25 kwietnia, 2024

Opór przed wyjściem z toksycznego związku

Udostępnij:
Pin Share

szczelina-pęknięcie-plaster-wstrząs-opórCo z tego, że jesteś w toksycznym związku?

No dobra – wiesz już, że tkwisz w toksycznym związku. Albo przynajmniej tak podejrzewasz. Co teraz zrobisz?

Masz w głowie jakiś koncept, wszystko jest w Twoich rękach. Podejmiesz się?

Ostatnio coś mnie tknęło. Jakie to proste: coś Cię ogranicza? Co? – To znieś to ograniczenie.

Część z nas mówi wtedy: “Ech, to tak łatwo powiedzieć”.

Masz wybór, zwróć na to uwagę: możesz tkwić w toksycznym związku albo z niego wyjść.

Dlaczego jednak tkwisz w beznadziejnym związku?

Skoro narzekasz na to, jakie Twoje życie jest ciężkie z powodu życia w wykańczającym Cię układzie, to dlaczego z niego nie wychodzisz?

Dlaczego czujesz opór przed wyjściem z toksycznego związku? Dlaczego nagle starasz się go racjonalizować, umniejszać jego toksyczny wpływ na Ciebie?

Bo dostarcza Ci jednak jakichś korzyści?

Bo dostarcza Ci tego, co już znasz? Taką pozorną stabilność, w której możesz się odnaleźć?

A jaką cenę za to płacisz?

Co Ty myślisz na temat tego związku? Czy to naprawdę są Twoje myśli?

Część z nas mówi – “A, tak sobie tylko gadam”. Chce się pożalić.

Zastanawiasz się, co sobie o Tobie pomyślą, gdy nagle spakujesz się i oddalisz z toksycznego związku?

Wstydzisz się? Uważasz, że tak nie można? Nie wypada?

A może myślisz, że nie stać Ciebie na inne życie? Że sobie nie poradzisz?

Boisz się przyszłości?

To wiedz, że jesteś poddawany/poddawana specjalnej obróbce: masz nie być pewny/pewna, czy rzeczywiście dobrze postrzegasz swój związek. Masz się wstydzić ujawnić, czego doświadczasz w toksycznym związku. Masz się bać go zdemaskować. Masz nie być pewny/pewna, czy zasługujesz na coś lepszego. Masz wątpić w to, że sobie poradzisz w przyszłości.

Czyli tkwisz w takim właśnie toksycznym związku.

Co możesz zrobić, będąc w toksycznym związku?

Nie licz na to, że coś się zmieni na lepsze. Będziesz długo zwodzony/zwodzona, aby przekonać Cię do tego, że przesadzasz i abyś znowu spasował/spasowała. Abyś nie uwalniał/uwalniała się z toksycznego związku.

Podejmij radykalne kroki. Dzisiaj zrób pierwszy na tej drodze. To jest ten czas. Przygotuj krótki plan działań. A jutro zrób następny krok według planu. Codziennie krok do przodu. Taki, jaki jesteś w stanie zrobić. Ale żeby był. Ty najlepiej wiesz, jak to ma wyglądać.

Koniec z bezproduktywnym jojczeniem – nikt na dłuższą metę nie chce tego słuchać.

Co jeszcze możesz zrobić?

Poczytaj o gaslightingu, który zapewne Cię dotyczy – tutaj.

Możesz poczytać o tym, jak działają toksyczne osoby (rodzice) – tak dla przypomnienia 😉 – tutaj

oraz dlaczego nie wychodzisz z przemocowego związku – tutaj

I zapoznaj się z ideą bycia tu i teraz, która pomaga w uwalnianiu – tutaj.

To wystarczy, aby podjąć decyzję i ruszyć z miejsca.


Spodobał Ci się ten artykuł?


Udostępnij:
Pin Share

15 thoughts on “Opór przed wyjściem z toksycznego związku

  1. Sądzę że osoby uwiklane w toksyczny związek wierzą że można tą relację uzdrowić np poprzez rzeczową, spokojną rozmowę. Ale nie da się, jest to rozmowa z murem.

    1. Tak właśnie część z nich myśli. Ale dokładnie tak jak piszesz – to rozmowa z murem. Trzeba po prostu ich porzucić i zatroszczyć się w końcu o siebie. To jest jedyne właściwe postępowanie. Tylko w taki sposób można się uzdrowić.

  2. Nie wiem, czy w ogóle w przypadku narcyzów i psychopatów można mówić o lubieniu albo nielubieniu. Ci ludzie nie posiadają uczuć wyższych, nie są zdolni do miłości. Ich życie to sinusoida – wrażenia ekstremalne, pozwalają im czuć, że żyją. To jak elektrowstrząsy. Dlatego też ustawiają w ten sposób innych w swoim otoczeniu, a szczególnie swoje dzieci – aby dostarczały im tych odpowiednich bodźców. Ich podejście wobec ludzi przejawia się w “wychowywaniu” dzieci – raz jest wynoszenie pod niebiosa (“bo to moje dziecko, ode mnie pochodzi”), raz dewaluacja (“bo nie możesz być lepszy ode mnie”). Poza tym każdy z narcyzów, psychopatów, odznacza się jakimś stopniem sadyzmu.

  3. To ja dodam taką refleksję, że nie wychodzimy z toksycznych relacji bo nigdy do końca nie jesteśmy pewni czy to my jesteśmy ok i zawsze czyści. Można to nazwać niskim poczuciem wartości ale także dążeniem do przyznania: no ok, ja pewnie też mam jakieś wady i chciałabym aby ktoś je zaakceptował. Czyli muszę się nauczyć akceptować wady innych ludzi. Z tym, że toksyczny związek powoduje właśnie, to że zaczyna nam się wydawać że jesteśmy jedną wielką wadą, smutkiem, cierpieniem. A w przypadkach gdy czujemy że oboje źle na siebie wpływamy po prostu pacyfistycznie się rozejść i ograniczyć kontakty do miłych spotkań przy piwku/kawie. P.S. fajny blog. Mam tu wszystkie swoje obserwacje w pigule. No i ciekawa sprawa z tą mamą. Moja mama przejawiała 10 procent zachowań typowej matki narcystycznej a i tak zrobiła mi mielone z mózgu. Oczywiście byłam czarną owcą:-) Ale całe szczęscie tylko dla niej, reszta rodziny mnie lubiła/lubi. Radzono mi zerwać z nią kontakt, ale wiadomo: mama to mama: 10 lat uodparniałam się na jej wieczne wyrzuty, zarzuty i niezadowolenie. Dodam, że od baaardzo dawna z nią nie mieszkam i nawet na odległość “ją raniłam” swoim jestestwem. Teraz jestem w połowie odporna. Po prostu jak zaczyna swoje jej nie słucham bo wiem że to są zwykłe chore projekcje. A czasami nawet przyznaje jej racje:-) Bo czasami, choć bardzo rzadko tę rację ma 🙂

    1. Świetne przemyślenia, dzięki za komentarz 🙂 Tak, toksyczny związek właśnie taki jest, bo stanowi odtwarzanie pewnego programu: wynoszenia pod niebiosa i spuszczania z wysokości. Każdy z nas ma jakieś wady, każdy z nas się myli, ale toksycy to wykorzystują, aby związać inne osoby ze sobą. Związek z narcyzem/toksykiem to związek narkotyczny. Tak jak z każdym uzależnieniem najlepszym rozwiązaniem jest zerwanie z nałogiem, a nie próby dostosowywania się, żeby narkotyk nam mniej szkodził, jednocześnie pozostając w nałogu. W przypadku mojej matki i w ogóle moich rodziców natężenie narcyzmu i toksyn było tak duże, że każdorazowo czułam się pochłaniania przez nich jak ofiara ameb. Żadne argumenty nie docierały. Żywili się mną i wszystkim wartościowym, co sama osiągnęłam. W końcu powiedziałam: dosyć tego! i w końcu mogłam poczuć swoje własne życie. Próbowałam już trzymania ich na dystans przez jakiś czas – i na jakiś czas się to udawało, ale w pewnym momencie następował ich wybuch agresji, bo to położenie (niemożliwość przekraczania moich granic) było dla nich tak strasznie niewygodne (wręcz uwłaczające im). Przyznawałam im też rację w niektórych kwestiach, ale oni to przyznanie racji odczytywali jako zgodę na ich ogóle dotychczasowe podejście do mnie i do otoczenia. Czyhali tylko na moment, kiedy wyrażę zgodę na cokolwiek z ich strony, aby znowu władować mi się na głowę. To było okropnie męczące, toksyczne, wykańczające. W końcu zdecydowałam się na ostateczne rozwiązanie – zerwanie kontaktu.

  4. Ja Cię doskonale rozumiem. Praca jaką wykonałam nad relacjami z mamą to 10 lat harówki. Emocjonalnej harówki. Wiem, że nie mogę się jej zwierzać i być przy niej słabą bo mnie po prostu dobije. Nie zwierzam się. Nie płaczę. Nie potrzebuję. Po prostu czasem bywam, rozmawiam, czasem pomagam. Zero rozmów od serca. Ja Tobie wogóle się nie dziwię. Kto nie przeżył za chiny nie zrozumie, jak narcystyczna mama robi mielone z mózgu własnej córki ( przeważnie).

  5. Ah i zagadka rozwikłana. Dlaczego czepił się mnie 100 procentowy zaburzony narcyz? Bo uodparniając się na moją mamę nabyłam pewnych dosyć twardych cech które najprawdopodobniej doprowadzały go do szału a wręcz obsesji na moim punkcie. To są trudne tematy ale realne. Trzeba umieć budować swoje szczęście z ludźmi którzy nam choć trochę pasują i przy których nie musimy miec masek, obron. I nie ma innej opcji. Bo życie jest jedno.

  6. A zeby stać się wiarygodną opiszę jedna z lepszych zagrywek mojej mamy. Wolę żeby czytający się śmiali niż płakali …;-)
    Sporo lat temu, moja rozwiedziona dawno mama przechodzi na emeryturę. Mama ma dwoje dzieci: syna: złote dziecko i córkę czarną owcę. Mama dostaje “na odchodnego” z pracy dużą kwotę pieniedzy. Wraz z bratem staramy się je dobrze zainwestować. Przyjeżdzam z daleka pomóc. Wpadam na, jak się okazuje potem dosyć dobry pomysł inwestycji w nieruchomości. Dodam że mam wtedy 20 lat i wykazuję się dużą dojrzałością w “opiece” nad nieporadną w tych kwestiach mamą. Po około 4 latach okazuje się że mama ma z inwestycji spore zyski. Nie mówi mi jednak o tym. Wypłaca pieniądze z czego połowę daje bratu na życiowy start i zabrania mu mi mówić o tym. Brat się wygaduje. Dzwonię do mamy z ptaniem: dlaczego się nie pochwaliła. Odpowiada mi: bo zrobiłaś to z pazerności. Jesteś chciwa! Jak można dysponować czyimiś pieniędzmi. Nic nie dostaniesz.
    Zamarłam, skuliłam się. Popłakałam po czym jak to ja jej naklęłam. Po prostu powiedziałam jej parę przykrych słów. Co robi moja mama? Dzwoni do swoich koleżanek z nowym newsem na temat czarnej owcy: a nie mówiłam Wam, córka mi naklęła bo chciała położyć łapę na moich pieniądzach! Jest wyrodną córką.
    I tym sposobem nie otrzymałam ani słowa dziękuję za pomoc. Dziękuję za zysk. Fajnie córko że Cię mam. Grosza oczywiście żadnego. Zostałam za to pazerną, agresywną osobą:-) Takich sytuacji przeżyłam już wiele. Teraz jak została już totalnie sama: przyjeżdżam-robię-wyjeżdżam. Oczywiście w jej chorej głowie: nie przyjeżdżam-nie robię-wyrodna córka ją zostawia. I po ciuchu planuję wyjazd na drugi koniec Polski….bo 100 km odległości to za mało.

    1. To nie jest śmieszne. To jest tragiczne. Toksyczne osoby, a zwłaszcza naryzi (i nie ważne, czy to matka, czy nie matka), nie mają wyrzutów sumienia. Oni uważają, że w ten sposób postąpiłby każdy na ich miejscu (“bo takie jest życie”). Normalnemu człowiekowi jeżą się włosy na głowie, do czego mogą być zdolni (w tym własna matka). Ma się wrażenie jakby się żyło w jakimś matrixie. Dewaluacja, oczernianie, wykorzystywanie, aby się dowartościować. Kombinatorstwo uznawane za spryt i zaradność. Ktoś musi w takim toksycznym układzie pozostać czarną owcą (kozłem ofiarnym), bo inaczej ten toksyczny układ się sypnie. Nie uważam, że w takiej sytuacji powinniśmy poświęcać jakiś czas takim osobom. Nie warto, bo oni i tak tego nie docenią, ale będą uważać, że właśnie to im się od nas należy. To jest dla nich też przyznaniem się, że coś im jesteśmy winni. Nie wyobrażam sobie poświęcania ani grama czasu takiej matce. Jeśli mamy poczucie, że należy się nią zająć, to uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest opłacanie dla niej opieki na odległość i takie rozwiązanie polecam.

      1. Przede wszystkim dzięki wielkie za zrozumienie:-). Na próżno go szukać u osób które nie są i nigdy nie były na Twoim/Moim miejscu. Najgorszą rzeczą jaką można zrobić to zintegrować oszczerstwa i stać się taką czarną owcą(moja mama ubierała mnie często na czarno i chyba nawet otoczenie mnie za taka miało) . I ja to przez jakiś czas miałam. Depresja? mało powiedziane…Totalny brak widzenia w sobie zalet, wiary w działanie, nieumiejętność cieszenia się nawet wakacjami(bo matka niezadowolona że dziecko nie przy niej). I ogromna wrażliwość na krytykę innych która może być mylona z narcyzmem (ja raczej nikogo nie krytykowałam). Z drugiej strony nie widziałam tego, że Ci “krytykanci” bardzo chcą się ze mną przyjaźnić więc chyba nie byłam taka zła a przede wszystkim nigdy nie odmawiałam pomocy więc może chcieli czegoś innego;-) Teraz(od dłuższego czasu) już wiem i znam swoje zalety i wady także i chyba to jest właśnie takim moim pancerzem. I generalnie daję radę. Pomaga w kontakcie z innymi narcyzami. Nie ma ich wokół mnie tak wielu ale jakoś zawsze to oni robią najwięcej zamętu i skupiają na sobie moją i nie tylko moją uwagę. Gdyby moja mama nie miała częstych przebłysków bycia “kochaną mamusią” dawno bym tym pieprznęła. Ale ma. Zaczyna mieć.

        1. Nie ma sprawy, raczę pomocą i zrozumieniem 🙂 Taka moja misja. Jak widać każde doświadczenie i wiedzę, która z niego pochodzi można przekuć na coś dobrego 🙂 Myślę, że doskonale zdajesz sobie sprawę, że te “przebłyski kochanej mamusi” to są złudne płytkie przebłyski, poza którymi niczego więcej nie można się spodziewać. Narcyz/toksyk nigdy się nie zmienia. Za to potrafi zawsze świetnie udawać i stale się w tym doskonali.

  7. Musze poczytać Twojego bloga od deski do deski, i może e-booka nawet. Bo widzę, że w nim sporo trafnych a przede wszystkim dających poczucie nie bycia samemu informacji. dziękuje.

  8. A i cos jeszcze napiszę. Najgorsze jest to, że te nasze mamusie nigdy nie zakumają, że bywały wobec nas podłe i dlatego mają to co mają. Jakby zakumały i powiedziały kurcze sorry, może faktycznie nawaliłam ale niechcący, ale z własnego stresu. Albo samej mi było źle w życiu a dostało się Tobie to wszystko byłoby ok.

    1. O to to. Dramat narcyza polega właśnie na tym, że tego nie zrobi. A jeśli już, to tylko dlatego, że jest mu to potrzebne do jego własnych niezdrowo egoistycznych celów, głównie dla przytrzymywania kogoś w toksycznym układzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.