20 kwietnia, 2024

Po co Ci cele?

Udostępnij:
Pin Share
cele, rozwój, wartości, roślina, uwolnienie, serce, doniczka, ugruntowanie

Możesz się zastanawiać, w tym całym zachwycie nad filozofią „tu i teraz” (która jest podstawową ideą przyświecającą temu blogowi i wychodzeniu z toksycznych relacji), jakie znaczenie mają w ogóle cele.

Czy one mają w takim podejściu jakikolwiek sens? Czy kierując się nim, powinniśmy w ogóle zakładać sobie cele? Czy formułowanie własnych celów nie gryzie się z podejściem „tu i teraz”?

Zauważmy jedno: wyjście z toksycznego związku jest celem.

Mój blog został przeze mnie powołany do tego, aby dać Ci wsparcie i praktyczne rady, które sama zastosowałam w procesie wychodzenia z toksycznego związku, radzenia sobie z toksycznymi ludźmi i rozpoznawania ich.

Zawiera też rady, które sama stosuję, aby utrzymać stan poczucia wolności i mieć wartościowe życie.

Ma służyć więc realizacji celu, jakiem jest uwolnienie się od toksycznych relacji (o ile to w ogóle można nazwać relacją).

Podstawą wychodzenia z toksycznego związku jest natomiast ugruntowanie w „tu i teraz”.

Musisz być uważny, świadomy siebie, sytuacji, w jakiej się znajdujesz i Twojego otoczenia, aby ruszyć z miejsca. Musisz się określić, aby wiedzieć, co dalej robić. Inaczej będziesz ciągle lewitować w próżni. Stań na ziemi. Doświadcz realizmu, w którym jesteś. Nazwij rzeczy po imieniu. Nie krępuj się w szczerości (nie musisz wszystkim wygłaszać brutalnych prawd o sobie, świecie i o nich samych, ale ważne, żebyś miał ich świadomość. To jest to ugruntowanie).

Jeszcze inną funkcję posiada podejście „tu i teraz”.

– To jest coś, co masz na teraz, „na już” w procesie osiągania Twojego celu – wyjścia z toksycznego układu. Zapewne zajmie Ci to trochę czasu, bo układ ten jest jak narkotyk i jeśli nawet dzisiaj zerwiesz toksyczne więzy, to licz się z tym, że głód Cię wcześniej czy później dopadnie.

Zatem musisz nie tylko pracować nad zerwaniem związku, ale wytrwaniem w tym stanie. To nie musi oznaczać, że całkowicie stracisz kontakt z osobą, która działa na Ciebie toksycznie (choć może właśnie to oznaczać), ale przed wszystkim nie pozwalasz dotrzeć jej do swojego mięciutkiego przyjaznego wnętrza, aby Ci go nie żarła. Blokujesz jej dostęp.

Niejednokrotnie jedynym rozwiązaniem jest całkowite zerwanie kontaktu (tak jak w moim przypadku – odcięłam się całkowicie od narcystycznych rodziców, a przy tym od tzw. „latających małp”).

Ale do rzeczy: proces wychodzenia z toksycznego związku może zająć Ci jakiś czas, tak jak w przypadku rozstawania się z każdym innym środkiem uzależniającym. Jesteś na detoksie.

Ale to nie musi oznaczać, że światełko w tunelu ujrzysz dopiero wtedy, gdy po miesiącu toksyk będzie Ci obojętny (tak na serio: to tak szybko nie będzie). Nie musisz za ten czas odkładać swojego życia na półkę. Nie musisz wpadać w psychiczną hibernację. Dostrzegaj to, co masz każdego dnia, żyj swoim życiem, swoimi wartościami, uczestnicz w nim, rób to, co chcesz robić, a nie przysłaniaj swojego życia kloszem toksycznej relacji. Ty masz z niej wyjść, a nie ją rozpamiętywać.

Uwolnienie od toksycznej relacji to przede wszystkim uwolnienie mentalne. Robisz z tego coś małego, co nie przysłania Ci słońca, ale jest tylko elementem Twojego życia. Zgniatasz jak kulkę papieru i wrzucasz do kosza.

Ja wiem, my, podatni na toksyczne relacje, często zastanawiamy się; a czy to tak wypada? Czy to nie jest zbyt brutalne? Czy nie robimy się przez to złymi ludźmi, wstrętnymi egoistami? A odpowiedz sobie wtedy na pytanie: kto poddał w wątpliwość twoje adekwatne do sytuacji zachowanie? Kto poddał w wątpliwość Twoją wartość? Kto Cię zawstydzał i wpędzał w poczucie winy? Kto nie liczył się z Twoimi potrzebami? No właśnie – te uczucia nie wzięły się znikąd, one miały służyć przytrzymaniu Ciebie w tym toksycznym układzie, aby toksyk mógł się Tobą dalej żywić.

Gwarantuję Ci, że wyrzucenie ze swojego życia toksycznych relacji, a wraz z nimi toksycznych ludzi jest czymś zdrowym. I jeśli chcesz prowadzić zdrowy tryb życia, to jest to niezbędne. Nie chcemy żadnych ludzi-przyssawek. Nie robimy im żadnej krzywdy, po prostu nie dajemy im siebie i bronimy się przed ich brudnymi zagraniami wobec nas. Więcej: zwracamy sobie wolność i im też.

Żyj tak, aby toksyczna relacja, z której wychodzisz była tylko jakąś-tam częścią Twojego życia. Zobacz, ile masz wtedy przestrzeni, jaki horyzont. To Twoje życie. Zobacz, ile fajnych rzeczy możesz w nim robić. Mając jednocześnie swój cel.

“Być tu i teraz” jest bez sensu?

Spotkałam się z podejściem w mindfulness (uważności, byciem „tu i teraz”), w którym w ogóle nie powinniśmy koncentrować się na celach. Powinniśmy wyzbyć się celów.

No to w takim razie wyobraźmy sobie taką sytuację, że postanawiamy na przykład nie wykonać raportu ze sprzedaży do końca tygodnia. Nie i już. Bo dla mnie ważniejsze jest „bycie tu i teraz”, więc gapię się przez biurowe okno na klomby przy parkingu, wsłuchuję w ćwierkanie wróbli, rozpływam się w widoku błękitnego nieba i zastawiam się, co mi przypominają kształty chmur. Bo to dla mnie jest większa wartość niż wklepywanie danych i wyliczenia do jakiegoś bzdurnego raportu dla szefa.

– Myślę jednak, że chodzenie do pracy wiąże się z jakimś celem, a to z kolei wiąże się z wykonywaniem określonych zadań na stanowisku pracy. Jeśli mamy inne cele, nie związane z otrzymywaniem pieniędzy (jest ktoś taki?), to nie wiem, po co chodzić do pracy (względnie: wykonywać jakąkolwiek inną płatną czynność nawet bez wychodzenia z domu).

Bez celu ludzie się nie rozwijają.

Czyli mówiąc wprost: realizacja celów pozwala nam się rozwijać. A że jesteśmy organizmem żywym, tak wśród naszych funkcji życiowych występuje i rozwój (można odkurzyć notatki z biologii ze szkoły podstawowej). Taka natura. I dobrze.

Zatem: wartości, „bycie tu i teraz” pozwalają Ci żyć bieżącym życiem, funkcjonować z dnia na dzień, czuć to swoje pojemne życie (razem z fajnymi i przykrymi rzeczami oraz różnymi odcieniami szarości, z cukrem i pieprzem). Zakotwiczyć się w nim. Żyć pięknie.

Natomiast cele pozwalają Ci się rozwijać. Nie zrobisz tego, jeśli się w swoim życiu nie zakotwiczysz. Swoim. Nie cudzym. Nie jakimś układzie. W swojej własnej przestrzeni.

Twój rozwój jest Twoim obowiązkiem, tak Cię natura stworzyła.

Zauważ, ile jest/było ludzi sławnych, którzy osiągnęli sukces zawodowy czy artystyczny. Osiągnęli niebywałe pieniądze, rozgłos, posiadłości, wpływy. Wydawać by się mogło, że powinni być szczęśliwi, bo osiągnęli to, o czym wielu innych marzy i na marzeniach się kończy. Oni też o tym marzyli. Znasz pewnie takich. No i co teraz? Co teraz, gdy już to mają? Co dalej?

Brak celu powoduje depresję. Brak celu prowadzi do uzależnień. Brak celu prowadzi do samobójstw. Jeśli się nie rozwijamy, to giniemy.

Są wśród tych bogatych ludzi osoby, które, mimo załamania psychicznego, pozbierały się. Ale lekarstwem dla nich było tylko jedno: znalezienie nowego celu.

Jedni postanowili zaangażować się ma maxa w akcje charytatywne, inni tworzyć nową muzykę albo zakładać inną działalność. Dokonali zmiany, wyszli poza schemat, poza swoje dotychczasowe życie, do którego przez dłuższy czas się przyzwyczaili i ze strefy, która stała się dla nich destrukcyjna.

Albo zapętlili się już w trakcie swojej kariery – robili to na szybkich obrotach, a w pewnym momencie zapomnieli, po co to robią i czym to się dla nich skończy. Jak rozpędzony pociąg nie potrafili się zatrzymać, nie wyobrażali sobie już innego życia. Skończyło się różnie.

Ale chodzi cały czas o to samo: brak celu. Brak świadomości celu. Brak pomysłu na dojście do celu.

Zatem:

Krótki przepis na rozwijanie

  • Obierz swój cel, który jest poza sferą, w której obecnie jesteś.
  • Karm się tym wszystkim, co jest dla Ciebie wartościowe i fajne na co dzień.
  • Zachowaj między jednym a drugim równowagę.

Wkrótce (zakładam, że w następnym poście i to jeszcze w tym tygodniu) napiszę o mapie pozwalającej na dojście do celu. Bardzo proste, wręcz powiedziałabym – banalne, narzędzie, dzięki któremu już po zrobieniu jednego dowolnie małego kroku, poczujesz niesamowitą satysfakcję. A uczucie satysfakcji to oczywiście uwolnienie energii, uwolnienie endorfin. Coś jak czekolada, tylko zdrowsze.

[Edit 08.10.2017]:

Już jest 🙂 – zapraszam tutaj.


Spodobał Ci się ten artykuł?


Udostępnij:
Pin Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.