślałam swoją decyzję o wyprowadzce i czy możemy jeszcze porozmawiać. Pakując się, odpowiadam, że bardzo dobrze przemyślałam i że to jest moja ostateczna decyzja. Jeśli chodzi natomiast o rozmowę, to nie ma już o czym rozmawiać.

Mówię, że bardzo się na nich zawiodłam i stwierdzam, że kierowniczka nie ma żadnych kompetencji potrzebnych na tym stanowisku, przyzwalając na patologię. Zadaję wprost retoryczne pytanie, czy tak zachowuje się pracownik socjalny, pedagog, osoba, która ma zapewnić właściwe warunki dla bezpieczeństwa i ochrony.

W wyprowadzce pomaga mi Pani sprzątaczka, użyczając mi swój samochód. Sprzątaczka również była świadkiem przemocy w Ośrodku. Interweniowała w trakcie napaści jednej z przemocowych osobniczek. Następnego dnia Pani sprzątaczka zostaje zwolniona. Kierowniczka argumentuje zwolnienie tym, że pomagała osobie wyrzuconej z Ośrodka. Dowiaduję się od innych osób, co kierowniczka rozpowiada o mnie za moimi plecami.

Gdy ślina nie jest deszczem

Wysyłam wezwanie do usunięcia skutków naruszeń dóbr osobistych/zniesławienie do w/w pani kierownik, oczekując przeprosin. Najpierw prywatnie, przez komunikator Messenger na Facebooku, na którym ma aktywne konto. Czekam do wskazanego tam przeze mnie terminu.
Nie raczy po dzień dzisiejszy odebrać wiadomości. Zatem piszę do niej oficjalne przedsądowe wezwanie na adres SOW, dając jej termin 7 dni. Tym razem odbiera i reaguje w terminie. Z tym, że zamiast przeprosin, wysyła mi pismo.
Pani kierownik, jak twierdzi, poczuła się nękana tym wezwaniem i zniesławiona, że podważam jej kompetencje. Postanowiła, że to ona jest ofiarą. Zaprzecza, że cokolwiek mówiła o wyrzucaniu mnie z Ośrodka. I to ona zapowiada mi, że założy mi sprawę w sądzie, jeśli nie zaprzestanę swoich działań.

Zatem kieruję sprawę do sądu – będzie mogła wyjaśnić źródła swoich uczuć.

Wcześniej napisałam skargę na działalność SOW do Starostwa. Niestety, kontrola została zlecona Powiatowemu Centrum Pomocy Rodzinie, a więc organizacji, mieszczącej w sobie komórkę SOW. To tak jakby szef na zlecenie instytucji kontrolującej przeprowadzał sam kontrolę we własnej firmie. Nie o to chodziło. Zrobili więc po łebkach, nie odnosząc się do większości zarzutów, które podniosłam w odniesieniu do konkretnych przepisów prawa. Choć przynajmniej zainstalowano jakiś dzwonek, co by sprawcy przemocy nie mogli łatwo wchodzić do części mieszkalnej (to już na osobny artykuł) i ankiety ewaluacyjne dla mieszkanek (co też jest śmieszne, ale to również pozostawiam na inny artykuł). Sprawy jednak tak nie zostawiam.

Wcześniej też napisałam wniosek o udostępnienie informacji publicznej: m. in. kwalifikacje pracowników SOW, wydatki, listy obecności, postępowanie konkursowe na konkretne stanowiska. Czekałam miesiąc (a miałam, zgodnie z przepisami prawa, 14 dni). Dopiero po ponagleniu do Samorządowego Kolegium Odwoławczego dostałam pismo, że rzekomo przez usterkę techniczną na elektronicznej poczcie ePUAP nie otrzymali mojego pisma (to bardzo ciekawe, bo otrzymałam z automatu UPO – czyli Urzędowe Poświadczenie Odbioru). No cóż, jak by nie było – ponaglenie jest świetnym narzędziem usuwającym tego typu “usterki”. Teraz zapewniono mnie, że informacje otrzymam bardzo szybko. Zatem bardzo szybko czekam.

Taki jest stan sprawy na dzisiejszy dzień (5 marca 2019 r.).


P. S. Do SOW przyszłam wyczerpana psychicznie po długotrwałym psychicznym nękaniu ze strony mojego partnera. O swojej sytuacji opowiedziałam pracownicy socjalnej SOW (koleżance kierowniczki). Kierowniczka, nie zamieniając nawet ze mną słowa i nie dając mi nawet do niego dojść, prychnęła, machając ręką, że taka przemoc w moim przypadku to żadna przemoc i że ja się tu z dzieckiem nie kwalifikuję. Ale ona pozwoli mi tu mieszkać przez jakiś czas.

Łaska pańska narcystyczna.


Wcześniej, przed tymi wydarzeniami, kilku osobom, które się do mnie zgłaszały i chciały jak najszybciej wyprowadzić się z domu, a nie miały gdzie, polecałam skontaktować się z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, a tam zapytać o Specjalistyczny Ośrodek Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie. Teraz już nie polecam i przepraszam, że tak doradziłam, choć nadal wierzę, że nie we wszystkich SOW-ach tak jest. Tylko po co ryzykować? Ja za to głowy nie dam.

Co zamiast SOW?

Lepiej popytaj wśród znajomych, kto z nich lub z ich znajomych mógłby zapewnić Ci jakiś azyl na jakiś czas i poszukaj wsparcia wśród organizacji pozarządowych.

Ja ulokowałam się na jakiś czas, zanim wynajęłam mieszkanie, w hotelu robotniczym. Pomogła mi w tym Pani Sprzątaczka – okazało się, że Jej znajoma prowadzi taki hotel. Pożyczyła mi też pieniądze na kaucję na mieszkanie. Ty też w końcu otrzymasz szczerą pomoc. Znajdziesz przyjazne, szczere osoby. Zawsze też możesz do mnie napisać – wesprę.


Z cyklu “Przemoc Instytucjonalna”:

  • Tu poczytasz, co zrobić, gdy szukasz sprawiedliwości po doświadczeniach w przemocowym związku, a publiczne instytucje “pomocowe” rzucają Ci kłody pod nogi:
https://jaksieuwolnic.org.pl/przemoc-instytucjonalna/jak-powinna-wygladac-ofiara/
  • A to o tym, co to jest w ogóle przemoc instytucjonalna:
https://jaksieuwolnic.org.pl/przemoc-instytucjonalna/przemoc-instytucjonalna-a-co-to-takiego-i-co-mozesz-zrobic/

Spodobał Ci się ten artykuł?


Udostępnij:
Pin Share

2 thoughts on “Przemoc instytucjonalna w PCPR (konkretnym)

  1. Nie wiem od czego zacząć. Niedawno zakonczylam swój związek z osobą powaznie zaburzona mającą powazne problemy emocjonalne paranoje na punkcie zdrad z osobą chorą przemocowa Jest mi ciężko bo czuję jak ten typ wyssal ze mnie życie jak mnie wyeksploratowal do cna jak wykorzystywał nawet do scielenia łóżka sprzatanoa po nim itp Jak dalam sobie zrobic to wszystko to jak gwalt na mojej osobowosci nie mogę sobie darowac ze na to wszystko pozwolilam

    1. Na pewno akceptacja tego, co się wydarzyło, akceptacja tego, że doznało się krzywd i upokorzeń i tego, że się na to pozwoliło, wymaga trochę czasu. Ale akceptacja to jest to, od czego trzeba zacząć. Akceptacja nie oznacza zgody na te wszystkie działania, które były wymierzone w nas, ale po prostu pogodzenie się z tym, że to miało miejsce, jest faktem. Jeśli się z tym nie pogodzimy, to wszystko z przeszłości będzie jak kula u nogi. Musimy się tej kuli pozbyć, bo inaczej nie ruszymy dalej. Powiedzieć sobie: “Tak, dałam sobie wleźć na głowę, dałam się upokarzać, poniżać. Ale dlaczego? Czego mi brakowało, a co odnajdywałam w tej relacji?” – To są dwa pytania-klucze, na które należy sobie odpowiedzieć. Następnie dać sobie samej to, czego brakowało. W ten sposób można się całkowicie uwolnić od oparów tej relacji i nie wejść w podobną. To jest ochrona siebie. Tarcza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.